[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS
36
ROZDZIAA IV
Becky, bardzo zdenerwowana, przekroczyła próg willi. Jeżeli matka
zauważyła jej przybycie, zacznie się przesłuchanie. Jak jej wyjaśni znajomość
z Robinem Houdachakiem? W jaki sposób mogłaby ukryć prawdę? Znała
dobrze swą matkę i wiedziała, że gdy już zakiełkuje w niej podejrzenie, że coś
się przed nią ukrywa, będzie drążyła uparcie sprawę tak długo, dopóki nie
dowie się całej prawdy.
Ale tego popołudnia pani Hazlett zajęta była czymś innym.
Gdy Becky wchodziła do holu, matka schodziła właśnie w pośpiechu po
długich, kręconych schodach. Jej twarz, ożywiona jakimś niezwykłym bla-
skiem, odzyskała jakby dawny, dziewczęcy czar.
- Zgadnij, kto u nas jest? - zawołała radośnie podniecona. - Co za
niespodzianka, Rebeko! Dziś po południu przyjechała twoja kuzynka Alice!
Byłam na spotkaniu naszego stowarzyszenia i kiedy wróciłam do domu, nasz
gość wprowadzał się właśnie do pokoju gościnnego, tego, który sąsiaduje z
twoim - spojrzała z wyrzutem na Becky. - Gdybyś była w domu, jak przystało
na porządną córkę, Alice nie zostałaby powitana tylko przez służącą.
- A więc to Alice - w głosie Becky trudno by się było doszukać radości.
Obie dziewczyny nigdy nie przepadały za sobą. Alice Coatsworth od
niepamiętnych czasów stawiano Becky, młodszej o dwa lata, za wzór
wszelkich cnót.
Uchodziła za "przykładną córkę", czego Marta o swej latorośli powiedzieć
nie mogła.
Alice chodziła do ekskluzywnej szkoły dla panienek z dobrych domów.
Gdy miała osiemnaście lat, wzięła udział w swym pierwszym balu. A w
zeszłym roku odbyły się jej zaręczyny z obiecującym, młodym człowiekiem,
łączącym w sobie wszystkie cechy idealnego zięcia: był bogaty, ambitny i
pochodził z dobrej rodziny. Ustalono już, że ślub odbędzie się na wiosnę,
Becky miała wystąpić w roli druhny. Teraz jednak matka szeptała jej na ucho:
- Biedna Alice! Ma złamane serce. Zaręczyny z Davidem zerwane. Niczego
więcej nie mogłam się dowiedzieć, bo sprawa jest dla niej ciągle jeszcze zbyt
bolesna. - Westchnęła i uprzedziła córkę:
- Uważaj, Rebeko, na to, co będziesz mówić. Ona jest taka wrażliwa!
Wyobraz sobie, przyjechała tu do nas, bo nie mogła dłużej znieść domu i tych
wszystkich wścibskich ludzi, bez przerwy przypominających jej o utraconym
szczęściu!
RS
37
- Zostanie na dłużej?
- Nie pytałam. Ale byłoby oczywiście lepiej, gdyby się na to zdecydowała.
Może u nas zapomni o wszystkim. Bądz miła dla swej kuzynki.
Alice wprowadziła się do największego pokoju gościnnego. Dominował
tam kolor różowy; na podłodze rozpościerał się różowy dywan, różowy kolor
miała jedwabna pościel, a w oknach wisiały bladoróżowe firanki.
Barwa ta harmonizowała z subtelną urodą dziewczyny. Podobnie jak
Becky, Alice miała twarz o regularnych, delikatnych rysach, zadarty nosek,
podobnie jak kuzynce tworzyły się jej, gdy się uśmiechała, dołeczki na
policzkach. Była również blondynką, ale miała włosy jaśniejsze niż Becky i
nosiła je rozpuszczone. Ze swym nieśmiałym uśmiechem i sarnimi,
niewinnymi oczami wyglądała jak zwiewna, nieziemska istota.
Gdy Becky wkroczyła do pokoju, twarz Alice rozjaśniła się uśmiechem, a
w oczach zalśniły szelmowskie iskierki.
- Witaj, kuzyneczko! - zawołała pogodnie. - Czy nie sądzisz, że to
niespodzianka roku zobaczyć mnie nagle w sąsiednim pokoju? A tak między
nami, ja też niezle się zdziwiłam. Stałam właśnie w oknie, gdy wróciłaś do
domu. Co to za wóz? Fantastyczny kierowca! Opowiadaj, kim jest ten
mężczyzna?
Becky zawahała się. Nigdy tak naprawdę nie ufała Alice, ponieważ
kuzynka już jako dziecko skarżyła na nią. Opowiadała historie, z których
wynikało, że Alice jest wzorem cnót, Becky zaś, niestety, wyrodną córką.
- To tylko znajomy - zbyła ją w końcu. - Cieszę się, że nas odwiedziłaś,
Alice. Przykro mi tylko, że nie było nikogo, kto mógł cię przywitać. Dlaczego
nie napisałaś ani nie zadzwoniłaś, że przyjeżdżasz?
Udało jej się odwrócić uwagę kuzynki od niebezpiecznego tematu.
- Ach, to była nagła, spontaniczna decyzja Po prostu nie wytrzymuję już w
domu. Matka popłakuje i załamuje ręce. Nie mogłam już tego dłużej słuchać.
Można by sądzić, że popełniłam morderstwo, a ja przecież tylko zerwałam
zaręczyny. - Wzruszyła ramionami. - Co miałam robić? - spytała. - Miałam
rzucić się na niego, żeby go tylko zatrzymać? To matka szalała za nim, nie ja.
Ja popełniłam tylko ten błąd, że dałam go sobie wtrynić. Becky zapytała ze
zdziwieniem:
- Chcesz przez to powiedzieć, że nigdy nie kochałaś Davida?
- Na Boga, nie! Tego nudziarza? Gdy byłam razem z nim, czułam się jak w
grobowcu. - Oczy Alice błyszczały, a na twarzy pojawił się grymas, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]