X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To zrozumiałe - odrzekła Muriel, otwierając drzwi do ba-
wialni dziewcząt. - Ojciec mówi tak samo.
Och, Cam! - pomyślałam, gdy jego dwie córeczki biegły mi
na spotkanie, mam nadzieję, że stanę na wysokości zadania
i okażę się dla nich dobrą piastunką.
Dużo bym wtedy dała, aby zobaczyć, że on wchodzi właśnie
do pokoju.
Zadzwonił do mnie pózniej, gdy znalazłam się już w łóżku.
Spytał przede wszystkim o Lillian, a potem powiedział, jak
bardzo za mną tęskni i jak mnie kocha.
Po telefonie Cama poczułam się znacznie spokojniejsza.
Ostatni raz zajrzałam do Lillian - spała głęboko, a z jej spokój-
nej twarzy, widocznej w kręgu światła z nocnej lampki, zaczęły
ustępować wypieki - i sama też poszłam spać.
Nie wiem dokładnie, która była godzina, gdy się obudziłam.
W pokoju panowały egipskie ciemności. Nieprzytomnie wycia-
gnęłam rękę na poduszkę Cama, zapominając na chwilę, że go
nie ma, że wyjechał do Londynu i już-już prawie zasypiałam
na nowo, kiedy usłyszałam krzyk.
Pomyślałam zrazu, że to może sowa, ale po chwili pojęłam,
że to krzyk dziecka. Nasłuchiwałam z zapartym tchem, ale
krzyk się nie powtórzył. Wciąż nie byłam pewna, czy się nie
przesłyszałam, gdy dotarł do mnie nagle odgłos kroków z kory-
tarza. Ktoś zastukał lekko i drzwi uchyliły się, skrzypiąc w za-
wiasach.
- Zpisz, Kate?
- Ach, to ty Muriel! Wejdz.
- Pomyślałam, że mógł cię obudzić ten krzyk i jesteś zanie�
pokojona. Przyszłam ci tylko powiedzieć, że to Debbie przyśnił
się jakiś koszmar.
scandalous
- Debbie?... - powtórzyłam, wciąż w półśnie.
- Tak. Ale już wszystko dobrze, nie martw się. Dobranoc.
Oprzytomniałam na dobre, gdy Muriel zamknęła za sobą
drzwi. Usiadłam na łóżku, zapaliłam lampkę i odgarnęłam
włosy z oczu. Budzik wskazywał drugą w nocy. Biedna Muriel,
pomyślałam, na straży dzień i noc. Powinnam sama wziąć się
energiczniej do opieki nad dziewczynkami. Kto to słyszał, żeby
młoda osiemnastoletnia dziewczyna musiała czuwać jak matka
nad trzema przybranymi siostrami!
Postanowiłam porozmawiać o tym z Camem, gdy wróci. Mo�
że mu się wydaje, że wystarcza jej do szczęścia pracownia
i malarstwo, ale przecież powinna spotykać się częściej z ró�
wieśnikami. Gdzie się, na przykład, podziewa ten młody Lo-
gan? Mieszkałam w Quarry już od dwóch tygodni i jeszcze go
tu nie widziałam. Rano powiem Muriel, żeby jeszcze tego sa�
mego dnia zaprosiła go na obiad. Właściwie to dotychczas nie
poznałam żadnych znajomych Cama. Na pewno ma tu jakichś,
nawet jeżeli nie mieszkają blisko. To dziwne, że nikt nas nie
odwiedza. Może do ludzi nie doszły jeszcze słuchy, że Cam się
znów ożenił.
Wzięliśmy cichy ślub w londyńskim magistracie, a świadka�
mi byli tylko Joanne i wspólnik Cama. To był przecież trzeci
ślub mojego męża, toteż rozumiałam i szanowałam jego pra�
gnienie, żeby ceremonia miała możliwie jak najbardziej pry�
watny charakter. Dopiero teraz zabolało mnie, że nawet naj�
bliższych sąsiadów nie powiadomił o moim istnieniu.
Szybko jednak wyzbyłam się tego przykrego uczucia. Ko�
chaliśmy się tak bardzo, że wcale nam nie zależało na kłopotli�
wym towarzystwie innych. Przybrana rodzina całkiem nam
wystarczała. Ale Muriel potrzebowała czegoś więcej, i zamie�
rzałam dopilnować, by zapraszała swojego przyjaciela, gdy tyl�
ko będzie miała na to ochotę.
scandalous
Rozdział 4
W
nocy Lillian znowu podskoczyła temperatura. Nad ranem
twarz miała rozpaloną gorączką, a pod oczyma duże ciemne
kręgi. Muriel uważała, że nie należy wzywać lekarza, ale po�
nieważ do obiadu dziecku się nie polepszyło, zdecydowałam,
że ostrożność nie zawadzi.
