[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że są blisko, w tym samym budynku co my, daje i nam, i im poczucie
bezpieczeństwa. Annie zamrugała gwałtownie, kiedy w jej oczach pojawiły
się łzy. Przepraszam, beksa ze mnie. Wszystko dlatego, że jestem ci taka
wdzięczna! Nie masz pojęcia, jaki to stres dla matki, kiedy musi zostawić
dzieci, żeby iść do pracy. A teraz... jestem zupełnie spokojna. W przerwie na
lunch wpadam zobaczyć, czy niczego nie potrzebują...
To wspaniale. Głos Huntera był lekko zachrypnięty. Naprawdę się
cieszę, ale...
Widzisz, kochanie zaszczebiotała Margie, przerywając mu, zanim
zdołał wyrzec się wszystkiego, za co ci ludzie byli mu wdzięczni wszyscy
się cieszą, że zacząłeś brać aktywny udział w życiu miasteczka.
52
R
L
T
I to jak! przyświadczył James. Nareszcie coś się tu dzieje. Stadion
Małej Ligi po remoncie wygląda co najmniej jak obiekt olimpijski! Ludzie
naprawdę doceniają fakt, że Cabotowie nadal troszczą się o miasto, które
zbudowali.
Hunter robi to z wielką przyjemnością. Margie poczuła, jak
obejmujący ją mężczyzna sztywnieje z oburzenia. Zobaczyła kątem oka, jak
otwiera usta, chcąc protestować... i w ostatniej chwili, zanim zdążył
skompromitować ich oboje, zamknęła mu je pocałunkiem.
Kiedy Drake'owie pożegnali się i odeszli, Hunter nie ruszył się z
miejsca. Stał sztywny jak słup soli, ściskając Margie w pasie tak mocno, jakby
chciał ją przepołowić. Nawet nie próbowała się wyswobodzić. Wiedziała, że
jej nie puści.
Wytłumacz mi jedną rzecz, kochanie wycedził. Co ci strzeliło do
głowy, żeby wmawiać ludziom, że wszystko, co robisz w mieście, jest moją
inicjatywą? Nie wystarczyło ci, że się tu szarogęsisz, musiałaś jeszcze mnie w
to wciągać?
Chcesz wiedzieć, dlaczego to zrobiłam? Nie spuściła wzroku, a w jej
głosie nie było nawet cienia skruchy. Mógł się tego po niej spodziewać.
Dlatego, że jestem twoją żoną. Zrobiłam to dla ciebie!
Nie prosiłem cię o to. Spiorunował ją wzrokiem, choć nie miał
wielkiej nadziei, że się tym przejmie. Jestem oficerem piechoty morskiej.
Nigdy nie chciałem i nadal nie chcę brać odpowiedzialności za to miasto.
Margie potrząsnęła głową. Mógł mówić, co chciał, ale ona i tak
wiedziała, co czuł w głębi serca. Zobaczyła to w jego oczach, kiedy szli razem
ulicą Główną. Hunter kochał Springville, miasteczko, w którym się
wychował.
Wyciągnęła dłoń i pogłaskała go po policzku ze szczerą czułością.
53
R
L
T
Nie rozumiesz, Hunter? Tu nie chodzi o to, czego ty chcesz lub nie
chcesz. Tu chodzi o to, czego ci ludzie potrzebują.
54
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Nonsens parsknął Simon. Niby dlaczego miałabyś odchodzić? Nie
przyjmuję twojej rezygnacji.
Margie westchnęła. Spodziewała się, że starszy pan nie będzie
zachwycony, kiedy usłyszy, że planuje odejść z końcem miesiąca. Cóż, ją
samą ta perspektywa wręcz przerażała. Miała porzucić jedyny prawdziwy
dom, jaki kiedykolwiek miała, i znowu skazać się na tułaczkę. Nie było
jednak innego wyjścia. Kiedy jej fikcyjne małżeństwo skończy się bardzo
rzeczywistą rozprawą sądową, w Springville nie będzie dla niej przyszłości.
