[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdzie były inne przekwitłe ró\e, miano z nich zrobić  potpourri ; miano zmieszać jej płatki z
małymi, niebieskimi chłopczykami, które zwano  lawendowymi smykami , zabalsamować przy
Strona 57
Andersen Hans Christian - Kalosze szczęścia i inne baśnie
pomocy soli. Tylko królowie i ró\e bywają zabalsamowani.
 To ja dostąpiłam największego honoru  powiedziała ró\a, podczas gdy kobieta ją zrywała.
 Ja będę najszczęśliwsza. Będę zabalsamowana!
Do ogrodu przyszło dwóch młodzieńców, jeden był malarzem, a drugi poetą; ka\dy z nich
zerwał jedną piękną ró\ę.
Malarz wymalował na płótnie kwitnącą ró\ę tak, \e zdawać się mogło, i\ odbija się w lustrze.
 W ten sposób będzie \yła przez wiele setek lat, podczas gdy miliony i znowu miliony ró\
zwiędną i umrą  rzekł malarz.
 Mnie się powiodło lepiej  powiedziała ró\a  przypadło mi największe szczęście.
Poeta obejrzał swą ró\ę, napisał o niej wiersz, całe misterium; wszystko, co wyczytał z
ka\dego ró\anego płatka: Księga obrazów miłości. Był to nieśmiertelny poemat.
 Stałam się nieśmiertelna  powiedziała ró\a  jestem najszczęśliwsza.
Ale pośród wspaniałych ró\ była jedna, zakryta prawie całkiem przez inne ró\e; na skutek
przypadku czy te\ szczęśliwego zbiegu okoliczności miała wadę, siedziała krzywo na łodydze i
listki były po dwóch stronach rozło\one niesymetrycznie, a nawet w środku samego kwiatu
wyrastał mały, skarłowaciały, zielony listek, zdarza się to czasem ró\om.
 Biedne dziecko  powiedział wiatr i pocałował w policzek właśnie tę ró\ę. Ró\a myślała, \e
to pozdrowienie, hołd; było jej przyjemnie, \e wygląda inaczej ni\ inne ró\e, a poniewa\ z jej
wnętrza wyrastał mały zielony listek, uwa\ała to za pewne wyró\nienie. Usiadł na niej motylek i
ucałował jej płatki, uwa\ała go za konkurenta, ale pozwoliła mu odlecieć. Potem zjawił się du\y
konik polny; usiadł on wprawdzie na innej ró\y i pocierał sobie skrzydełka łapkami, u koników
polnych jest to dowód zakochania; ró\a na której siedział, nie rozumiała tego, ale za to
zrozumiała go ró\a z odznaką, z zielonym, skarlałym listkiem wyrastającym z jej środka, gdy\
na nią patrzył konik polny oczami, które mówiły:
 Mógłbym cię zjeść z czystej miłości, a bardziej ju\ chyba nie mo\na kochać, ni\ gdy jedna
istota pochłania drugą!  Ale ró\a nie chciała, by ją zjadł konik polny. W gwiazdzistą, jasną noc
śpiewał słowik.
 To tylko dla mnie  mówiła ró\a z wadą czy te\ wyró\nieniem.  Dlaczego to mam być we
wszystkim uprzywilejowana wobec moich sióstr? Dlaczegó\ to otrzymałam ten znak, który mnie
czyni najszczęśliwszą?
Do ogrodu przyszło dwóch panów palących cygara; rozmawiali o ró\ach i o tytoniu: podobno
ró\e nie znoszą zapachu tytoniu, zmieniają barwę, stają się zielone, chcieli to wypróbować.
Woleli nie zrywać najpiękniejszych ró\, wybrali więc tę z wadą.
 Có\ za nowe wyró\nienie  powiedziała ró\a.  Jestem niezmiernie szczęśliwa!
Najszczęśliwsza!
I pozieleniała pod wpływem dumy i tytoniu.
