[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mimo ze do omówienia byly rzeczy bardzo powazne, Ambegen z trudem powsciagal usmiech, widzac
na raz tak wielu dowódców, poubieranych juz w tuniki podsetników (których nie omieszkal przywiezc z
Toru), zadowolonych, dumnych, zerkajacych z ukosa na bialo zakonczone, wycinane w pólokragle zeby
rekawy i dolne brzegi swych okryc. Tereza próbowala, jak na weteranke przystalo, nie obnosic sie ze
zbytnia radoscia - ale mloda, dwudziestotrzyletnia natura co i rusz brala góre. Pare razy usmiechnela sie
lekko, chyba bezwiednie, czyniac swa nieladna buzie jeszcze brzydsza. Ambegen jednak widzial w tych
zadowolonych twarzach potwierdzenie slusznosci swej decyzji - dobrze zrobil, nie zwlekajac z
awansami. Wysokie morale dowódców wplywalo na morale zolnierzy i bylo tak, ze przez prosty w
koncu zabieg, polegajacy na wreczeniu kilku inaczej skrojonych i obszytych, mundurowych tunik,
pomnozyl bojowa sile Erwy przez dwa.
Najpierw zatwierdzil reorganizacje garnizonu, kulawo, ale jednak, przeprowadzona jeszcze przez
Rawata. Zmienil tylko jedno: cala jazde, w skladzie dwóch klinów i jednej pólsetki, zebral w jedna
kolumne i przydzielil Terezie, podsetnikom zostawiajac piechote w postaci samodzielnych klinów, jak
chcial Rawat (bardzo slusznie zreszta; nikt poza Tereza nie mial wystarczajacego doswiadczenia, by
dowodzic czyms wiecej niz klin). Potem poruszyl sprawe rozbudowy stanicy; komendant Rawat, snujacy
plany przymierza z Alerem, wyraznie nie mial glowy do tak przyziemnych spraw... Przy stanicy raczej
dlubano, nizli prowadzono jakies prace. Na sam koniec zostala sytuacja ogólna. Ambegen chcial, by
nowi oficerowie zaczeli jasno sobie zdawac sprawe, iz uczestnicza w czyms wiekszym, niz opedzanie sie
Erwy przed chmarami zlotych i srebrnych Alerów.
- Wkrótce nadejda posilki. - powiedzial. - Zakonczono koncentracje póllegionów w okregach
miejskich Riny i Rapy, te sily juz tutaj ida. W Rapie pozostal póllegion strazy morskiej, oddzialy tego
samego póllegionu zastapily tez tymczasowo garnizon miejski Riny. Lacznie spod Riny i Rapy przybeda
dwa legiony o pelnych stanach, razem póltora tysiaca zolnierzy. Glównie lekka piechota.
- Piechota? - zdziwil sie ktos nieglosno i zaraz umilkl skonfundowany.
Ano wlasnie... Ambegen w zaden sposób nie okazal zniecierpliwienia, choc mialby do tego powody.
Chcial wierzyc, ze nowi oficerowie sprawdza sie w polu. Na razie jednak wykazywali braki elementarnej
wiedzy. No trudno. Mial przynajmniej okazje, by utwierdzic czyjs autorytet...
- Lekka piechota powtórzyl. - To okregi miejskie, przypominam. Tereza, wytlumacz obszerniej.
Chce, zeby wszyscy mieli jasny obraz sytuacji.
Setniczka nie byla oficerem z przypadku. Ambegen mial swiadomosc, ze wiedza tej dziewczyny -
znacznie mlodszej, niz niektórzy sluchacze - nie przejdzie bez wrazenia. Dobrze, by zaczeli zdawac sobie
sprawe, ze dowódca to ktos, kto nie tylko krzyczy: Marsz, marsz! i prowadzi zolnierzy do ataku.
- Pólnocna Granica - spokojnie zaczela Tereza. Mówila nieglosno, prawie cicho, jakby dobrze wiedzac,
ze jest to najlepszy sposób na przykucie uwagi sluchaczy. - Dwa Wojskowe Okregi Zachodnie z
dowództwem w Rewinie, i dwa Wschodnie, z dowództwem w Torze. Okregi zachodnie zaopatrywane i
uzupelniane sa przez miejski okreg Trzech Portów, okreg stoleczny, jak wszyscy wiedza, mam nadzieje.
Ktos zasmial sie krótko i umilkl.
- W Kirlanie stoi Gwardia Cesarska, wiec zolnierzy dla zachodnich okregów szkola tylko Kanaza i
Donar. Mówiac Kanaza i Donar mam na mysli, ze tam znajduja sie dowództwa garnizonów miejskich, a
w Kanazie ponadto dowództwo wszystkich sil okregu. Kanaza i Donar, jako miasta portowe, strzezone
sa przez zolnierzy strazy morskiej, nie legii. Okregi wschodnie, a wiec my, zaopatrywane sa przez Rine i
Rape. To takze sa porty, chociaz Rina nie lezy nad morzem. Docieraja jednak do niej pelnomorskie
zaglowce, a to dzieki Lawii, bardzo glebokiej i szerokiej w dolnym biegu. Kazde z tych miast strzezone
jest przez póllegion strazy morskiej. Wynikaloby z tego, ze wszystkie cztery miasta, zaopatrujace cztery
wojskowe okregi, moga przyslac najwyzej zolnierzy piechoty morskiej. Wybornych w walkach
abordazowych z piratami i odpornych na morska chorobe.
Cisza. Podsetnicy próbowali chyba dociec, czy setniczka mówi powaznie. Ambegen z trudem
powsciagal usmiech.
- Okregi miejskie to jednak nie tylko wielkie miasta - podjela po krótkiej przerwie Tereza. - Oprócz
strazy morskiej, we wszystkich okregach stacjonuja jeszcze sily Legii Armektanskiej. W okregu Rapy
póllegion, a w okregu Riny az dwa póllegiony. Sa to oddzialy o pelnych stanach bojowych, nie
pokojowych, jak w innych czesciach cesarstwa. A dlatego, ze nadwyzki zolnierzy kierowane sa do nas,
w celu wyrównania poniesionych strat. Poza miejskimi murami, rozproszone sa po okregach nieduze
garnizony piechoty i jazdy, wystarczajace do zapewnienia spokoju i wyszkolenia odpowiedniej liczby
zolnierzy dla stanic, jednak w sumie jazda stanowi mniejszosc wojsk. Teraz nie chodzi o uzupelnienia,
tylko o skierowanie pod Pólnocna Granice, do nas, calych rozporzadzalnych sil. Przyjdzie wiec tutaj
piechota z patroli miejskich. Nie tylko taka... ale glównie taka. Ponadto póllegion marynarzy z Riny... czy
tak, panie? - zwrócila sie do nadsetnika. - Mówiles o dwóch pelnych legionach, a takze o tym, ze czesc
strazy morskiej z Rapy przerzucono do Riny?
Ambegen skinal glowa.
- Wlasnie tak - powiedzial. - Nie od dzis wiadomo, ze przychodzace do stanic uzupelnienia to zolnierz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]