Musisz się z tym pogodzić, Simon powiedziała łagodnie. Nie mogę
tu zostać dłużej niż do końca miesiąca.
Ależ możesz. Starszy pan skrzywił się, jakby żuł cytrynę. Wiem,
dlaczego chcesz odejść. Mój wnuk zachowuje się jak skończony dureń. Ale ja
go dobrze znam i jestem pewien, że w końcu się opamięta. Przejrzy na oczy i
zobaczy, jaka naprawdę jesteś.
Gdzieś w głębi jej głupiego serca obudziło się żarliwe pragnienie, żeby
właśnie tak się stało.
Simon, dobrze wiesz, że to niemożliwe. Twój wnuk jest przekonany,
że ma do czynienia z łowczynią fortun!
Nie udało jej się ukryć goryczy w głosie. Bolało ją, że Hunter tak
niesprawiedliwie ją osądzał. Jeśli zgodziła się poślubić per procura młodego
pana Cabota, zrobiła to tylko ze względu na jego dziadka, który potrzebował
opieki bliskiej osoby.
Nie, nie tylko, odezwał się głos serca, którego nie potrafiła zignorować.
Był jeszcze jeden powód... Zgodziła się na ten ślub, bo skrycie marzyła o tym,
żeby wyjść za mąż. Przynależeć do kogoś. Czuć się chcianą i kochaną.
55
R
L
T
Pragnęła tego tak bardzo, że zgodziła się na tę absurdalną mistyfikację.
Biedna, głupia Margie.
Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Simon podniósł się zza biurka,
wziął Margie za łokieć i wyprowadził ją do holu. Mój wnuk jest dobrym
człowiekiem, choć czasami bywa irytująco uparty. Ale wiem, że w końcu
postąpi wobec ciebie właściwie.
Na razie Hunter uważa, że właściwą rzeczą byłoby zamknięcie mnie w
więzieniu mruknęła Margie. Starszy pan musiał jej nie usłyszeć, bo uścisnął
ją gestem pełnym otuchy, po czym wycofał się do gabinetu i zamknął jej
drzwi przed nosem. Dopiero po chwili zorientowała się, że w dalszym ciągu
trzyma w dłoniach kartkę, na której starannie wypisała oświadczenie o
rezygnacji z posady.
Dni wlokły się niemiłosiernie. Każdy wypad do miasteczka był dla
Huntera nieznośną torturą musiał znosić wylewne podziękowania za
dobrodziejstwa, które w najmniejszym stopniu nie były jego zasługą.
W głębi duszy przyznawał Margie rację. Na własne oczy mógł się teraz
przekonać, jak ważna dla mieszkańców Springville była świadomość, że za-
interesowanie Cabotów miasteczkiem nie wygaśnie wraz z odejściem Simona.
Zależność była prosta aby miasteczko mogło przeżyć, ludzie musieli mieć
pracę. A pracę mogła im dać rodzina Cabotów. Pod warunkiem, że będzie
kontynuować tradycję i nie wyrzeknie się zaangażowania w sprawy mia-
steczka.
Młoda pani Cabot była prawdziwą królową dobroczynności i
zaangażowania. Hunter wciąż nie znajdował odpowiedzi na pytanie, dlaczego
to wszystko robiła. Ani, tym bardziej, dlaczego wmawiała ludziom, że to on
był pomysłodawcą i inicjatorem najważniejszych przedsięwzięć. Nie powinno
56
R
L
T
jej obchodzić, czy ludzie w miasteczku kochają go i darzą szczerą
wdzięcznością, czy czują do niego niechęć, rozczarowani jego obojętnością.
Nie potrzebuję, żeby jakaś baba robiła ze mnie świętego Huntera,
ulubieńca całego Springville burczał pod nosem, truchtem wracając z
porannego joggingu. Nie prosiłem jej o to, do ciężkiej cholery. Przecież ja
nawet tu nie mieszkam!
Wbiegł przez tylną furtkę do ogrodu i bezwiednie zwolnił, kiedy jego
oczom ukazała się jasna fasada rezydencji. W otwartym, balkonowym oknie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]