Inna ró\a na poły jeszcze w pąku, mo\e najładniejsza z całego krzewu, dostała się na główne
miejsce w artystycznie związanym bukiecie ogrodnika; zabrano ją do domu młodego, mo\nego
pana i pojechała z nim razem karetą; tkwiła pomiędzy innymi kwiatami i piękną zielenią jako
najpiękniejsza; dostała się tam, gdzie było uroczyście i radośnie. Panowie i panie siedzieli w
blasku tysięcy lamp, muzyka grała, sala teatralna zalana była światłem, a kiedy pośród
burzliwych okrzyków oklaskiwana młoda tancerka ukazała się na scenie, do jej nóg spadł cały
deszcz kwiatów, bukiet obok bukietu. Upadł tak\e bukiet, w którym tkwiła cudowna ró\a jak
drogocenny kamień; czuła ona w całej pełni niesłychane szczęście, zaszczyt, blask, który ją
otoczył; dotknęła ziemi i zaczęła tańczyć, podskakiwać, przeskakiwała deski i padając odłączyła
się od łodygi. Nie doszła do rąk tej, której składano hołdy, potoczyła się za kulisy, gdzie wziął ją
chłopak maszynista, zobaczył, jaka była piękna i jak cudownie pachniała, chocia\ nie miała
łodygi. Wsadził ją do kieszeni i kiedy wieczorem wrócił do domu, wło\ył ją do kieliszka od
wódki, gdzie całą noc przele\ała w wodzie. Wczesnym rankiem postawiono ją przed starą babką,
która bezsilnie siedziała w fotelu. Babka spojrzała na piękną, złamaną ró\ę i ucieszyła się jej
zapachem.
 Nie stoisz na stole u bogatej, wytwornej panny, tylko u ubogiej, starej kobiety, ale tutaj
jesteś jak cały ró\any krzew; jak\e jesteś piękna!
I staruszka patrzyła z dziecięcą radością na kwiat, myślała pewnie o dawno minionych latach
świe\ej młodości.
 W szybie była dziura  powiedział wiatr  mogłem się tam z łatwością dostać  widziałem
błyszczące młodością oczy staruszki i ułamaną, piękną ró\ę w kieliszku od wódki.
Najszczęśliwszą ze wszystkich ró\. Wiem o tym. Mogę to o niej powiedzieć.
Ka\da ró\a z krzewu w ogrodzie miała swoją historię. Ka\da myślała, \e jest właśnie
najszczęśliwsza, a wiara uszczęśliwia. Ale ostatnia ró\a na krzaku myślała, \e jednak jej
szczęście przewy\sza inne.
Strona 58
Andersen Hans Christian - Kalosze szczęścia i inne baśnie
 Ja prze\yłam wszystkie. Jestem ostatnia, jedyna, najukochańsze dziecko matki.
 A ja jestem matką ich wszystkich  powiedział krzak ró\any.
 Ja!  powiedział promień słońca.
 I ja!  powiedział wiatr i pogoda.
 Ka\dy ma w tym jakąś swoją cząstkę  powiedział wiatr.  I ka\dy otrzyma swoją cząstkę.
 To mówiąc wiatr rozwiał ró\ane płatki po \ywopłocie, gdzie lśniły krople rosy i świeciły
promienie słońca.  To jest moja cząstka  powiedział wiatr.  Widziałem dzieje ka\dej ró\y i
opowiem je teraz po całym świecie.
Powiedz mi teraz ty, która z ró\ była najszczęśliwsza? Musisz to powiedzieć, bo ja ju\ się
dosyć naopowiadałem.
CO SI ZDARZYAO OSTOWI
W bogatej posiadłości ziemskiej był piękny, starannie utrzymany ogród, gdzie rosły rzadkie
drzewa i kwiaty; goście odwiedzający dwór zachwycali się nim. Ludzie z okolicznych wsi i
handlowych miast przybywali w niedziele i święta, prosili o pozwolenie obejrzenia ogrodu, całe
szkoły go zwiedzały.
A przed ogrodem, koło płotu przy polnej drodze, rósł potę\ny oset; miał wielkie łodygi,
podzielone na wiele gałęzi, tak, \e mo\na go było nazwać całym krzewem. Nikt go nie oglądał
prócz starego osła, który ciągnął wózek mleczarski. Osioł wyciągał chciwie szyję w stronę ostu i
mówił:
 Jesteś śliczny! Mam ochotę zjeść cię!  Ale powróz był za krótki, aby osioł mógł dosięgnąć
We dworze było wielkie przyjęcie, bawili tam wysoko urodzeni krewni ze stolicy, młode
piękne dziewczyny, a pośród nich jedna dziewczyna z daleka; przybyła ze Szkocji, pochodziła z
arystokratycznej rodziny, miała wielkie dobra i du\o złota, była więc odpowiednią i świetną
kandydatką na \onę. Tak mówili niektórzy młodzi ludzie, a tak\e i wiele matek.
Młodzie\ bawiła się na trawnikach i grała w krokieta, inni przechadzali się wśród kwiatów, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl