[ Pobierz całość w formacie PDF ]
albumu rocznika 1992-1993, Anne trafiła dokładnie na to, czego się
spodziewała. Wyciągnęła z półki kolejny rocznik, 1993-1994, i
zaczęła kartkować go jak szalona w poszukiwaniu zdjęcia, które
miało potwierdzić jej przypuszczenie. Znalazła je. Gdyby nie była w
tak paskudnym nastroju, zawołałaby: Aha!".
Pozbierała się z podłogi i przycisnąwszy oba roczniki do piersi,
wyszła z pokoju, rozglądając się za Archiem.
Znalazła go w kuchni. Stał i patrzył, jak zwłoki McCalluma znikają
w czarnym plastikowym worku zapinanym na suwak i spoczywają
na noszach, gotowe do wywiezienia. Anne zaciągnęła go na
werandę z tyłu domu i wcisnęła mu do rąk pierwszą księgę, otwartą
na zdjęciu kółka teatralnego liceum Cleveland High. W samym
środku grupy stała Susan Ward, a obok niej -Paul Reston. W wieku
piętnastu lat nie nosiła jeszcze różowej
fryzury, a jej uroda miała dopiero się objawić. Była niewydarzo-ną,
chudą dziewczyną z brązowymi włosami.
- Jezu Chryste - stęknął Archie, a z twarzy w jednej chwili od-
płynęła mu cała krew. - Wygląda identycznie jak wszystkie ofiary.
- Dlaczego podejrzewałeś Restona? - zapytała Anne.
Sheridan, zauważyła to, wahał się przez chwilę z odpowiedzią.
Przesunął palcami po twarzy dziewczyny na zdjęciu, jakby jego
dotyk mógł ją ochronić, cofnąć czas, zapobiec temu, co wtedy się
stało.
- Wczoraj Susan powiedziała mi, że kiedy był jej nauczycielem,
miała z nim kontakty seksualne. A dzisiaj wszystko odwołała.
Dla Anne to, że Susan jako nastolatka spała z Paulem Resto-nem,
nie ulegało najmniejszej wątpliwości.
- To on mordował te dziewczyny - powiedziała krótko.
- Ma alibi. - Archie oparł się o ścianę. - Nie możemy go zgar-nąć na
podstawie starego zdjęcia i domniemania o przestępstwie,
które i tak zresztą wiele lat temu uległo przedawnieniu.
Anne położyła mu na pierwszej księdze pamiątkowej drugą, otwartą
na zdjęciu Susan z przedostatniej klasy. To już była kompletnie
inna dziewczyna. Miała na sobie czarny T-shirt, na ustach czarną
szminkę, a w oczach - bezradność, smutek i zawziętość. I rozjaśniła
sobie włosy. Ale nie farbą do włosów i nie u fryzjera. Wylała na nie
to, co znalazła w domu pod zlewem. Chlorowy płyn do czyszczenia.
- Tutaj chodzi o nią i tylko o nią - powiedziała Anne, zestawiając w
myślach fotografie z kostnicy: białe niczym z marmuru twarze
zamordowanych nastolatek, nabiegłe krwią rogówki, nieludzki
żółtopomarańczowy kolor włosów, niegdyś brązowych. -Kąpie ofiary
w chlorze, aby przemiana była całkowita.
Archie stał bez ruchu, nie odrywając wzroku od strony z księgi
pamiątkowej. Widziała wyraznie, jak przetwarza informacje.
- To chyba jakieś żarty - powiedział cicho, zupełnie jakby mówił do
siebie. Po chwili uniósł głowę i spojrzał na Anne. Twarz miał
zaczerwienioną od nerwowego zniecierpliwienia. - Gdzie Claire i
Henry? - zapytał.
- Jestem - odpowiedziała Claire, wchodząc po schodach na
werandę. - Dzwonił Jeff - Uniosła komórkę, którą wciąż trzy-mała
jeszcze w dłoni. Na jej twarzy malowało się napięcie - Restona nie
ma w domu. Wyszedł ze szkoły o tej samej godzinie co zawsze, ale
nie wrócił jeszcze do siebie. Chłopaki nie mogą go namierzyć,
dopóki się tam nie pokaże. Mam kazać im czekać?
Tylne drzwi otworzyły się z trzaskiem i ukazały się w nich czyjeś
plecy, opięte kurtką z napisem Transport Medyczny". Chłopak,
który wyszedł tyłem na werandę, był w wieku studenckim i ciągnął
nosze na kółkach. Na noszach spoczywały zwłoki McCalluma,
zapakowane w czarny worek. Anne przytrzymała drugie drzwi, te z
siatką przeciw owadom, a chłopak i jego kolega przenieśli nosze
nad progiem i ustawili na werandzie.
- Znalezć go - powiedział Archie do Claire, próbując wyciągnąć z
kieszeni komórkę. %7łeby to zrobić, musiał sięgnąć ponad zwłokami
fizyka i oddać Anne obie księgi pamiątkowe. - I aresztować. To on
jest naszym mordercą. Zdobyć nakaz rewizji w jego domu. I wysłać
kilku mundurowych pod adres Susan Ward. Wykonać natychmiast.
Pracownicy służby transportowej znieśli nosze po schodach i zaczęli
je toczyć wąskim chodnikiem prowadzącym do podjazdu. Kółka
zazgrzytały bezlitośnie na betonowych płytach.
Anne spojrzała na otwartą stronę trzymanej w rękach księgi. Na
marginesie obok zdjęcia jakiegoś chłopaka, najwidoczniej ucznia
McCalluma, widniał nabazgrany dopisek: Na razie, panie M. Już
mnie tam nie ma. Miłego życia".
44
Susan nie odbierała ani komórki, ani domowego telefonu. Archie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]