[ Pobierz całość w formacie PDF ]

francusku.
Jack pilnie łowił każde słowo. Sto beczułek najprzedniejszego francuskiego
koniaku po pięć szylingów za galon. W Londynie sprzedadzą to za pięciokrotnie
wyższą cenę.
Wokół było pusto. Po drodze nie spotkali żadnego statku. Następny przerzut
miał się odbyć za dwa tygodnie, w dzień po Trzech Królach.
White i Crouvier wymienili skórzane woreczki, które zawierały dokumenty
konieczne dla dopełnienia operacji. Dokumenty oraz pieniądze. Jacka ogarnął
niesmak i gniew, ale zachował obojętny wyraz twarzy. Ludzie na francuzie zaczęli
przerzucać beczułki na pokład  Swifta". Była to żmudna praca. Każda beczułka
ważyła pięćdziesiąt funtów. Na lądzie transport byłby prosty, tragarz brał dwie
beczułki połączone liną, zarzucał je sobie na plecy i na pierś i tak wnosił po klifie,
lecz tutaj, w mroku, na wietrze i przy wysokiej fali stawał się trochę bardziej
skomplikowaną sprawą. Przerzucano za pomocą kołowrotka po cztery beczułki
powiązane siatką lin. Nieobecność Toma nie spowalniała pracy.
Jack znowu pomyślał o Francesce, o tym, co musiała przejść tej nocy, o jej
odwadze, opanowaniu... O jej słodkim zapachu i delikatnych ustach...
Czuł jeszcze jej kształty. Zmiać mu się chciało, bo też sytuacja była
absurdalna. Spędził niemal godzinę, tworząc mistyfikację, gdy o wiele prościej
33
S
R
byłoby posiąść ją. Pragnął jej, ale dni beztroskich uciech minęły. Jack wiedział, że
choćby stawał w podobnym położeniu i tysiąc razy, wybór zawsze byłby ten sam.
Francesca odwróciła się plecami do brata i wykręcając ręce w niemożliwy
sposób, usiłowała zapiąć suknię. Kiedy już skończyła się ubierać, usiadła obok
Toma.
Dotknął ostrożnie gardła, a potem zaczął rozcierać kostkę.
- Sukinsyn - szepnął. - Ależ mnie kopnął. Boli jak wszyscy diabli.
- Tom! Nie musisz używać takiego języka.
- Owszem, muszę, kiedy widzę, jak hultaj próbuje wykorzystać moją siostrę.
- Nie próbował, uwierz mi. Udawaliśmy, żeby White zostawił mnie w
spokoju. To wszystko.
- Na litość boską, Francesco, widziałem, jak zapina spodnie!
- Mówię ci, jak było. - Spojrzała mu prosto w oczy. Tak chciała, żeby jej
uwierzył... - Gdyby nie pan Black, oboje już byśmy nie żyli. Omal nie popsułeś
wszystkiego przez swoją porywczość.
- A co miałem zrobić? Wyjść tak po prostu?
- Owszem!
- Myślałem, że on... - Przez twarz Toma przebiegł skurcz.
- Wiem. Tak miał pomyśleć każdy, kto by wszedł do kabiny.
Zamknął oczy i oparł się o ścianę.
- Co teraz, Francesco?
- Musimy wierzyć, że twój pan Black wie, co robi. Trzeba mu zaufać. Nie
pozostaje nam nic innego. - Uśmiechnęła się z przymusem, usiłując dodać otuchy
bratu. - Jutro będziemy z powrotem w Lannacombe i zajmiemy się szykowaniem
świąt. Jeśli nam się poszczęści, mama może nie zauważy, że nie było nas całą noc w
domu. - Wiedziała jednak, że próżna to nadzieja.
34
S
R
Ludzie na  Swifcie" w skupieniu odbierali kolejne baryÅ‚ki z  Bien Aimé".
Byli w połowie przeładunku, gdy wtem pojawił się  Sokół", fregata floty
królewskiej. Szybko zbliżał się do złączonych stateczków.
- Niech to wszyscy diabli! - zaklÄ…Å‚ White. - Odczepiaj  Swifta", Aasica.
Natychmiast!
Na statkach wybuchła panika. Francuzi i Anglicy jednako klęli i krzyczeli.
Przecinano pośpiesznie liny, należało jak najszybciej uciekać, tylko to jedno się
liczyło. Ale fregata była szybkim, dużym żaglowcem, kutry nie miały żadnych
szans. Dzieliło ją raptem pięćdziesiąt stóp od przemytników. Pojawiła się nieoczeki-
wanie, niczym statek widmo wyłaniający się z morskiego odmętu.
- Niech ich najczarniejsze piekło pochłonie - mruczał White do siebie. -
Odpływamy, Aasica. Natychmiast!
Statki rozdzieliły się. Fregata nie mogła, oczywiście, ścigać obu jednocześnie.
Na wielkim żaglowcu zapłonęły latarnie, otwarto luki armatnie w burtach i
przygotowywano siÄ™ do ataku.
- Szybciej, człowieku! Szybciej! - ponaglał White.
Było za pózno. Rozległ się potężny huk i pocisk wpadł do wody
niebezpiecznie blisko burty  Swifta".
Francuz wykonał manewr zwrotny, gotował się do ucieczki. Kolejny wystrzał
i przeznaczony dla  Bien Aimé" pocisk zniknÄ…Å‚ w wodzie tuż przy burcie.
- Zatrzymajcie siÄ™! - krzyknÄ…Å‚ kapitan fregaty. - Albo was zatopimy.
Francuz opuścił flagę do pół masztu, widomy znak poddania.
White jeszcze liczył na udany odwrót.
- Szybciej! Szybciej! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl