[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolanach. Dotarło do niego, że pewnie zastanawia się, czy nie
powinna go uderzyć.
Nie mógł stłumić uśmiechu.
- Raczej powinnaś, ale okazja minęła. - Cofnął się o krok.
Gdy milczała, dodał: - Miałaś kurz na policzku.
Przesunęła palcami po miejscu, które przed chwilą dotknął.
S
R
- No bo ja i Charlotte... w takim domu jest bardzo dużo pra-
cy.
Zmarszczył czoło.
Wzięłaś się do prac domowych? Przecież nie jesteś moim
pracownikiem.
Nie, jestem intruzem.
-Jesteś... - Próbował znalezć odpowiednie określenie, lecz
żadne nie pasowało. - Jesteś tu gościem. Popatrzyła na niego
przeciągle.
Jeśli nawet, to nieproszonym, ale nie mam żadnych pretensji.
Wdarłam się pod twój dach i wcale tego nie żałuję. Nie ocze-
kuję, że będziesz mnie rozpieszczał. Nie czuję się gościem.
Chcę przez te dwa tygodnie być z Suzy, stać się częścią jej
życia. Tylko po to tu jestem. - Odebrał te słowa jak ostrzeże-
nie. Nie życzyła sobie, by się do niej zbliżał.
Proszę bardzo, rób jak uważasz. Tylko nie czuj się do nicze-
go zobowiązana, bo ja niczego od ciebie nie wymagam i ni-
czego nie oczekuję.
Skinęła głową, lecz nie miał pewności, czy kiedyś nie zasta-
nie jej, jak na kolanach szoruje podłogę. Na tę myśl zrobiło
mu się gorąco.
Co się z nim dzieje? Naprawdę musi częściej wyjeżdżać z
domu.
- Chodzmy, słyszę, że Suzy się budzi.
- Słyszysz takie rzeczy?
Roześmiał się pogodnie.
Ojcostwo wyostrza zmysły. Czasami wydaje mi się, że słyszę
jej płacz, choć jestem daleko od domu. Na szczęście wiem, że
jest przy niej niania.
Jestem pod wrażeniem.
To nic wyjątkowego. Odkrywasz to w sobie, gdy przy-
S
R
wozisz noworodka ze szpitala. Tak bardzo się o nią bałem, że
po nocach prawie nie spałem, tylko wsłuchiwałem się, czy
oddycha. Większość matek reaguje w taki sposób, również
niektórzy ojcowie, ale w przypadku Suzy sytuacja jest nieco
inna.
Musiałeś być dla niej i matką, i ojcem.
Nie uskarżam się. Z przyjemnością się nią opiekuję.
Ona cię uwielbia. Wzruszył ramionami.
Malutkie dzieci już takie są, łatwo je oczarować.
Ból, jaki odmalował się w jej oczach, uświadomił mu, że dla
niej nie było to takie proste.
- Chodzmy, zobaczymy, jak się budzi. - Poprowadził Jackie
do pokoiku Suzy.
Charlotte już tam była.
Zajmiemy się nią, Charlotte. Odpocznij sobie trochę.
Nie muszę odpoczywać, Steven. Nie płacisz mi za nic niero-
bienie. - Znacząco popatrzyła na Jackie.
Nie płacę ci też za obrażanie moich gości - rzekł spokojnie,
ignorując uciszający gest Jackie.
Lubię być użyteczna - pośpiesznie powiedziała Jackie, zwra-
cając się bardziej do niani niż do Stevena. - Chciałabym mieć
również możliwość pomocy przy opiece nad Suzy. Będę tu
tylko przez dwa krótkie tygodnie i zdaję sobie sprawę, że
moja wiedza na ten temat jest bardzo mizerna. Cieszę się, że
mogę wykazać się przy pracach domowych, bo dzięki temu
bardziej się wciągam w tutejszy rytm. I będę głęboko
wdzięczna za wszelkie uwagi i wskazówki związane z opieką
nad Suzy.
Charlotte zamrugała, wyraznie zbita z tropu. Steven patrzył
na Jackie z uwagą. Doskonale potrafi radzić sobie
S
R
z ludzmi. Powinien był się tego domyślić. Musi być w tym
dobra, inaczej by nie odniosła sukcesu w biznesie. Charlotte
skinęła głową i wyszła z pokoju.
Nie powinieneś tak do niej mówić - odezwała się Jackie. -
Wyszło na to, że skarżyłam się na nią.
Przecież nie powiedziałaś o niej złego słowa.
Ale ona tego nie wie i z pewnością poczuła się upokorzona,
że upominasz ją w mojej obecności. Patrzy na ciebie jak w
obrazek.
Steven potarł ręką kark. . - Wiem. Tylko nie mam pojęcia
dlaczego.
Traktuje cię jak syna.
No co ty! - Taki pomysł nigdy nie przyszedł mu do głowy.
Charlotte była po sześćdziesiątce, nie miała rodziny.
Wcale nie żartuję. Nie znam jej, ale na jej miejscu pewnie
przeżywałabym to podobnie. Gdy mówi o tobie i Suzy, w jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]