[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podejrzewam ,że zanim ją znalazłam nie opuszczała tamtego laboratorium, w
innym razie pewnie wiedziałaby co może jeść. Zastanawiam się czy jeśli
znalazłabym ją dzień wcześniej, to uratowałabym ją przed tym?
Odcinam się od tych myśli i metodycznie zajadam swojego burgera. Sałata i
pomidory nie są sałatą i pomidorami ale przynajmniej przypominają warzywa i to
mi wystarczy. Bułka jest pyszna i prosto z pieca. Poszczęściło im się i znalezli
kogoś kto wie jak upiec chleb od podstaw.
Wyciągam miecz Raffe'a i kładę nagie ostrze na kolanie. Przesuwam
palcami po metalu.
Gdy się zrelaksuję, mogę wyczuć lekką falę smutku emanującą z niego.
Miecz jest w żałobie. Nie trzeba geniusza by wiedzieć po kim ta żałoba.
Pokaż mi więcej, mówię, mimo ,że nie jestem pewna czy to zniosę.
Kolana mam słabe i czuje się jakby mnie ktoś wydrenował. Nawet na świecie
gdzie istnieją anioły, to nadal szok; posiadanie rzeczy która dzieli się z Tobą
swoimi wspomnieniami.
Opowiedz mi o nim.
Nic.
Dobra, poćwiczmy walkę. mówię tak entuzjastycznym głosem
jakbym rozmawiała z małym dzieckiem. Przydałoby mi się jeszcze kilka lekcji.
Oddycham głęboko i przymykam oczy.
Nic. Cisza.
Jasne. No cóż, więc chyba nie mam nic lepszego do roboty, niż
udekorowanie misia kokardami i tęczowymi wstążkami, co ty na to?
Pokój wiruje.
16
Czas na swój sposób bywa zabawny w snach i zgaduje ,że tak samo jest ze
wspomnieniami. Mam wrażenie ,że od dekady ćwiczę z moim mieczem,
pokonując wroga za wrogiem, u boku Raffe'a.
Demony muszą być wściekłe ,że udaje mu się wyrwać kilka żon z ich łap, i
odebrać im to co uważali ,że należało do nich. Od tego czasu go tropią, ścigając
każdego kto mógłby chociaż być jego towarzyszem. Zgaduję ,że demony nie
zapominają i nie wybaczają łatwo.
Era za erą, na świecie wszędzie jest tak samo. Zredniowieczne wioski, pola
bitewne I wojny światowej, buddyjskie klasztory w tybecie. Raffe podąża za
plotkami o nefilimach, zabija demony, i wszystko inne co terroryzuje lokalnych
mieszkańców, po czym rozpływa się w nocy.
Jest tylko Raffe i jego miecz.
A teraz nie ma nawet tego.
I gdy już myślę ,że lekcja dobiegła końca, wspomnienia miecza przeskakują
do obrazu który nieomal rozdziera mi serce.
Tak szybko jak tylko się pojawia uderza mnie jego intensywność.
Raffe ryczy z oburzenia i bólu.
Ma poważne kłopoty. Ból jest rozdzierający, ale szok jest gorszy.
Jego fantomowe ciało kołysze się jakby utraciło swoje granice, sprawiając ,że
czuje się całkowicie zdezorientowany. Doświadczenie Raffe a jest tak intensywne,
że moje własne myśli i uczucia zostają pochłonięte przez jego.
Jego nierówny oddech jest wszystkim co słyszę. Jest wszystkim co on
słyszy.
Dłonie i kolana oprawców trzymają go na ziemi, ale krew sprawia ,że
ślizgają się po skórze. Raffe jest zalany własną krwią.
Ból promieniuje z pleców na całe ciało. Miażdży mu kości, dzga w oczy,
okłada pięściami płuca. Krew zalewa asfalt.
Duże ręce poruszają czymś białym w zasięgu jego wzroku. Desperacko nie
chce na to patrzeć, ale nie może też tego nie robić.
Skrzydła.
Znieżno białe skrzydła.
Odcięte, leżące na brudnej drodze.
Jego oddech staje się chropawy, i wszystko co teraz widzi to białe pióra
poniewierane na czarnym asfalcie.
Kropla krwi z czyjejś dłoni opada na pióra. Beliel stoi nad skrzydłami
Raffe'a jakby należały do niego.
Zamroczonym umysłem Raffe rejestruje ,że ktoś krzyczy Hey!
Zmusza się by unieść wzrok. Jego spojrzenie jest nieostre, z powodu bólu i
kropelek potu. Mruga kilkakrotnie, próbując skupić się mimo rozdzierającej
agonii. To jakaś wychudzona Ludzka Córa, wygląda na maleńką na tle jednego z
jego oprawców. Jest na wpół schowana za pomarańczowym skrzydłami
wojownika ale Raffe ją widzi i wie ,że to ona krzyknęła
To ja. Czy naprawdę wyglądam tak nieistotnie na tle anioła?
Rzuca czymś w jego stronę, z całą swoją niewielką siłą. Jego miecz? Czy to
możliwe?
Nie ma czasu na zastanawianie. Jego miecz zrobiłby dla niego wszystko,
nawet sprzymierzył się z człowiekiem byle tylko mu pomóc.
Przypływ furii daje mu tak potrzebny zastrzyk siły. Wyrywa się z rąk swoich
oprawców i unosi dłoń. Ramię mu drży od wysiłku.
Jego świat kurczy się teraz do miecza, Beliel'a i aniołów przed nim.
Aapie go i tym samym ruchem trafia demona Beliel'a w żołądek. Nieomal
traci przy tym równowagę.
Udaje mu się wykorzystać ten ruch by dzgnąć anioła stojącego tuż przy nim.
Ta scena nie zwalnia jak w przypadku tamtych poprzednich. Nie musi. Czuję
każdy drżący z wysiłku mięsień, każdy chwiejny krok, każdy z trudem łapany
oddech.
Kręci mu się w głowię i ledwie stoi na nogach. Gdy napastnicy odlatują,
widzi jak wojownik o skrzydłach koloru spalonej pomarańczy uderza dziewczynę.
Ta upada na ulicę i Raffe myśli ,że musi być już martwa.
Poprzez mgłę agonii zastanawia się kim ona jest i dlaczego Ludzka Córa
miałaby poświęcać się by mu pomóc?
Zmusza się by ustać na nogach. Resztkami sił trzyma swój miecz,
przygotowany gdy Burnt się zbliża. Nogi Raffe a drżą gwałtownie i zwala się na
ziemię tracąc przytomność, ale zaraz wstaję, napędzany uporem i wściekłością.
Burnt, najwyrazniej jest zbyt tchórzliwy by stawić mu czoła w pojedynkę,
Raffe zwala się na asfalt jak tylko Burnt odlatuje.
Leży na drodze, świat jest zalany czernią z okazjonalnymi tylko plamami
koloru. Jego oddech wypełnia mu uszy, mimo to koncentruję się by słyszeć też
dzwięki otoczenia.
Szuranie stóp za zamkniętymi drzwiami. Ludzkie kłótnie szeptem na temat
tego czy bezpiecznie jest wyjść na zewnątrz czy też nie. Rozmawiają o tym jak
dużo warty byłby Raffe gdyby podzielili go na części.
Ale to nie oni go martwią. Wyłapuje bardziej subtelne dzwięki, takie których
ludzkie ucho nie słyszy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]