[ Pobierz całość w formacie PDF ]
takich, którzy chcieliby pojechać, a "Fiord" nie jest niestety aż tak dużym
statkiem, by pomieścić wszystkich chętnych. A poza tym na pewno byś się
nudził. Ponieważ celem programu jest pogłębienie wiedzy lekarzy, większość
pomieszczeń rekreacyjnych zamieniono na sale wykładowe.
- Mimo wszystko chciałbym pojechać.
- Przykro mi - rzucił Bill. Temat wyraznie przestał go interesować. Podszedł
do lustra, by zawiązać krawat. - Myślę, że zrobiłbyś lepiej, koncentrując się
na tym, co do ciebie należy.
Adam uznał, że nie jest to odpowiedni moment, by pytać o lekarzy, którzy po
powrocie z rejsu zrezygnowali z praktyki: pytania zaczynały irytować Shelleya.
Ubrał się więc i podążył za Billem do windy, starając się odpowiadać na jego
pytania i nie stawiać własnych. Pózniej jednak, jadąc z powrotem do Nowego
Jorku, zaczął roztrząsać dziwne okoliczności towarzyszące rejsom organizowanym
przez Arolen. Szczególnie nie dawało mu spokoju nagłe zniknięcie Percy'ego
Harmona. Gdy dowiedział się, że Percy nie pojechał do Puerto Rico, usiłował
się do niego dodzwonić, ale nikt nie odpowiadał. Wjeżdżając do miasta Tunelem
Lincolna, postanowił pojechać do domu Percy'ego. Może któryś z jego sąsiadów
będzie wiedział, co się z nim dzieje.
Harmon mieszkał w mocno zniszczonym, czteropiętrowym budynku tuż przy Drugiej
Alei. Jego nazwisko znajdowało się obok guzika 3C. Adam nacisnął dzwonek i
czekał.
Po przeciwnej stronie ulicy mężczyzna w wygniecionym granatowym garniturze
rzucił na ziemię papierosa i zdusił go obcasem. Rozejrzał się w obie strony i
ruszył w kierunku budynku, sięgając ręką do kieszeni na piersi.
Przestępując z nogi na nogę, Adam nacisnął dzwonek do mieszkania dozorcy.
Niemal natychmiast rozległo się głośne brzęczenie i chłopak pchnął drzwi,
które prowadziły do małej sieni. Wnętrze było zniszczone, ale dużo czyściejsze
niż w jego własnym domu. Usłyszał, że piętro niżej otworzyły się drzwi.
Podszedł do schodów i spojrzał w dół. Nie ogolony mężczyzna w podkoszulku bez
rękawów właśnie wchodził na górę.
- O co chodzi? - spytał dozorca.
- Szukam Percy'ego Harmona.
- Nie pan jeden - stwierdził mężczyzna obojętnie. - Nie ma go i nie widziałem
faceta już ponad miesiąc.
- Przepraszam za kłopot - rzucił Adam za schodzącym z powrotem na dół dozorcą.
Odwrócił się do wyjścia, ale zawahał się przez moment. Usłyszał, jak mężczyzna
zamyka za sobą drzwi. Powodowany nagłym impulsem wszedł po cichu na trzecie
piętro. Zapukał do mieszkania 3C, ale nie było żadnego odzewu. Nacisnął
klamkę: drzwi były zamknięte na klucz. Właśnie rozważał, czy nie zostawić
kartki, gdy w końcu korytarza zauważył okno wychodzące na schody ewakuacyjne.
Choć nigdy w życiu czegoś takiego nie robił, otworzył okno i wyszedł na
zewnątrz. Miał przeczucie, że Percy'emu coś się stało. Chciał zajrzeć do jego
mieszkania licząc, że zdoła się zorientować, od jak dawna go tam nie ma.
Schody były stare i zardzewiałe. Adam starał się nie patrzeć w dół, gdzie
przez metalową kratownicę widać było betonowe podwórko. Posuwając się noga za
nogą, z dłońmi przyciśniętymi do budynku, dotarł wreszcie do okna Percy'ego.
Było uchylone na jakieś pięć centymetrów. Mając nadzieję, że nikt go nie
zauważy i nie wezwie policji, otworzył okno. Posunąwszy się już tak daleko
uznał, że nie ma nic więcej do stracenia, i wślizgnął się do dusznej sypialni
Harmona.
Z duszą na ramieniu obszedł nie zasłane łóżko i otworzył szafę. Było w niej
pełno ubrań. Odwrócił się i zajrzał do łazienki. Poziom wody w muszli
klozetowej był niski, co znaczyło, że dawno z niej nie korzystano.
Przemierzył z powrotem sypialnię i wszedł do drugiego pokoju. Na stoliku
leżała gazeta sprzed siedmiu tygodni. W kuchni znalazł zlew pełen brudnych
naczyń zarosłych czarną pleśnią. Nie ulegało wątpliwości, że Percy Harmon
zamierzał tu wrócić. I tego właśnie Adam się obawiał. Musiało mu się
przytrafić coś złego.
Postanowił jak najszybciej się stąd wynieść i zadzwonić na policję. Nim jednak
zdążył wyjść z kuchni, usłyszał cichutki dzwięk. Zastygł w bezruchu. Był to
charakterystyczny odgłos zamykanych drzwi.
Chłopak nasłuchiwał. Wokoło panowała kompletna cisza. Zajrzał do pokoju.
Aańcuch na drzwiach kołysał się tam i z powrotem.
Adam omal nie zemdlał. Jeśli to Percy wszedł do mieszkania, dlaczego się
chował? Jak skamieniały stał w kuchni, starając się usłyszeć jakiś dzwięk.
Jęknął ze strachu, gdy tuż obok niego włączyła się lodówka. W końcu doszedł do
wniosku, że musiało już minąć z dziesięć minut i że wszystko może mu się tylko
zdawało. Wszedł do pokoju i zajrzał do sypialni. Widział otwarte okno
prowadzące na schody pożarowe. Zasłony delikatnie poruszały się w przeciągu.
Ocenił, że pokonanie pokoju i wyjście na zewnątrz zajmie mu tylko chwilę.
Nie zdążył jednak tego uczynić. Gdy rzucił się w stronę okna, ktoś wyskoczył z
szafy. Nim Adam zdążył cokolwiek zrobić, dostał cios w brzuch i runął na
podłogę.
Rozdział dziewiąty
Gdy Jennifer zjawiła się w Zespole Lekarzy Ginekologów na comiesięczną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]