[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kozetce koszulę nocną.
Nasz szpitalny projektant mody marzy, żebyś przymierzyła jego najnowsze
dzieło powiedziała żartobliwym tonem. Ubierz się, a ja tymczasem pójdę
zadzwonić do doktora Colemana. Na odchodnym dodała: Wszyscy
trzymamy kciuki za twoje maleństwa.
Dziękuję. Cała rodzina i przyjaciele też się za nie modlą.
Wrócę za parę minut. Chloe wstała, zabierając z biurka kartę zdrowia
pacjentki.
Skierowała się do stanowiska pielęgniarek, skąd zamierzała zadzwonić do
Cade'a, a tymczasem chirurg pojawił się we własnej osobie.
Clara Serrano czeka na pana w pokoju badań powiedziała, wręczając mu
kartę zdrowia.
Jak ona się miewa?
Podstawowe czynności w normie. Czuje w brzuchu kopanie przynajmniej
jednego blizniaka.
Zwietnie. Zaraz do niej pójdę. Nie widziałaś przypadkiem doktora Davisa?
O tak, widziała. Jeszcze jak! Ale Cade nie o to pyta.
Nie, od rana go nie widziałam. Odkąd przed odprowadzeniem motocykla
wysadził ją przed szpitalem. Dobrze pamiętała znaczące spojrzenie, jakim ją
obrzucił, kiedy zdjąwszy hełm, potrząsnęła włosami.
Na to wspomnienie kąciki jej ust niejako z własnej woli uniosły się w
radosnym uśmiechu. Nie uszło to uwadze Cade a, gdyż w jego oczach
zamigotały iskierki.
Czemu mam zawdzięczać ten uroczy uśmiech? zapytał.
Też chciałbym to wiedzieć usłyszeli głos, na którego dzwięk Chloe lekko
podskoczyła.
Brad. Zachmurzona mina, ściągnięte brwi. Pod jego ciężkim spojrzeniem
uśmiech Chloe zgasł.
Czy w przepisach szpitalnych istnieje zakaz komentowania czyjegoś
ładnego uśmiechu? zainteresował się Cade.
Wolałbym, żebyście oboje zajęli się pracą.
Chloe ogarnęła złość.
Właśnie to robimy rzuciła z godnością. Przepraszam, ale muszę iść do
kolejnej pacjentki.
Skierowała się do najbliższej sali, zdając sobie sprawę, że sytuacja nie
wymagała aż takiej reakcji, ale nie mogła opanować irytacji na myśl, że Brad
czuje się uprawniony do robienia jej uwag w miejscu pracy.
Kiedy poczuła czyjąś rękę na ramieniu, z miejsca wiedziała, do kogo należy.
Nie uciekaj poprosił Brad, odwracając ją twarzą do siebie. Przepraszam
za to, co powiedziałem, ale nie ufam temu człowiekowi. Ma wobec ciebie złe
zamiary.
Po prostu chciał być miły.
Mam wrażenie, że zagiął na ciebie parol.
Jeśli tak, to chyba powinieneś się z tego cieszyć.
Niby dlaczego? zdziwił się Brad.
To jasne szepnęła, rozglądając się, czy ktoś ich nie obserwuje. Biedna
Chloe potrzebuje trenera. Kto chciałby z własnej woli podjąć się takiego
zadania?
Brad uśmiechnął się, kładąc ręce na jej ramionach.
Posłuchaj Chloe. Jesteś piękną, niezwykle pociągającą kobietą. Każdy
mężczyzna dałby sobie uciąć prawą rękę, żeby znalezć się na moim miejscu.
Dlatego nie chcę, żeby Coleman się koło ciebie kręcił.
Wcale się koło mnie nie kręci.
Ale pewnie by chciał.
To by ci przeszkadzało? zdziwiła się Chloe.
Nawet bardzo odparł tym razem bez uśmiechu.
ROZDZIAA OSIEMNASTY
Drzwi łazienki były lekko uchylone.
Bardzo dobrze. Chloe stała nie do końca zdecydowana. Jej wcześniejsza
irytacja spowodowana zachowaniem Brada w szpitalu zdążyła od tamtej pory
wyparować.
W oczekiwaniu na to, co miało nastąpić, zastanawiała się, czy pozwolić, aby
Brad narzucił bieg wydarzeń, czy też samej przejąć inicjatywę. Ich pierwsza noc
upłynęła pod znakiem jej potrzeb, więc może dziś powinna mu się
zrewanżować, nie czekając, aż Brad upomni się o należne mu względy.
Cicho otworzyła drzwi, wśliznęła się do zaparowanego wnętrza i wciągnęła w
płuca pachnące świeżym szamponem powietrze. Poczuła miłe podniecenie.
Zsunąwszy z nóg pantofle, podeszła do kabiny prysznicowej i przystanęła na
moment, aby obmyślić pierwszy ruch. Nim jednak zdążyła się zdecydować, z
oparów wysunęła się ręka Brada i wciągnęła ją do środka.
Chloe krzyknęła, wpadając pod strumień wody. Kiedy Brad przyciągnął ją do
siebie, przez przemoczoną sukienkę poczuła jego nagi tors i nie tylko.
Co ty wyprawiasz? Jak mnie zobaczyłeś?
Mam swoje sposoby.
Stojąc w rozkroku, odgarnął jej z twarzy mokre włosy i złożył na ustach
gorący pocałunek, po czym z pewnym trudem zdjął z niej przylegającą do ciała
sukienkę.
Chloe nerwowo przełknęła ślinę. Nadeszła godzina próby. Dać się ponieść
zmysłom jak poprzednim razem to całkiem co innego niż, tak jak teraz, wśliznąć
się do łazienki Brada ze świadomym zamiarem odpłacenia mu pięknym za
nadobne. On wprawdzie częściowo pokrzyżował jej plany, ale spróbuje
postawić na swoim.
Cofnąwszy się o krok, założyła ręce na plecy i rozpięła stanik, po czym
nonszalanckim gestem rzuciła go na posadzkę. Bradowi pociemniały oczy.
Jeden punkt dla niej. Co najważniejsze, nie on kierował akcją , ale ona
sama.
A teraz następny krok. Wziąwszy w palce skraj majteczek, zaczęła je
powolutku zsuwać. Zauważyła, jak wzrok Brada ześlizguje się z jej bioder.
Dostrzegła też inny objaw narastającego zainteresowania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]