[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak. Ale ostrożnie z nimi, bo nie dadzą panu spokoju.
 Ja lubię dzieci  oświadczył Anthony.  Mógłbym je nauczyć paru spokojnych,
ćwiczących umysł gier.
 W porządku, tylko proszę pamiętać, że pana ostrzegałam.
Po rozstaniu się z Bundłe, która miała otoczyć opieką strapionego Billa,
Anthony powędrował w kierunku, skąd dobiegały różnorodne wrzaski, zakłócające
spokój popołudniowych godzin. Przyjęto go z entuzjazmem.
 Umiesz bawić się w Indian? Jesteś w tym dobry?  zapytała Guggle surowo.
 Raczej tak  odpowiedział Anthony.  Słuchajcie, jakie wydaję okrzyki,
kiedy mnie skalpują. O, takie.
97
 Zademonstrował.
 Niezle  orzekła Winkle, zachowując wstrzemięzliwość.  A teraz wydaj ryk
skalpującego.
Anthony uczynił zadość żądaniu krzykiem mrożącym krew w żyłach. Chwilę potem
zabawa w Indian była w pełnym toku.
Mniej więcej po upływie godziny Anthony otarł czoło i zaryzykował pytanie o
migrenę, na jaką cierpiała mademoiselle. Miło mu było usłyszeć, że pani czuje
się już całkiem dobrze. Taką zyskał sympatię dziewczynek, że bardzo stanowczo
zaprosiły go na herbatę w pokoju lekcyjnym.
 Opowiesz nam wtedy o tym powieszonym człowieku  nalegała Guggle.
 Mówiłeś, że masz ze sobą kawałek tego sznurka?  upewniła się Winkle.
 Mam, w walizce rzekł Anthony tonem uroczystym.
 Każda z was dostanie kawałek.
W tej samej chwili Winkle wydała indiański ryk zadowolenia.
 Musimy teraz iść i umyć się  powiedziała ponuro Guggle.  Przyjdziesz na
herbatę, prawda? Nie zapomnisz?
Obiecał solennie, że nic go nie powstrzyma przed stawieniem się na umówione
spotkanie. Zadowolone dziewczynki ruszyły w stronę domu. Anthony stał chwilę
odprowadzając je wzrokiem i właśnie wtedy zobaczył jakiegoś mężczyznę
wychodzącego z kępy drzew po drugiej stronie, a potem idącego spiesznie przez
park. Był niemal pewny, że to ten sam czarnobrody cudzoziemiec, którego spotkał
dziś rano. Podczas gdy wahał się: iść za nim czy nie, krzewy przed nim
rozchyliły się i pojawił się przed nim w całej krasie pan Hiram Fish. Na widok
Anthony ego drgnął lekko.
 Czy popołudnie minęło panu spokojnie?  zapytał Anthony.
 O, tak, dziękuję.
Jednakże pań Fish nie tchnął takim spokojem jak zazwyczaj. Twarz miał
zarumienioną, oddech krótki, jak gdyby dopiero co biegł. Wyciągnął zegarek.
 Coś mi się zdaje powiedział przytłumionym głosem  że zgodnie z waszym
brytyjskim obyczajem będziecie państwo niebawem pić popołudniową herbatę.
Trzasnąwszy wiekiem zegarka, pan Fish statecznym krokiem powędrował w stronę
domu.
Anthony stał pogrążony w zadumie i teraz on drgnął na widok wyrastającego
przed nim jak spod ziemi inspektora Battle a. Najsłabszy nawet szelest nie
zapowiedział jego pojawienia się, zupełnie jakby się zmaterializował, zstąpiwszy
z przestrzeni kosmicznej.
 Skąd pan się tu wziął?  zapytał Anthony z irytacją.
Lekkim ruchem głowy wskazał Battle niewielką kępę drzew za nimi.
 Dziś po południu to modne miejsce  zauważył Anthony.
 Pan był nieobecny myślami  stwierdził inspektor.
98
 Istotnie. Czy pan wie, co mnie tak pochłaniało, inspektorze? Usiłowałem
dodać do jednego dwa, potem pięć, potem trzy, żeby mi wyszło cztery. Ale to jest
niemożliwe, inspektorze, po prostu niemożliwe.
 Problem jest trudny  zgodził się detektyw.
 Bardzo mi właśnie zależało na spotkaniu z panem. Inspektorze, chciałbym się
stąd urwać. Da się to załatwić?
Zgodnie z swoim obyczajem inspektor Battle nie okazał po sobie ani
zdziwienia, ani ciekawości. Odpowiedz jego brzmiała szczerze i rzeczowo:
 Zależy, proszę pana, dokąd zamierza pan się udać.
 Powiem panu otwarcie, inspektorze. Wyłożę karty na stół. Zamierzam udać się
do Dinard, do hrabiny de Breteuil. Da się zrobić?
 Kiedy pan chce jechać?
 Dajmy na to jutro po południu. Byłbym z powrotem w niedzielę wieczorem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl