[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Serena roześmiała się cicho i otworzyła drzwi.
Wystawiła głowę na zewnątrz, rozejrzała się na
boki i dała znak Tomowi, że droga jest wolna. Za
rogiem budynku puścili się biegiem w stronę
Bobby ego i Chloe.
Serena gwałtownie zatrzymała się na widok ich
rozgniewanych twarzy. Rozgniewanych nie na
żarty.
Bobby omiótł ich wściekłym spojrzeniem.
 Co wy, do cholery, razem kombinujecie?
ROZDZIAA SIÓDMY
Tom poczuł, jak odpływa mu krew z twarzy.
Już po wszystkim. Wydało się. Wiedzą, że on
i Serena właśnie przeżywali zmysłowe uniesienia
w toalecie prowincjonalnej stacji benzynowej. Ale
w jaki sposób się dowiedzieli?
Serena rzuciła mu pytająco rozpaczliwe spoj-
rzenie. Tom postanowił nie brnąć dalej.
 Okej, Bobby, skąd wiecie?  zapytał zrezyg-
nowanym głosem.
 Bo samoobsługowy dystrybutor był nieczyn-
ny...
Tom, zdezorientowany odpowiedzią, zamrugał
oczami.
 SÅ‚ucham?
 Musiałem wejść do środka, żeby zapłacić. I co
tam przypadkiem usłyszałem? Rozmowę dwóch
mechaników o tym, jakim to ja jestem idiotą, bo się
nie zorientowałem, że usterka samochodu została
sfingowana przez braciszka, który zapragnął mnie
W drodze do Las Vegas 91
tu przytrzymać przez dwadzieścia cztery godziny.
 Popatrzył na Toma z ogniem w oczach.  To był
naprawdę podły numer.
Tom analizował wypowiedz brata z niedowie-
rzaniem i jednocześnie z wyrazną ulgą, chociaż po
chwili nie był pewien, czy wpadka z samochodem
nie będzie miała poważniejszych konsekwencji,
niż gdyby dowiedzieli się o nim i Serenie.
 Cała ta historia była waszym spiskiem wy-
mierzonym przeciw wyprawie do Las Vegas  po-
wiedział Bobby.  Co chcieliście tym sposobem
osiągnąć? Przecież nie zatrzymacie nas tutaj na
zawsze.
Tom westchnÄ…Å‚.
 Myśleliśmy, że odrobina więcej czasu da wam
szansę na pewne przemyślenia...
Chloe wzniosła ręce do nieba.
 Czy są jakieś czyny, do których się nie po-
suniecie, żeby nie dopuścić do naszego małżeń-
stwa?
 Proszę, spróbujcie zrozumieć, że wszystko
robiliśmy dla waszego dobra  usiłowała tłuma-
czyć się Serena.
 Mam już doprawdy dosyć wysłuchiwania
twoich rad. Od dzisiaj tylko ja będę decydowała, co
jest dla mnie dobre. A ty przestaniesz się wtrącać.
 Dokładnie to samo dotyczy ciebie, Tom  po-
wiedział Bobby.  Chcielibyśmy oznajmić, że wa-
sze opinie kompletnie nas nie interesujÄ…. Wez-
miemy ślub, gdy tylko dotrzemy do Las Vegas
i żadną siłą nie będziecie w stanie nas zatrzymać.
92 Jane Sullivan
Obydwoje odwrócili się na pięcie i pobiegli do
samochodu. Tom chciał w pierwszym odruchu
chwycić brata za kołnierz i raz jeszcze powiedzieć
mu, że zachowuje się jak ostatni idiota. Niestety,
w zaistniałej sytuacji na niewiele by się to zdało.
 Nie jest dobrze  westchnęła Serena.  Co my
teraz zrobimy? W obecnym nastroju sÄ… gotowi
wziąć ślub dla samego postawienia na swoim.
 Nie przejmuj siÄ™. Przed nami dobrych kilka
godzin podróży. Uspokoimy ich, zanim dojedzie-
my na miejsce.
 Zmiem wątpić. Nigdy jeszcze nie widziałam
Chloe w stanie takiego wzburzenia.
 A ja Bobby ego. Przeprosimy ich, jak tylko tro-
chę się wyciszą. Może pózniej uda się przemówić
im do rozsÄ…dku.
 Tom?! Zobacz co robi Bobby!
Tom odwrócił się błyskawicznie w stronę brata.
Bobby wyjął właśnie z bagażnika dwa komplety
bagażu i zmierzał ku drzwiom kierowcy.
O Boże, tylko nie to!
Zerwał się biegiem, lecz dobiegł do samochodu
ułamek sekundy za pózno. Bobby i Chloe siedzieli
już w środku, a drzwi były zablokowane.
