[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i nerwowe ruchy palców.
Podniós� g�ow� i rzek� cicho:
Musz� si� naradzi� z kolegami, Wiero Iwanowna! Jutro dam odpowiedx. Spotkamy si�
tu o tej samej godzinie przy tym stoliku...
Skin�� na kelnera, zap�aci� i, ze szczerym uSmiechem na twarzy uScisn�wszy d�o� nowej
znajomej, wyszed�.
D�ugo kr��y� po mieScie, a� wreszcie, obejrzawszy si� doko�a, szybko skierowa� si� do
dzielnicy Schwabig i znikn�� w podwórku starej, doS� brudnej kamienicy.
Wpad� do ma�ego mieszkania i zawo�a� do kobiety, krz�taj�cej si� w kuchni:
Moja droga! Rzu� do wszystkich djab�ów to pitraszenie i le� natychmiast po Parwusa,
Bobrowa i Ró�� Luxemburg. Powinna by� u Parwusa. Niech przychodz� tu, nie zwlekaj�c ani
chwilki. Od nich wpadnij do naszego zecera Blumenfelda i zawo�aj go tu. Tylko si� Spiesz,
Spiesz! Periculum in mora!
Mówi� weso�ym g�osem. By� w wybornym humorze.
W godzin� póxniej, wci�� kr���c po pokoju, opowiada� zebranym towarzyszom o schadz-
ce w piwiarni i zako�czy� s�owami:
Przebiegli s� �andarmi czcigodni �opuchin, Siemiakin, von Kotten, Klimowicz, Har-
ting, ale i W�odzimierz Uljanow, chocia� znany tu jest jako niewinny bu�garski lekarz Jorda-
now, ma olej w g�owie! Cha-cha-cha! Chc� oni wSlizgn�� si� do naszej organizacji, okupiw-
szy si� 3000 marek. Rwietnie! Ja pieni�dze wezm�, bo wtedy rozdmuchamy nieco nasz�
85
Iskr� . Nie�atwo podsyca� j� temi groszami, które zbieraj� ubodzy towarzysze i posy�aj� nam
przez Babuszkina, Lepeszy�skiego, Skubika i Goldmana... 3000 marek to ogromna suma!
Wezm� j�, a �andarmów w pole wyprowadz�! Ho, ho, wyprowadz�!
Rmia� si� na g�os i zaciera� r�ce.
Jednak towarzysze zaprotestowali. Milcza�a tylko, jak zwykle, Nadzieja Konstantynówna,
wpatrzona w m�a, jak w t�cz�.
Atak rozpocz�� Parwus, gadatliwy nadmiernie, zapalaj�cy si�, jak kupa suchej s�omy, tupa�
nogami, wymachiwa� r�kami i wprost odchodzi� od zmys�ów:
Bra� pieni�dze od �andarmów i szpiegów? To zbrodnia, zdrada! Tego nam nigdy nie
przebaczy Plechanow, grupa WolnoSci Pracy , nasza i inne pokrewne partje. Pami�ta� nale-
�y, �e...
Mówi� ca�� godzin� i mówi�by jeszcze, gdyby nagle nie przyskoczy� do niego Uljanow i,
mru��c oczy, zimnym, straszliwie spokojnym g�osem oznajmi�:
DoS�! Ja pieni�dze od �andarmów wezm�! Plu� chc� na to, co szczeka� b�d� g�upcy
i co pomySl� pokrewne partje! Istnieje cel, to przedewszystkiem, a jak� si� drog� do niego
d��y, jest to oboj�tne dla mnie!
Bobrow nerwowym ruchem podniós� ramiona i skrzywi� si�.
Spostrzeg� to Uljanow i, patrz�c na niego badawczo, powtórzy�:
Ja te pieni�dze wezm�!... Chodzi wam o bur�uazyjn� przyzwoitoS� ? Dlaczego� wtedy
przyklasn�liScie mi, gdy zorganizowa�em napad na poczt� w Tule i zdoby�em kilka tysi�cy
rubli? Przecie� zgin�y wtedy nietylko pieni�dze bur�ujów, lecz i biednych ch�opów, ubogich
robotników, a wy wo�aliScie: brawo, brawo! odrzu�cie przes�dy, towarzysze! A nie bójcie
si�! Ca�� odpowiedzialnoS� bior� na siebie. Cha! Cha! Ca��! Ca��! Jak si� mówi w liturgji: I
teraz, i zawsze, i na wieki wieków!
Spór urwa� si�. Uljanow uSmiechn�� si� i rzek�:
Towarzyszu Bl�menfeld, wy znacie wszystkich Rosjan w Lipsku, Drexnie i Mona-
chjum...
I w Berlinie! dorzuci� zecer z dum�.
I w Berlinie! zawo�a� Uljanow ze Smiechem... Jutro przed 11-t� zajrzyjcie do piwiar-
ni i powiedxcie, kogo to do mnie podes�ali �andarmi? Powiedzia�a mi, �e si� nazywa Rosz-
czyna... B�d� czeka� na rogu wieSci od was i wtedy dopiero pójd� po pieni�dze.
D�ugo jeszcze rozmawiali ze sob� towarzysze. W�odzimierz Uljanow z tak� rozbrajaj�c�
prostot� i przekonywuj�c� si�� uspokaja� ich rewolucyjne sumienie, �e wkrótce Smiali si�,
wyobra�aj�c sobie g�upie miny agentów ochrany carskiej, z�apanych na lep tak �atwej prowo-
kacji.
Po ich odejSciu, Uljanow, uSmiechaj�c si� chytrze, podyktowa� Krupskiej kilka listów do
najbli�szych przyjació�, opisuj�c ca�e zajScie, swój plan i postanowienie nie zwraca� si� do
zara�onych bur�uazyjnemi przes�dami Martowa, Akselroda i Potresowa, którzy stan�liby mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