Doktor Carnes nie chciał słuchać żadnych przeprosin.
- Oczywiście, że zaraz przyjadę, pani Rivers. Ma pani pełne
prawo wzywać mnie w razie jakichś obaw. Proszę się w ogóle
nie martwić i dzwonić, kiedy pani zechce.
Nie znałam wielu ludzi z Yorkshire, ale pomyślałam, że jeśli
wszyscy są tacy jak nasz młody doktor i pani Meadows, to chy�
ba ich bardzo polubię. Mieli w sobie dużo ciepła i życzliwości,
o którą niełatwo dziś w Londynie.
Pani Meadows była wspaniałą kobietą, pracowitą i łagodną.
Nie znalazłam jakoś do tej pory czasu, by z nią porozmawiać,
ale dziś rano pomogłam jej posłać łóżka i sprzątnąć u dzieci,
a przy tej okazji zaprzyjazniłyśmy się. Była kopalnią wiadomo�
ści o tutejszych, w większości spokrewnionych rodzinach, któ�
re najwyrazniej mieszkają tu od wieków.
Obcy, jak ich nazywała, powprowadzali się do pobliskich
miast, głównie do nowych osiedli, które jeszcze nie zdążyły
wchłonąć naszej wioski. Nie miała dobrego zdania o porzuca�
niu starych dobrych obyczajów i nie znosiła wszystkiego, co za�
grażało stabilności świata, jaki pamiętała z dzieciństwa. Za�
pracowana, z chłopskiej rodziny, była ucieleśnieniem tego, co
my, londyńczycy nazywamy solą ziemi: odpowiedzialna i bez
scandalous
wymagań - wiodła uporządkowane, zdyscyplinowane życie,
całkowicie oddana swojej rodzinie. A przy tym doskonała ku�
charka.
Poszłyśmy do kuchni coś przekąsić i przy stole stała się bar�
dziej wylewna.
- Co ja się namartwiłam, kiedy mi Muriel powiedziała, że
ojciec chce się ożenić z młodą dziewczyną! - zwierzyła się. -
Pomyślałam, że będzie pani jak te trzpiotki z Londynu. Ale pa�
ni okazała się inna. Jestem zadowolona, że pani do nas przyje�
chała. Pan Rivers często nas opuszcza, a wszystkie maluchy na
mojej głowie, to trochę za dużo jak na moje siły.
Nalała dwie następne filiżanki herbaty i spojrzała na mnie
zawstydzona.
- Może nie powinnam tego pani mówić, ale czuję, że to mój
obowiązek. Gdyby nie dziewczynki, już dawno by mnie tu nie
było. Mojemu mężowi wcale nie w smak, że tu pracuję. Wolał�
by, żebyśmy się wyprowadzili ze starego domu i znalezli sobie
nowe mieszkanie we wsi.
- Doskonale go rozumiem - odrzekłam. - Nie każdy chce
gniezdzić się w małym domku. Ale przecież pani mąż jest tu
ogrodnikiem już od dość dawna. Nie żal by mu było porzucać
takie piękne miejsce?
- A byłoby - przytaknęła drobna i pulchna kobieta. - Ale
wolałby to, niż godzić się na moją pracę w tym domu.
W tonie jej głosu było coś takiego, że spojrzałam na nią
zdziwiona.
- W tym domu?... - powtórzyłam.
- Ma złą sławę - powiedziała nieśmiało. - I nie ma się cze�
mu dziwić.
Westchnęłam. Nietrudno zrozumieć, że skoro w ciągu trzech
lat doszło tu aż do dwóch tragedii, Quarry zyskało reputację
miejsca, które przynosi nieszczęście. Tutejsi ludzie nie są
szczególnie przesądni, ale niewątpliwie niektórzy z nich wie�
rzyli, jak mała Lillian, w duchy.
- Ale pani chyba nie wierzy, że w tym domu straszy, pani
Meadows? - spytałam ciekawa, co powie.
scandalous
Jej twarz przybrała nieprzenikniony wyraz. Natychmiast
przeszła na temat Muriel.
- Wiem, że pod pewnymi względami było jej ciężko w życiu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.