[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Nie - odpowiedziała Megan. - Mam nadzieję, \e w tym roku i mo\e jeszcze w następnym.
Przeszkadza ci, \e z wami mieszkam?
Miller wzruszył ramionami i wgapił się w telewizor, w którym skończyła się przerwa na
reklamy.
-Nie ma sprawy - mruknął z uśmiechem. - Mecz się znów zaczyna.
Megan nigdy się nie uwa\ała za osobę o skłonnościach do paranoi, ale wchodząc do szkoły w
poniedziałek rano, mogłaby przysiąc, \e ró\ne grupki dziewczyn śledzą ją wzrokiem. Jak
tylko się obracała, \eby na nie spojrzeć, głowy trzymały blisko siebie i zawzięcie szeptały.
Podeszła do szafki i szybko sprawdziła, czy przypadkiem nie wło\yła bojówek na lewą
stronę. Nic z tego, wszystko normalnie. Mo\e od mieszkania z chłopakami McGowanów
popadała w nerwicę lękową. Lekko jej ul\yło, kiedy zobaczyła Pearl i Rię kilka szafek dalej.
-Cześć, dziewczyny - zawołała - Jak wam minęła reszta weekendu?
Pearl zarumieniła się i przykucnęła, \eby wło\yć ksią\ki do torby.
- Niezle - powiedziała.
-A ciekawe, jak tobie minął weekend - odezwała się Ria, obiema dłońmi chwytając za pasek
torby.
Coś w tonie tej wypowiedzi sprawiło, \e Megan włosy stanęły dęba. A mo\e po prostu
dlatego, \e banda uczniów spojrzała na nią niechętnie, przechodząc korytarzem.
-Okay... O co chodzi? - spytała Megan. - Zrobiłam coś nie tak?
-Sama mi to powiedz. - Ria popatrzyła na Megan wyczekująco.
-Musimy lecieć. - Pearl pociągnęła Rię ze rękaw swetra. - Mamy pracę domową do
przejrzenia, prawda?
-Taa. Na razie - rzuciła Ria lekcewa\ąco.
Z twarzą płonącą rumieńcem Megan odwróciła się do swojej szafki i zaczęła wprowadzać
cyfry szyfru.
-Cześć. Aimee podeszła i ze zmęczoną miną oparła się o ścianę. Przeciągle westchnęła i wbiła
oczy w ziemię.
-Cześć - odparła Megan, wyjmując podręcznik do historii. - Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne - mruknęła Aimee.
-Czy mi się tylko wydaje, czy ludzie dzisiaj są dziwni? - spytała Megan.
-Taa, no właśnie. - Aimee westchnęła. - Chyba się rozeszło, \e ty i Evan jakoś się zbli\yliście
do siebie w piątek i przez ciebie Evan i Hailey ze sobą zerwali.
-Co?!- Megan zamrugała gwałtownie. - A kto im to powiedział?
-Nie mam pojęcia - odparła Aimee. - Ale wszyscy o tym gadają.
-No i co z tego? Przecie\ to nic ich sprawa, prawda?! - wściekła się Megan.
-Słuchaj, Evan i Hailey byli tu jak gwiazdorska para - szepnęła Aimee. - Wszyscy ich
podziwiali. Jeśli uwa\ają, \e on ją z tobą zdradził...
-Ale tego nic zrobił! - zawołała Megan z szybko walącym sercem.0 To ona zdradziła jego.
Evan i ja nie jesteśmy tu czarnymi charakterami.
Aimee wzruszyła ramionami.
-No có\, tak...
-Aimee, między nami nic nie było. - Megan zaczęła ogarniać lekka desperacja.
-Hej, uwierzyłam ci w piątek i wierzę teraz powiedziała Aimee, kiedy znów się
wyprostowały. - To całą resztą szkoły powinnaś się martwić.
-Oni mnie nic nie obchodzą. - Megan zapięła suwak plecaka. - Wa\ne, \e ty znasz prawdę.
Aimee się uśmiechnęła. Rzuciła Megan spojrzenie pełne współczucia i zarazem satysfakcji.
-No có\, ja wiem, jak było.
-I dobrze. - Megan zatrzasnęła drzwi szafki.
-Tyle \e... Hailey to osoba, w której lepiej nie mieć wroga - powiedziała Aimee, kiedy ruszyły
korytarzem. - Naprawdę.
-Cześć, Miller - zawołała Megan. Dziesiątki uczniów mijały ją w drodze do stołówki.
Wszyscy musieli obchodzić łukiem Millera, który nagle zatrzymał się w samym wejściu.
Yankees dziś nie grają, prawda?
-Tak, są w trasie- powiedział Miller.
-No to mo\e zjemy lunch w środku - zaproponowała Megan. - I tak zanosi się na deszcz.
Megan była pewna, \e on odmówi. Na coś takiego nie był jeszcze gotowy. Ale chłopak
zacisnął zęby i pokiwał głową.
-1 tak zanosi się na deszcz - powtórzył i ruszył przed siebie, z głową wysoko uniesioną, a
miną niemal arogancką.
Podszedł do pierwszego z brzegu stolika, odsunął krzesło i usiadł, torbę tuląc na kolanach.
Megan ledwie wierzyła własnym oczom.
O rany, naprawdę robimy postępy.
Postawiła swój plecak na podłodze przy krześle naprzeciwko Millera.
-Przynieść ci lunch? - spytała. Ju\ i tak wyglądał, jakby ledwie sobie radził z sytuacją.
-Tak, poproszę. - Zerknął niepewnie na Megan. - Hamburger, cola bez lodu, ciastko z
kawałkami czekolady.
Megan uśmiechnęła się szeroko.
-Dla mnie bomba. Zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd.
Miller spojrzał w lewo, w prawo, jakby sprawdzał, czy nikt przy nim nic usiądzie. Megan
była całkiem pewna, \e chłopak nie ruszy się stamtąd, chyba \e go ktoś wezmie razem z
krzesłem i odniesie na bok. Pobiegła do kolejki przy bufecie, co chwila oglądając się przez
ramię i sprawdzając, czy Miller nadal tam siedzi. Kilka dziewczyn z pierwszej klasy, które
zazwyczaj siadały przy stole zawładniętym przez Millera, rzuciło na niego okiem i poszło
szukać sobie innego miejsca.
Megan postawiła tacę przed Millerem i pozwoliła mu zająć się jedzeniem. Poprzestawiał
wszystko tak, jak lubił, a potem spojrzał na swój lunch i westchnął.
-Fajnie tu w środku, prawda? - zagadnęła Megan.
-Głośno.
-Nie tak głośno, jak nastawiasz radio.
Miller się uśmiechnął. Powoli zdjął plecak z kolan i postawił go obok krzesła po prawej
stronie, tak samo jak Megan po swojej stronie stołu. Ugryzł mały kawałek hamburgera. Po
chwili jego nieznaczny uśmiech stał się całkiem szeroki.
Megan \uła frytkę, bardzo z siebie zadowolona, kiedy do środka wszedł Evan. I ju\ po
zadowoleniu. Szczęki miał mocno zaciśnięte. a oczy zwę\one w szparki. Wyglądał jak
człowiek, który ma do spełnienia misję.
Stół Hailey stal w środkowym rzędzie w przedniej części stołówki. Jej przyjaciółki umilkły,
kiedy zbli\ył się tam Evan. Wszyscy albo patrzyli na Evana, \eby zobaczyć, co się stanie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]