[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawsze należało do Cy Harden.
- Ale nie zostałeś u Hardenów.
Smith zaśmiał się cicho.
- Nie pokłóciłem się ze starym Hardenem, ale byliśmy za
bardzo do siebie podobni, żeby dłużej współpracować. Poza
tym po urodzeniu drugiego dziecka Kip zrezygnowała z pra
cy w Tennison Corporation i została wiceprezesem spółki na
leżącej do Hardenów. Moje miejsce zajął jej były szwagier. Ja
przestałem być potrzebny. - Chrząknął. - Poza tym Harden
nigdy nie polubił Kruszynki. Myślę, że w grę wchodziła uta
jona jaszczurofobia.
2 0 4 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- A może to był pretekst, by pozbyć się konkurencji?
- zaśmiał się Marcus.
Smith wzruszył ramionami.
- KtoÅ› tak przystojny i utalentowany jak ja musi wzbu
dzać zazdrość większości mężczyzn - stwierdził.
Marcus roześmiał się.
- Dobrze się stało, bo dzięki temu trafiłeś do mnie. Gdy
Delia wróci, będziesz mi potrzebny bardziej niż kiedy
kolwiek. Zamierzam zapoczątkować nową dynastię - do
dał i posmutniał na wspomnienie dziecka, które stracił, nim
zdążył się dowiedzieć o jego istnieniu. - Dzieciaki są takie
miłe - dodał, gdy otrząsnął się z ponurego nastroju. - Mam
bardzo ładny materiał w niebieskie i różowe wzory i jeszcze
parę innych. Myślę, że wyjdzie z tego piękna kompozycja...
Wyszedł, a Smith uśmiechnął się od ucha do ucha.
ROZDZIAA 13
Delia uwielbiała Boże Narodzenie. Była to jej ulubiona
pora roku. W Jacobsville pojawiły się świąteczne dekoracje.
Rynek przyozdobiono girlandami z sosnowych gałęzi i łań
cuchami kolorowych światełek, a na drzwiach domów zawi
sły wieńce z dzwoneczkami i kokardą. W każdym prawie ok
nie stała choinka, a na trawnikach ustawiono figurki renife
rów i Zwiętych Mikołajów.
Ta odświętna atmosfera sprawiła też, że Delii łatwiej było
myśleć o przeszłości, choć nie przebolała utraty dziecka
i Marcusa. Jednak w miarę upływu czasu ból stawał się mniej
dojmujący. Zatęskniła za Barb i Barneyem. Nie rozmawiała
z nimi, ale wysłała im kartkę na Zwięto Dziękczynienia i do
stała odpowiedz. Miała nadzieję, że nim przyjdzie Gwiazdka,
zaczną znów ze sobą rozmawiać i spotkają się przy wigilij
nym stole. Tym bardziej że Barb i Barney zawsze spędzali
z nią święta.
Było jej przykro, że potraktowała ich tak surowo. Oddanie
jej na wychowanie matce na pewno nie przyszło im łatwo,
podobnie jak utrzymywanie tego w tajemnicy przez tyle lat.
Kochali ją. I ona także ich kochała. Jednak powinni powie
dzieć jej prawdę znacznie wcześniej.
Czasami zastanawiała się, czy Marcus odzyskał pamięć.
Pewnie nie, bo nie próbował się z nią skontaktować przez te
206 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
wszystkie miesiące. Z drugiej strony, skąd pewność, że by się
odezwał, nawet gdyby sobie wszystko przypomniał? Prze-
cież patrzył na nią tak obojętnie i mówił wprost, że mu się nie
podoba. Nie ukrywał, że zawsze wolał kobiety piękne i ele-
ganckie, jak Roxanne Deluca. Może rzeczywiście chciał się
odegrać na Roxanne, a do niej poczuł tylko chwilowy po
ciąg? Trzeba przyznać, że taka wersja była bardzo prawdopo
dobna. Pokłócił się z narzeczoną, uwiódł Delię, a potem do
padły go wyrzuty sumienia. Dlatego nie chciał się z nią kon
taktować po wspólnie spędzonej nocy. Co by tu mówić, był
zaręczony. A może nawet jest już żonaty? Może amnezja była
mu w sumie na rękę, bo nie musiał się tłumaczyć przed
Roxanne ze swojej zdrady.
Napisała do Smitha, pod adres Bow Tie", nie podając na
kopercie ani swojego nazwiska, ani adresu. Ku jej zdumieniu,
natychmiast odpisał. Z jego listu dowiedziała się, że był jesz
cze jeden zamach na życie Marcusa, ale wyszedł z niego cało.
Winni siedzieli w więzieniu, w tym szef mafii z Miami, który
zlecił morderstwo, oraz dobrze jej znany Fred Warner. Smith
prosił ją, by nikomu o tym nie mówiła. Jakby kogokolwiek
w Jacobsville mogło to interesować! Ucieszyła ją jednak wia
domość, że Marcus przeżył, i nic już mu nie grozi, nawet jeśli
poślubił Roxanne Deluca. Czy to jednak nie dziwne, że mor
dercę nasłał na niego gangster, z którego córką był zaręczo
ny? Gdzie w tym wszystkim sens?
Z listu Smitha jasno wynikało, że Marcus nie był przestęp
cą i że współpracował z FBI, które zamierzało ukrócić niele
galne interesy. Jak na ironię, nie miało to dla niej aż tak
wielkiego znaczenia, bo pokochała go bez względu na jego
przeszłość. Smith już się więcej nie odezwał. Może wspo
mniał Marcusowi o tym, że do niej napisał, a on zakazał mu
dalszych kontaktów?
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 207
Było jej ciężko na sercu, bo choć starała się, jak mogła, nie
udało jej się wymazać Marcusa z pamięci. Co noc śniła o nim
i ciągle o nim myślała - kiedy zszywała fragmenty patchwor
ków, a także podczas prowadzenia kursów. Jej życie stało się
puste i jałowe jak nigdy przedtem. Nieszczęściem okazała się
dla niej strata dziecka. Zawsze lubiła małe dzieci i marzyła
o tym, by któregoś dnia mieć własne. Teraz nie mogła nawet
patrzeć na ubranka dziecinne, na zabawki, mebelki czy foto
grafie przedstawiające dzieci i wnuki jej klientów. Ich widok
napawał ją wielkim żalem.
Na szczęście stopniowo odzyskiwała spokój ducha. Czuła
się teraz znacznie bardziej dorosła. Stała się pewna siebie
i mniej nieśmiała w kontaktach z ludzmi. W tym smutnym
okresie dojrzała emocjonalnie i okrzepła. Nie przestała tęsk
nić za Marcusem. Boże, jak ona za nim tęskniła!
Właśnie kończyła skracać drugi rękaw przerabianej koszu
li, kiedy usłyszała dzwonek od frontu, gdzie miała malutki
kantorek, w którym przyjmowała klientów. Odłożyła koszulę
na stolik i z przyklejonym do twarzy uśmiechem podeszła do
drzwi. Nie zwróciła uwagi na to, że gość nie wszedł do
środka, jak to robili wszyscy jej klienci.
Kiedy zobaczyła kto to, wrosła w ziemię i nie mogła wy
krztusić słowa. W progu stał Marcus. Schudł w ciągu ostat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]