X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ra, wsuwając pakiecik do kieszeni peleryny. - Po�
wiedz, gdzie cię znajdę w razie potrzeby?
- Teraz idę do cieplarni. Lady Fenton prosiła
o kwiaty.
168
- Trudna sprawa w grudniu! Amelia jest niesamo�
wita, istny wulkan energii!
Poczekała, aż staruszek wyjdzie z groty. Kiedy kro�
ki ucichły, szybko wyjęła z kieszeni paczuszkę i zgra�
białymi palcami rozwinęła brązowy papier.
Na jej dłoni leżał złoty medalion. Musiał być już
bardzo stary, ornamenty na kopercie były wytarte, pra�
wie niewidoczne. Sara podeszła do światła i nacisnęła
malutki zameczek. W środku były dwie miniaturki. Na
portreciku z lewej strony - dama w sukni z głębokim
dekoltem. Wdzięczna główka, obsypana brązowymi lo�
kami. Jeden długi lok oplatał smukłą szyję. Brązowe
oczy pełne blasku i promienny uśmiech. Zapewne bar�
dzo wesoła osoba. I dziwnie znajoma... Mężczyzna na
portreciku z prawej strony wydał się jeszcze bardziej
znajomy. Tak znajomy, że Sara z wrażenia omal nie
upuściła medalionu na ziemię. Gęste, jasne włosy, wy�
soko osadzone kości policzkowe i usta, bardzo mocno
zarysowane. Przecież to Guy! I te oczy, uderzająco
ciemne, patrzące z ironią, jakby drwiły ze wszyst�
kich. .. Nagle olśniło ją. Przecież ten medalion jest bar�
dzo stary, co najmniej sprzed pół wieku. Naturalnie,
że to nie Guy. To musi być jego dziadek. Jeszcze raz
przyjrzała się portrecikowi i teraz dostrzegła wiele róż�
nic. Twarz dżentelmena z portretu była surowa, nie�
przystępna. Tak samo oczy, spoglądające srogo spod
krzaczastych brwi. Natomiast w oczach Guya rzadko
gasły wesołe iskierki.
169
Nagle poczuła chłód. Szybko wsunęła medalion do
kieszeni i ruszyła ku wyjściu. Coś pod stopą zaszele�
ściło, prawie bezgłośnie. Mały kawałek papieru, który
musiał wypaść z medalionu.
Panno S., czy mogłaby Pani spotkać sią ze mną dziś
o północy w Folly Tower? O.
Sara z niezadowoleniem zmarszczyła zgrabny no�
sek. Cóż za pomysł! Spotkanie o północy, w starej,
zrujnowanej wieży! I to w zimie! Zadrżała i otuliwszy
się szczelniej peleryną, szybko wyszła z groty. Długo
krążyła bez celu, rozmyślając o medalionie. Dlaczego
Oliwia go przesłała? A może była to próba przekazania
jakiejś zakamuflowanej wiadomości? Skąd panna Me-
redith ma ten medalion z portretami Woodallanów? Co
łączy ją z tą rodziną? Sara przypomniała sobie nie�
przyjemne spojrzenie dżentelmena z portreciku, przy�
pomniała sobie też rozmowę Guya z ojcem. Zdaje się,
że ten związek z Woodallanami nie wróży nic dobrego,
a raczej zwiastuje kłopoty...
- Panno Sheridan!
Od strony jeziora nadchodził lord. Koło jego nóg
plątał się wyrośnięty, brązowy owczarek. Sara zaru�
mieniła się.
- A gdzież pan znalazł tak pięknego towarzysza
przechadzki? - zagadnęła szybko, aby jakoś pokryć
zmieszanie.
170
- Sam mnie sobie znalazł! To pies sir Ralpha. Bar�
dzo łagodne stworzenie.
Sara z lekkim niedowierzaniem spojrzała na wyjąt�
kowo rosły okaz czworonoga.
- Lubi sobie poganiać - ciągnął Guy, zerkając na
psa z wielką sympatią. - Wątpię jednak, czy jego pan
zabiera go na spacery.
Guy nie odrywał oczu od zarumienionej twarzy Sa�
ry. Nerwowo przyspieszyła kroku, kierując się w stronę
domu. Kilkadziesiąt metrów przed nimi, wśród drzew,
pojawiła się strzelista sylwetka Folly Tower, małej wie�
ży, którą polecił zbudować ojciec Sary. Ze szczytu Fol�
ly Tower można było dojrzeć każdy zakątek posiad�
łości. Widok wieży znów skierował myśli Sary ku
Oliwii.
- Może wybierzemy się na łyżwy dziś po południu?
- zagadnął znienacka Guy. - Chyba lód jest już do�
statecznie gruby. Pani zapewne jako dziecko jezdziła
tu na łyżwach?
- Na łyżwach? - powtórzyła Sara nieco nieprzy�
tomnym głosem. - O, tak! To była pyszna zabawa.
Bardzo dawno już nie jezdziłam, ale tego się chyba
nie zapomina.
- Zdaje się, że myślami błądzi pani gdzie indziej
- zauważył Guy, przyglądając się jej bacznie. - Za�
pewne przedmiotem rozmyślań jest panna Meredith.
Ma pani już jakiś pomysł, jak ją odnalezć?
- Wcale o niej nie myślałam - skłamała Sara, sar-
171
kając w duchu na domyślność Guya. Medalion i liścik
od Oliwii ciążyły jej w kieszeni jak kamień. - Nie bar�
dzo wiem, jak się do tego zabrać. A pan, co dziś za�
mierza, milordzie?
- Ja? - Guy lekko wzruszył ramionami. - Właści�
wie nic. Jestem do pani dyspozycji. Z miłą chęcią będę
pani towarzyszył.
- Och, nie, dziękuję, milordzie - odparła pospiesz�
nie Sara. - Nie chciałabym pana obarczać swoją osobą.
Poza tym sporo dziś się nachodziłam i nie planuję żad�
nych wypraw, podczas których potrzebne by mi było
towarzystwo.
- Czy to z powodu naszego spotkania w bibliotece
moja osoba jest pani tak niemiła? - spytał Guy z kpią�
cym uśmiechem. - Mam nadzieję, że wczoraj bez tru�
du odnalazła pani drogę do swojej sypialni?
- Naturalnie, milordzie! W Blanchlandzie nawet
po ciemku zawsze odnajdę drogę! A teraz proszę wy�
baczyć, trochę mi zimno i chciałabym już wrócić.
- Zobaczymy się więc pózniej, panno Sheridan!
W domu prawdopodobnie czeka na panią świeżo za�
parzona kawa i przyzwoite śniadanie. Kiedy wy-
chodziłem na spacer, lady Amelia obejmowała rządy
w kuchni.
Skłonił się elegancko, gwizdnął na psa i ruszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.