X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niedługo zacznie palić ludzi.
W końcu musiałem odpłynąć, bo nagłe obudził mnie głos Alice, dzwięczący tuż obok mojego
lewego ucha.
- Tom - mruknęła niewiele głośniej od szeptu. -Tu coś jest. Siedzi w kącie piwnicy.
Gapi się na mnie i wcale mi się to nie podoba.
Alice miała rację, wyczuwałem czyjąś obecność w ką�cie, czułem też chłód. Włoski na karku
jeżyły mi się po�woli. Pewnie to znów tylko dusiciel Matty Burnes.
- Nie przejmuj się, Alice - powiedziałem. - To tylko duch. Postaraj się o nim
zapomnieć. Póki się nie bo�isz, nie może cię skrzywdzić.
_ Nie boję się. Przynajmniej nie teraz - na chwilę j^yała- ~ Ate bałam się w tamtej celi. Nie
zmrużyłam oawet oka przez te wszystkie krzyki i hałasy. Niedłu�go znów będę mogła spać.
Wolałabym tylko, żeby so�bie poszedł, nie przystoi tak się gapić.
_ Nie wiem, co teraz począć - oznajmiłem, myśląc o stracharzu.
Alice nie odpowiedziała, jej oddech znów się wydłu�żył. Spała. Ja także musiałem zasnąć, bo
nagle obu�dził mnie hałas.
Słyszałem tupot ciężkich butów. Ktoś był w kuchni nad nami.
184
D
rzwi uchyliły się ze skrzypnięciem i pomieszcze�nie zalał blask świecy. Ku mojej uldze,
stwierdzi�łem, że to tylko Andrew.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę - rzekł. W ręce trzymał niewielką paczkę. Położył ją na
ziemi i usta�wił świecę obok mojej, po czym skinieniem głowy wskazał Alice, wciąż
pogrążoną w głębokim śnie, lecz teraz leżącą na boku, plecami do nas, z głową oparta na
dłoniach. - A to kto? - spytał.
- Kiedyś mieszkała w pobliżu Chipenden - odpar�lem- " Nazywa się Alice. Pana
Gregory'ego tam nie było, zabrali go na górę na przesłuchanie. Andrew ze smutkiem pokręcił
głową. _ Brat Peter mówił to samo. Doprawdy miałeś pe�cha- Pół godziny pózniej i John
wróciłby do celi, do pozostałych. A tymczasem uciekło jedenastu, lecz pię�cioro złapano
wkrótce potem. I to nie koniec złych wieści. Ludzie Kwizytora aresztowali brata Petera na
środku ulicy, tuż po tym, jak wyszedł z mojego warsz�tatu. Widziałem wszystko z okna na
piętrze. To moje ostatnie chwile w tym mieście. Teraz pewnie przyjdą po mnie, ale nie
zamierzam czekać, by odpowiadać na ich pytania. Zamknąłem już kram, narzędzia mam w
wozie. Jadę na południe, z powrotem do Adlington, gdzie kiedyś pracowałem.
- Przykro mi, Andrew.
- Niesłusznie. Któż nie zechciałby pomóc rodzone�mu bratu? Poza tym nie jest tak zle:
tylko wynajmo�wałem tutejszy warsztat, a fach mam w rękach. Za�wsze znajdę pracę. Masz
- otworzył paczkę. -Przyniosłem ci coś do jedzenia.
- Która to godzina? - spytałem.
- Parę godzin przed świtem. Zaryzykowałem przy�wodząc tutaj, po ostatnich
wypadkach połowa miasta
186
187
nie śpi. Mnóstwo ludzi zebrało się w wielkiej sali prz Rybackiej Bramie. Kwizytor urządził
tam szybki są,j nad więzniami, którzy mu jeszcze pozostali.
- Czemu nie zaczekał do rana? - zdziwiłem się.
- Wówczas zjawiłoby się jeszcze więcej ludzi -jaśnił Andrew. - Chce to załatwić, nim
pojawi się p0. ważniejsza opozycja. Część mieszczan jest przeciwna temu, co robi Kwizytor.
A co do stosów, zapłoną dziś wieczór, po zmroku, na Wzgórzu Wici w Wortham, na
południowym brzegu rzeki. Kwizytor będzie miał ze sobą mnóstwo zbrojnych na wypadek
kłopotów. Jeśli zatem masz choć trochę rozumu, zostaniesz tu do zmierzchu, po czym
wyruszysz w drogę.
Nim jeszcze zdążył odpakować paczkę, Alice przekrę�ciła się i usiadła. Może wyczuła
zapach jedzenia albo od początku słuchała, udając tylko, że śpi. W zawiniątku znalazły się
plastry szynki, świeży chleb i dwa duże po�midory. Bez słowa podziękowania Alice zaczęła
zajadać, po krótkim wahaniu dołączyłem do niej. Byłem bardzo głodny, a wyglądało, że nie
ma już sensu pościć.
- No, ruszam w drogę - oznajmił Andrew. - Biedny John, ale nic już nie możemy
poradzić.
- Czy nie warto jeszcze raz spróbować go ocalić? -spytałem.
tfje, dość już zrobiłeś. Pojawienie się na sali było�by zbyt niebezpieczne, a wkrótce biedny
John wraz z resztą nieszczęśników pod zbrojną strażą ruszy do Wortham, gdzie spłonie
żywcem.
 A co z klątwą? - spytałem. - Sam mówiłeś, że jest przeklęty i ma umrzeć sam pod ziemią, nie
na wzgórzu.
_ A, klątwa. Nie wierzę w nią bardziej niż John. Po prostu rozpaczliwie starałem się go
powstrzymać przed walką z Morem w czasie, gdy w mieście przeby�wa Kwizytor. Nie,
obawiam się, że los mojego brata jest już przesądzony. Musisz stąd uciekać. John
wspo�mniał mi kiedyś, że w pobliżu Caster mieszka stra-charz. Ma na oku północne granice
Hrabstwa. Wspo�mnij mu nazwisko Johna, a może przyjmie cię do terminu. Był kiedyś
jednym z jego uczniów.
Andrew skinął głową i odwrócił się do wyjścia.
- Zostawię wam świecę - rzekł. - Powodzenia w drodze. A gdybyś kiedyś potrzebował
dobrego ślu�sarza, wiesz, gdzie się zgłosić.
To rzekłszy zniknął. Słuchałem, jak wspina się na schody i zamyka tylne drzwi. W parę minut
pózniej Alice zlizywała sok z pomidora z palców. Zjedliśmy czystko, co do okruszka.
- Alice - zagadnąłem. - Chcę pójść na proces. Może
188
189
nadarzy się szansa, by pomóc stracharzowi. IdZj ze mną? Jej oczy rozszerzyły się.
- Pomóc? Tom, słyszałeś, co Andrew mówił, nic Sjc nie da zrobić. Co poczniesz wobec
zbrojnych strażni. ków? Nie. Bądz rozsądny, nie warto ryzykować. P0ZA tym, czemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.