[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Joe, ale Jacob chwycil go za rami~, zeby go powstrzymae.
- Lepiej, zebys tego nie ogilldal- ostrzegl go Jacob.
- Chc~. Musz~ zobaczye. - Bobby Joe wyrwal si~ i wbiegl do
stodoly.
- To Misty? - Tim Willingham podszedl do Jacoba.
Jacob skinlll gloWll.
Bobby Joe zawyl rozpaczliwie i padl na kolana przy oltarzu. Pozostali
m~zczyzni stali na bacznose, w milczeniu. KaZdy z nich wyobrazal
sobie, co by czul, gdyby ofiarll byla jego siostra.
Jacob dopilnowal, zeby zrobiono wszystko, co trzeba. Powiadomil
przez radiostacj~ inne jednostki, ze Misty zostala odnaleziona. Odnaleziona
za p6zno. Musial im tez powiedziee, ze zab6jca zbiegl.
P6zniej wezwal ekip~ Slldowll,zeby przyjechala na miejsce najszybciej
jak si~ da.
Musi zabezpieczye miejsce zbrodni najlepiej jak potrafi. Najpierw
jednak musi zajlle si~ Bobbym Joe. Kiedy kladl mu r~k~ na ramieniu,
zawolala go Sally.
- Wyczuly zapach.
- Zab6jcy? - Jacob gwaltownie odwr6cil glow~ i spojrzal w twarz
staruszce.
- Mozliwe - powiedziala. - Wybiegly z drugiej strony stodoly.
Lepiej p~dZmy za nimi, bo zostawill nas w tyle.
Rozdziaf 16
Erin Mercer przebudzila si~ izacz~la zastanawiae, co wyrwalo jll ze snu.
Wtedy uslyszala pukanie do drzwi wynaj~tego domu. Kogo licho niesie
bladym switem? Otworzyla oczy i bez okular6w usilowala dojrzee
godzin~ na cyfrowym zegarze. Dalekowzrocznose byla przeklenstwem
ludzi po czterdziestym pilltym roku Zycia, a ona te urodziny obchodzila
cztery lata temu. Natarczywe pukanie nie ustawalo. Erin usiadla,
przysun~la zegar blizej, zeby widziee tarcz~ i zorientowala si~, ze
jest prawie si6dma rano. Zab6jcza pora, jak na kobiet~, kt6ra rzadko
wstawala przed jedenastll.
Zanim zdllZyla narzucie na siebie szlafrok i przejse do salonu,
uslyszala niski, m~ski glos.
- Erin, do licha, jestes tam?! - krzyknlll Wielki Jim Upton na tyle
glosno, ze obudzilby umarlego.
Co on tu robi? Czemu jest tak zdenerwowany? Od poczlltku romansu
rzadko odwiedzal jll cz~sciej niz kilka razy w tygodniu, nigdy rano.
- Jestes tam? Nic ci nie jest? - Zwykle gl~boki baryton Jima pod
wplywem strachu byl jeszcze nizszy.
- Jestem, Jim. - Przeszla pospiesznie przez pok6j. - Nic mi nie
jest.
Przekr~cila klucz i otworzyla drzwi. Jim bez slowa porwaljll w niedzwiedzi
uscisk i pocalowal tak nami~tnie, ze na kilka sekund pozbawil
tchu. Postawil na podlodze i mocno obejmujllc w talii, wprowadzil
z powrotem do domu. Uni6sl wielkll stop~ i zatrzasnlll drzwi.
- Zab6jca zn6w zaatakowal. - Ujlll jej twarz w wielkie, zniszczone
dlonie. - Porwal Misty Harte, kelnerk~ z Jasmine's. Jerry Lee zebral
grup~ m~zczyzn, zeby pomogli policji przeczesywae teren.
- I przyjechales sprawdzie, czy u mnie wszystko w porzlldku, bo
si~ 0 mnie martwisz. - Erin polozyla r~ce na jego dloniach. - Boisz si~,
ze mog~ bye nast~pna.
- Dopiero ci~ znalazlem, kochanie. - Zdj~l dlonie z jej twarzy,
chwycil j~ za r~k~ i spojrzal gl~boko w oczy. - Nie znioslbym, gdybym
tak szybko ci~ stracil.
- Nie stracisz mnie. - Scisn~la jego r~k~.
- Owszem, strac~. Ktoregos dnia spojrzysz na mnie, zobaczysz staruszka
i znajdziesz sobie bardziej zielone pastwiska.
- Zabawny jestes. - Wspi~la si~ na palce i zlozyla krotki pocalunek
na jego ustach. - Tak si~ sklada, ze si~ w tobie zakochalam, Jimie Uptonie.
Jeszcze to do ciebie nie dotarlo?
- Jestem dla ciebie 0 wiele za stary. - Pokr~cil glowl'l:,a potem
przeczesal palcami g~ste, siwe wlosy. - Moglbym bye twoim ojcem.
- Gdyby ludzie 0 nas wiedzieli, pomysleliby, ze jestes moim
podtatusialym sponsorem.
- Ludzie wszystko wiedz~ najlepiej. - Jim usmiechn~l si~ szeroko.
- Jak ci si~ udalo wymkn~e z domu tak wczesnie rano? Reba nie
b~dzie si~ zastanawiae, gdzie jestes?
- Zostawilem karteczk~. Wyjasnilem, ze pewnie dol~cz~ do grupy
poszukiwawczej, ktor~ utworzyl Jerry Lee.
- Powiedziales, ze znikn~la kolejna kobieta. Jest w r~kach zab6jcy?
Czy ona ... nie zyje?
Jim skin~l glow~. Erin wiedziala, ze jej kochanka trapi cos
wi~cej niz troska 0 jej bezpieczenstwo. Od pierwszej chwili, kiedy go
zobaczyla - jak na ironi~, w kosciele - poczula, ze ten duzy, szorstki
m~zczyzna z pi~knymi, niebieskimi oczami j~ poci~a. Byl od niej
o dwadzieScia pi~e lat starszy i w dodatku zonaty. Nie uganiala si~ za
zonatymi m~zczyznami. 'Nigdy. Ale gdyby chciala czekae, az on zrobi
pierwszy krok, to pewnie do tej pory by si~ nie doczekala. Natychmiast
postanowila dowiedziee si~ 0 nim wszystkiego i celowo wpadala
na niego na kazdym kroku. Wlasciwie nie byla w stanie wyjasnie, dlaczego,
ale pragn~la go w sposob, w jaki od dawna nie pragn~la nikogo
ani niczego. Ludzie mogliby s~dzie, ze chodzilo jej 0 pieni~dze, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]