[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jego rumieńce ustąpiły miejsca trupiej bladości.
- W każdym razie, Ed, pamiętaj, że ona to wszystko wymyśliła, aby pobudzić twoje
zainteresowanie.
Napisałem mu dwa nazwiska psychologów - specjalistów od kłopotów małżeńskich, chociaż
podejrzewałem, że nie skorzysta z usług żadnego z nich.
Podałem mu kartkę.
- Są naprawdę dobrzy - zapewniłem.
Nadal był w szoku. Do niektórych ludzi najbardziej przemawiają pieniądze. Ed Ravell był
jednym z nich.
- Ile jestem winny? - zapytał z wyraznym lękiem. Spojrzałem na zegarek.
- Biorę setkę za godzinę - oznajmiłem. - Nam zajęło to jakieś pół godziny, więc pięćdziesiąt
dolców wystarczy.
- Kiedyś nie byt pan taki drogi - zauważył. Uśmiechnąłem się.
- Wiesz, jak to jest, Ed. Wszystko drożeje.
- Nie mam aż tyle przy sobie. Odprowadziłem go do drzwi.
- Przyślij mi.
Pani Fenton wróciła, kiedy Ed Ravell schodził właśnie po schodach.
- Kto to był? - zapytała. - Klient?
- Człowiek, który szukał sprawiedliwości, a zamiast tego znalazł nadzieję.
- Słucham?
- Nieważne - rzuciłem i wszedłem do swego gabinetu. Prawie udało mi się nie usłyszeć jej
westchnienia.
Mickey Monk zadzwonił, kiedy tylko przekroczyłem próg domu. Byt pijany, ale do tego już
przywykłem. Mickey upijał się na dwa sposoby. Pierwszy, lepszy, wywoływał pogodną euforię.
Bywało jednak i tak, że Monk stawał się ponury jak grób.
128
KARA SMILRU
Tego wieczoru zaprezentował drugi wariant. Pozwoliłem mu poużalać się na żonę, na dzieci,
na jakieś nic nie znaczące sprawy, z którymi przychodzili do niego klienci. Kiedy był w takim
nastroju, zawsze o tym mówił. Już myślałem, że skończy ten wieczorny raport nieszczęść, gdy
nagle zapytał, czy dowiedziałem się czegoś o sprawie McHugha.
Powiedziałem, że nie. Jeślibym tylko napomknął, żejeffrey Mallow pokazał mi notatkę, Monk
położyłby sprawę i zniszczył siebie wraz ze mną za jednym zamachem.
Zapytałem go, gdzie jest. Dzwonił z baru po zachodniej stronie Detroit. Znałem to miejsce
bardzo dobrze, było niezłą mordownią, spelunką, gdzie zapach skwaśniałego alkoholu miesza się
z odorem uryny, a niekiedy potrafi śmierdzieć jeszcze czymś gorszym. Raczej nie chodzi się tam z
własną mamusią, chyba że rodzicielka, przez przypadek, jest niezłą moczymordą.
Zaproponowałem Mickeyowi, żeby zamówił taksówkę i kazał się zawiezć do domu. Poczuł się
dotknięty moją propozycją i oświadczył, że jest w pełni władz umysłowych. Pożegnałem się z nim
lodowato i odwiesiłem słuchawkę.
Potem przez chwilę wieczór zapowiadał się bardzo spokojnie. Obejrzałem wiadomości w
telewizji, następnie jakiś reportaż.
1 wtedy zadzwoniła moja córka, Lisa. Niewątpliwie z obowiązku. Na uczelni wszystko w
porządku, ona pracuje ciężko i spotyka się z jakimś nowym chłopakiem. Ostatnio zrzuciła parę
kilo i wyraznie bawiła ją częsta wymiana narzeczonych. Ale ten, którego wybrała na bieżący
miesiąc, sprawiał przynajmniej w połowie wrażenie człowieka, co już stanowiło duży krok do
przodu.
Zapytałem, czy potrzebuje pieniędzy. Oświadczyła, że nie, lecz bez przekonania. Po chwili
przyznała, że zdarzyło jej się ostatnio kilka nadzwyczajnych wydatków. A nie zarobiła tyle, ile się
spodziewała. Trochę po-marudziłem, czego się zresztą po mnie spodziewała, lecz przyrzekłem,
że nazajutrz wyślę jej czek.
Powiedziała mi, że mnie kocha, i ja jej powiedziałem, że ją kocham. Na tym skończyliśmy,
wypełniwszy wzajemne obowiązki do następnego razu. Obowiązek czy nie, czułem się jednak
szczęśliwy, że mogłem z nią pogadać.
Pogasiłem światła i popijając bezalkoholowe piwo, przyglądałem się parkingowi za oknami
mego mieszkania. Wiedziałem, że nie usnę tak łatwo. Próbowałem myśleć o czymś przyjemnym,
na przykład o Sue Gillis, lecz nie potrafiłem zapomnieć spotkania z Jeffrey em Mallowem.
Wciąż widziałem, jak na przewijanym od nowa filmie, kawałeczki papieru unoszone falą, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl