[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osobistą strażniczkę.
- Wyciągnął dłoń, żeby dotknąć policzka Nikki.
Cofnęła się o krok. Opuścił rękę.
O co chodzi? - zapytał.
O nic - odparła może trochę za szybko. - To znaczy o... wszystko.
Och, Boże! - jęknęła. Odwróciła
S
R
się tyłem do Pierce'a. - Czuję się okropnie. Zrobiłam z siebie ostatnią
idiotkę.
Ogarnęły go jak najgorsze przeczucia.
-Jak to? Nic nie rozumiem. - Miał nadzieję, że nie usłyszy tego, czego
się spodziewał.
Niestety, złe przeczucia się sprawdziły.
- Wiem, zachowywałam się - zaczęła niepewnie Nikki - tak, że... że
mogłeś pomyśleć, że chcę się z tobą kochać. - Nabrała głęboko
powietrza. -I chcę - przyznała się uczciwie - ale nie powinnam.
Dlaczego?
Bo wiem, jaki jesteś. Bo wiem, jaka ja jestem. A poza tym właściwie
prawie się nie znamy. Dla mnie jesteś tylko kimś w rodzaju szefa.
Pierce milczał.
I to, co działo się między nami dzisiejszego wieczoru - ciągnęła Nikki
- było przecież wyłącznie na pokaz. Wiem o tym doskonale, a
jednak...
Nie - powiedział Pierce. - Nie było.
Nie było?
Nie było na pokaz. Pragnąłem cię. I nadal pragnę - poprawił się
szybko. Spojrzał na Nikki. - Chyba to czułaś.
-Tak. Oczywiście. Pod względem czysto fizycz nym. - Zaczerwieniła
się ponownie. - Ale to nie wystarczy. - Nigdy jej nie wystarczało.
Jednak gdyby Pierce zaczął teraz prosić, pewnie by mu uległa. I to
dopiero byłaby prawdziwa klęska!
Nikki czekała, co powie Pierce, lecz on milczał.
Będzie lepiej, jeśli już pójdę - odezwała się niepewnym głosem. -
Sama.
Jeżeli uważasz, że tak będzie lepiej, to idz - powiedział łagodnie.
S
R
Brakowało mu argumentów. Nikki miała słuszność mówiąc, że
pociąga go pod względem fizycznym. Przede wszystkim fizycznym.
Nie chcesz, żebym sobie poszła? - zapytała zdziwiona.
A jak ty myślisz? Oczywiście, że nie. Ale to twoja decyzja.
Aha. Więc idę. - Ruszyła powoli w stronę schodów. Wysokie obcasy
stukały głośno na marmurowej posadzce. Po paru krokach zatrzymała
się jednak i odwróciła głowę. - Nie zapomnisz zamknąć drzwi od
strony patio? - spytała Pierce'a.
W odpowiedzi skinął jedynie głową.
- Zamknij je porządnie.
Skinął ponownie.
-To dobrze. - Spojrzenie Nikki przesuwało śię powoli po holu.
Ociągała się z odejściem.
- Nikki - Pierce poczekał, aż zwróci na niego wzrok - jeśli zamierzasz
pójść do siebie sama, proszę, zrób to szybko - powiedział dziwnie
napiętym głosem. - Zanim zapomnę, że jestem dżentelmenem.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczyma, w których czaił się
strach.
Dobranoc - rzuciła pospiesznie.
Dobrej nocy - odparł Pierce.
Patrzył, jak Nikki się odwraca, przyspiesza kroku, a potem szybko
biegnie po schodach na górę. Stojąc pośrodku opustoszałego holu,
miał ochotę krzyczeć ze złości i rozczarowania.
S
R
ROZDZIAA 7
Leżąc w wygodnym, obszernym łóżku, Nikki bezskutecznie usiłowała
zapomnieć o wydarzeniach ostatniego wieczoru. Nie mogła zasnąć.
Najbardziej męczyła ją jedna myśl. Jak by to było, gdyby...
Zastanawiała się, czy Pierce śpi spokojnie. Czy pamiętał o tym, aby
starannie zamknąć drzwi wychodzące na taras?
- Na wszelki wypadek wstanę i sprawdzę - powiedziała do siebie,
siadając na łóżku. - Zaraz potem znów się położę i postaram się
zasnąć.
Nie zapalając lampy, przeszła na palcach przez pokój oświetlony tylko
bladym światłem księżyca, padającym przez oszklone drzwi.
Nacisnęła po cichu klamkę i przyciągnęła do siebie.
Wyjrzała na kamienny taras.
Wokół panowała niezmącona cisza.
Noc była piękna. Ciepła. Przesycona upojnym zapachem róż i
jaśminu. Księżyc odbijał się w wodzie basenu. Wiał lekki,
orzezwiający wiatr.
Nikki przeszła przez taras i stanęła przy drzwiach prowadzących do
sypialni Pierce'a.
Były szeroko otwarte.
Zatrzymała się, niezdecydowana.
S
R
Czy uda się je zamknąć tak cicho, aby się nie obudził? A jeśli nie śpi,
to czy jej gestu nie odczyta opacznie?
Powoli Nikki podeszła bliżej. Stanęła w otwartych drzwiach. Wsunęła
głowę do środka.
W pokoju panowała ciemność.
- Pierce? - wyszeptała tak cicho, że gdyby był pogrążony we śnie, nie
zdołałaby go obudzić.
Nie było odpowiedzi.
Jak ten człowiek może spać tak mocno i spokojnie?
Sama męczyła się bezsennie, targana przeróżnymi odczuciami, a on?
Spał jak niemowlę i z wydarzeń ostatniego wieczoru nic sobie nie
robił! To niesprawiedliwe. Miała ochotę natychmiast mu to
powiedzieć.
Postąpiła krok do przodu.
- Chcesz mnie zamordować w łóżku? - zapytał za jej plecami głęboki
głos.
Nikki drgnęła nerwowo. Przyłożyła dłoń do, ust, żeby stłumić okrzyk
przerażenia.
Dopiero teraz spostrzegła, że Pierce siedzi na tarasie przy stoliku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]