[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była naprawdę dobrze zrobiona.
Las był tak gesty, że nas spowalniał. Każdy pojedynczy krok sprawiał, że miało się
wszystkiego dość. Pomysł spaceru może by mnie i cieszył gdyby nie fakt, że jako
jedyna znałam cel naszej wyprawy.
Nie trzeba geniusza aby wiedzieć, że było to jedyne rozwiązanie. Znalezliśmy się w
punkcie skąd nie było drogi odwrotu. Pozostawało nam mieć nadzieję, że misja się
powiedzie.
 Morio, ty który żyłeś na Ziemi przez całe swoje życie, jak udało ci się ukryć przed
ludzmi swoją prawdziwą naturę? spytałam przedzierając się przez krzewy borówek i
ogromnych paproci.
Drobna gałązka uderzyła mnie w twarz. Z powodu deszczu który utrudniał nasz
marsz, wszystko wokół zdawało się zlewać w jedną całość.
 Urodziłem się w małej wiosce (są jeszcze takie w Japonii) gdzie mieszkałem przez
większość swojego życia. Dziadek nauczył mnie wszystkiego. Niedawno
ukończyłem uniwersytet drogą korespondencyjną.
 Wyszliście z ukrycia kiedy pojawili się Sidhe?
W pewnym sensie nasze przybycie uczyniło sprawy łatwiejszymi. Szczególnie dla
właścicieli gruntów i innych Cryptos. To pozwoliło im się rozwijać. Obecnie bycie
innym oznaczało bycie egzotycznym. Na całym świecie ludzie zaczęli szukać nagle
tajemniczych przodków którzy mogliby pochodzić z mojego świata. Oczywiście
wampiry i zombi nie zostały zaakceptowane w ten sam sposób, ale to było akurat
zrozumiałe.
Wzruszył ramionami.
 Tylko kilka osób. Nie zamierzam ogłaszać tego światu.
 Wolałbyś abyśmy się nie ujawniali? spytałam.
Będąc bardzo blisko mnie, odpowiedział:
 To bardziej skomplikowane niż by się zdawało. Nie, bo był to czas, gdy ludzie nie
wiedzieli o naszym istnieniu. Obecnie magia i mistycyzm stały się handlowym
cyrkiem...
Zaśmiałam się.
 Jakby nie było tak wcześniej! Od niepamiętnych czasów ludzie śnili o magii.
 Myślę że nasza wspólna historia pamięta dni kiedy świat wróżek dzieliło jedynie
parę kroków i gdy Avalon jeszcze nie zniknął we mgle... Władca Pierścieni, Harry
Potter ... wszystkie te książki wzmocniły moje przekonanie, że ludzie nas potrzebują.
Trzeba aby na nowo nauczyli się zachwycać swoim Zwiatem i rozwijać drzemiące w
nich moce, które posiadają wszyscy śmiertelnicy. A może my również musimy
przypomnieć sobie jak to jest być słabym i bezbronnym?
 Myślę że ludzie mogą nas dużo nauczyć, wtrąciła Delilah. Współczucie na
przykład, jest bardziej cechą ludzi aniżeli Sidhe. Nie możesz temu zaprzeczyć.
Zastanowiłam się nad tym, co właśnie powiedziała. Mimo bycia porywczą, nasza
matka miała złote serce. Podobnie zresztą nasz ojciec.
 Masz absolutną rację siostrzyczko.
Nagle krzaki ustąpiły dużej polanie otoczonej cedrami naznaczonymi magią.
Prawdopodobnie były dedykowane bogom lub innym stworzeniom.
Przekroczywszy krąg drzew poczułam jakbym bezcześciła to miejsce. Trujące grzyby
utworzyły wewnątrz polany okrąg, znajdujący się dokładnie w samym jej centrum.
 Kopiec? zastanawiała się Delilah, marszcząc brwi. Nie wiedziałam, że nadal są
wykorzystywane, a jeszcze mniej na kontynencie.
 Jeśli wierzyć temu co czytałam, większość została porzucona po Wielkiej
Separacji. Ale to... to emanuje taką samą energię jak w pobliżu portali. Gdzie my
jesteśmy? I co to za miejsce? Powoli zbliżyłam się stąpając po trawiastym zboczu,
szukając wejścia. Słyszę fletnię pana.
Słuchając uważnie, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie słyszałam muzyki, nie
do końca. Dzwięk bardziej przypominał szept niesiony przez wiatr, wciągająca
melodia której każda nuta zabarwiona była magią tak żywą, że porywała do tańca.
Moje stopy kazały mi zdjąć buty i kurtkę, aby przejść się po łące. Po wzięciu
głębokiego oddechu, odrzuciłam głowę do tyłu i zaczęłam się śmiać, byłam jak
pijana i taka lekka...
Za mną skoczyła Delilah w postaci kota. Biegała jak szalona, wyłapując krople
deszczu i polując na wyimaginowane myszy.
Z jakiegoś powodu olśniło mnie że powinnam przestać, ale muzyka była tak
chwytliwa, że na powrót zaczęłam wsłuchiwać się w jej dzwięki. Gdybym tylko
mogła znalezć wejście... pragnęłam dowiedzieć się kto grał na fletni.
 Camille - Camille! Słyszysz mnie?
Morio stał obok, patrząc na mnie dziko. Przyjrzałam mu się dokładniej z bliska.
Jedno było pewne, był naprawdę przystojny. Poczułam mrowienie gdzieś poniżej
pępka. W rzeczywistości całe moje ciało wrzało. Zdałam sobie sprawę, że jedynym
rozwiązaniem było... zwilżyłam językiem usta i wyciągnęłam do niego rękę.
 Potrzebuję cię. Tutaj. Natychmiast.
Przyciągnęłam go do siebie. Mój oddech przyspieszył, podobnie bicie mojego serca
uderzającego w rytm staccato. Pożądanie odbiło się echem w mojej klatce piersiowej,
brzuchu i udach. Jego czarne włosy i oczy były zniewalające, przyciągając mnie jak
magnes i podsycając jedynie moją pasję. Pragnęłam tylko jednego: rzucić go na
ziemię i ujeżdżać.
Z pomrukiem Morio podszedł do mnie.
 Przemyśl to, ostrzegł ochrypłym głosem, bo wezmę cię za słowo. Ja nie gram. Jeśli
mnie chcesz, jestem twój, ale pamiętaj że kiedy zacznę nie będę mógł się już
zatrzymać.
Jego piżmowy zapach dochodził do moich nozdrzy. Był gotowy, nie było potrzeby by
był nago bym to wiedziała. Wyobrażenie go sobie nagiego wystarczyło bym zadrżała
z niecierpliwości.
Mój umysł buntował się, pytając mnie co do cholery robię, ale moje ciało zachęcało
mnie do kontynuowania. Zdecydowałam że mój mózg potrzebuje przerwy i
odrzuciłam zahamowania. Nie żeby było ich wiele... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl