[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Trzymaj się mocno! — krzyknął przez ramię, raptownie kierując maszynę w stronę
ścigających. Komin był na tyle szeroki, że wrogie maszyny bez trudu rozproszyły się,
unikając zderzenia. Po chwili jednak nieprzyjacielskie ślizgacze ponownie zgrupowały
się, podążając za Hanem.
Tuż przy wylocie komina Han dodał mocy silnikom. Teraz każdy ruch drążkami
sterowniczymi wymagał maksymalnej precyzji i ostrożności. Towarzysząca Hanowi
kobieta dopiero teraz zrozumiała jego plan i mocno objęła fotel, wtulając głowę w
oparcie. Było już zbyt późno na zmianę decyzji. Ich życie zależało od tego, czy ślizgacz
zdoła przecisnąć się pomiędzy kratą radaru.
W chwilę później byli już na otwartej przestrzeni, na trasie, prowadzącej w stronę
miasta. Szczątki rozbitych maszyn spadały na ziemię, a jedyny ze ślizgaczy, który uniknął
katastrofy, zrezygnował z pościgu.
Twarz kobiety była trupio blada.
— Czy dobrze się pani czuje? — zapytał z ironią w głosie.
— Nie odzywaj się, leć do miasta, ty psychopato! — odkrzyknęła.
Spojrzał na nią z aroganckim uśmiechem.
— Czemu się tak denerwujesz? Dobre intencje jeszcze raz zatriumfowały nad
łajdactwem.
ROZDZIAŁ V
Wracając do „Sokoła Tysiąclecia”, Chewbacca wyczuł nagle dziwny duszący zapach.
Próbując bezskutecznie rozpoznać unoszącą się w powietrzu woń, cicho podkradł się do
statku.
Po opuszczeniu hallu pasażerskiego Chewbacca pobieżnie sprawdził statek, by upewnić
się, że nikt z personelu naziemnego nie próbuje się dostać do wewnątrz czy zablokować
„Sokoła” w doku. Później udał się do centrali zarządzania portu i odwiedził parę agencji
zajmujących się pośrednictwem pracy. Nie uzyskał tam jednak żadnych pożytecznych
informacji.
37
Zemsta Hana Solo
Przez to wszystko Chewie nie był obecny podczas nieudanej próby wtargnięcia
do wnętrza „Sokoła”, ani nie spotkał się z Hanem. Teraz jednak, czujny jak nigdy,
instynktownie wyczuł niebezpieczeństwo. Zbliżywszy się do rampy spostrzegł, że
przy zamku głównego włazu manipuluje jakiś obcy. Obok leżała otwarta torba, pełna
różnorakich narzędzi. Jeden rzut oka wystarczył Chewiemu, by dostrzec automatyczne
świdry, palnik acetylenowy i inne akcesoria włamywacza. Uszy nieznajomego ochraniało
coś, co przypominało słuchawki.
Chewbacca paroma susami wspiął się na szczyt rampy i schwyciwszy nieznajomego za
kark, uniósł go w powietrze. Słuchawki zsunęły się z głowy włamywacza, odsłaniając
Przyrząd, do którego były podłączone. Był to niewielki aparat, umożliwiający otwieranie
zamków na słuch.
— Ooooj! — wrzasnął nieznajomy, wijąc się i szarpiąc. Chewbacca zwolnił uścisk, nie
dopuszczając jednak do tego, by włamywacz uciekł; zagrodził mu dostęp do rampy. Intruz
cofnął się, oparł plecami o właz, i trzęsąc się z przerażenia, spojrzał na Wookiego.
Nieznajomy należał do nieznanej Chewiemu rasy. Był mniej więcej o głowę niższy od
Hana, a jego ciało pokryte było lśniącą, czarną jak smoła ni to łuską, ni skórą. Jego dłonie
i stopy zakończone były silnymi, chwytnymi palcami, poprzerastanymi jaskrawozieloną
błoną. Długi wąski ogon humanoida poruszał się nieustannie, a jego wilgotne czarne
nozdrza rozdymały się raz po raz, odsłaniając długie ostre kły. Oczy stwora pozostawały
zmrużone, co wskazywało, że nieznajomy należy do gatunku pochodzącego ze słabo
oświetlonej planety.
Wydawało się, że stwór czerpie informacje o otaczającym go świecie głównie za pomocą
ruchliwych, spiczastych uszu. Chewbacce udało się zaskoczyć go dlatego, że słuchawki
znacznie ograniczyły jego słuch.
Nieznajomy potrząsnął łbem, wyprostował się dumnie, co zważywszy na jego wzrost,
nie zrobiło na Chewbacce większego wrażenia, i dla dodania sobie animuszu zmarszczył
nos. Jednakże jego głos, w zamierzeniu władczy i dumny, zabrzmiał skrzekliwie i bardzo
niepewnie, co popsuło cały efekt.
— Jak mam rozumieć atak na moją osobę, wielkoludzie? Jak śmiałeś? Niniejszym
informuję cię, że jestem komornikiem uprawnionym do tego typu działania. Ten statek
znajduje się na czerwonej liście — wyciągnął z wnętrza torby gęsto zapisany karton i
podał go Chewbacce.
Była to karta identyfikacyjna, wystawiona na nazwisko Spraya pochodzącego z planety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]