 Bobby, co ty, do cholery, wyprawiasz?  krzy-
knÄ…Å‚ Tom.
 Jedziemy wziąć ślub, wielki bracie. Bez niczy-
jego towarzystwa. A przy dobrych układach, za-
bierzemy was w drodze powrotnej  poinfor-
mował brata Bobby zza lekko opuszczonej szyby.
Zanim Tom zdążył wsunąć rękę do środka, żeby
W drodze do Las Vegas 93
chwycić brata za gardło, Bobby podniósł szybę
i odjechał z piskiem opon.
Tom i Serena stali nieruchomo, wpatrujÄ…c siÄ™
w znikajÄ…cy punkt samochodu.
 Nie wierzÄ™. Oni naprawdÄ™ odjechali!
 Na to wyglÄ…da.
 Co teraz robimy?
 Zrealizujemy plan ,,C  .
 To znaczy?
 Pojedziemy za nimi do Las Vegas.
 Jak sobie to wyobrażasz? Nie mamy samo-
chodu.
 Chodz ze mnÄ….
Wally siedział z nogami na biurku, od nie-
chcenia popijając jakiś gazowany napój. Wyszcze-
rzył zęby w szerokim uśmiechu.
 Zdaje się, że macie mały kłopot.
 Duży kłopot, Wally  powiedział Tom.  Jeż-
dżą stąd jakieś autobusy do Las Vegas?
 Owszem. Jeden zatrzymuje siÄ™ tutaj jutro rano.
 Nie ma nic wcześniej?
 Nie.
 Tom  odezwała się Serena  jutro rano będą
już po ślubie.
 Czy dałoby się tu wypożyczyć samochód?
 zapytał Tom.
 W Windsor? Chyba sobie żartujesz.
 A może ty masz samochód do pożyczenia na
jeden dzień?
 Do pożyczenia nie mam, ale znajdzie się
jeden do sprzedania.
94 Jane Sullivan
 Za ile?
 Trzysta dolarów gotówką.
 Jest na chodzie?
 Jasne. Nie prezentuje się zbyt okazale i może
trochę dużo pali, ale świetnie nadaje się na waszą
podróż.
Tom zwrócił się do Sereny:
 Ile masz przy sobie gotówki?
Sięgnęła do torebki. Tom dokładnie przetrząsał
swój portfel.
 Osiemdziesiąt siedem dolarów  odpowie-
działa.
 Ja uzbierałem sto dziewięćdziesiąt cztery.
Tom odezwał się do mechanika.
 Damy dwieście osiemdziesiąt jeden dolarów.
Bierzemy go, jeśli dorzucisz bak paliwa.
Twarz Wally ego rozjaśniła się w uśmiechu.
 Właśnie zakupiliście samochód.
Pięć minut pózniej drogą numer osiemdziesiąt
siedem Tom i Serena pędzili nowo nabytym
autem w kierunku międzystanowej autostrady.
Wiekowy pojazd był poobijany z każdej strony
i jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia.
Trudno było nawet określić rzeczywisty kolor
karoserii. Raz wydawała się rudawa, raz czer-
wona  w zależności od kąta, pod jakim się na
nią patrzyło. Bagażnik zamykał się na kawałek
drutu, a materiał wyściełający sufit pojazdu
zwisał tuż nad głową Toma. Natomiast, wedle
wszystkich znaków na niebie i ziemi, Wally
W drodze do Las Vegas 95
słusznie przekonywał, że samochód dowiezie ich
bezpiecznie do celu.
 Zaczęli mieć pierwsze wątpliwości i byli już
bliscy zmiany decyzji. Po prostu wiem, że tak było
 powiedziała Serena.  Jeżeli teraz rzeczywiście się
pobiorą, to tylko po to, żeby nam zrobić na złość.
 Spojrzała na szybkościomierz.  Nie mógłbyś
jechać nieco szybciej?
 Lepiej nie. Już przekraczamy limit o piętnaś-
cie kilometrów na godzinę. Czy Chloe wspomina-
ła, na kiedy Bobby przełożył ceremonię?
 Nic nie mówiła. Wiedział, że samochód będzie
gotowy około piątej, a do Las Vegas jedzie się
cztery godziny. Oni muszą zacząć od uzyskania
zezwolenia na ślub, więc pierwsze kroki skierują
do sekretariatu urzędu stanu cywilnego. Pojedzie-
my tam?
 Nie. Mają nad nami przewagę około dwu-
dziestu minut. Bobby jest wkurzony i z pewnością
przyciska gaz do dechy. Lepiej będzie dopaść ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl