[ Pobierz całość w formacie PDF ]

56
RS
- Nie jestem pełnoetatową nianią, ja tylko pomagam. Zostaję tu
na prawach gościa, Surim chce, żebym miała też czas na zwiedzanie i
odpoczynek. Na pewno znajdę czas również na tłumaczenia, zresztą
teraz i tak będzie ich mniej, bo prawie wszystko jest już ustalone.
Ponieważ czuła się trochę wytrącona z równowagi tą nagłą
zmianą sytuacji i potrzebowała to wszystko przemyśleć, nie miała
ochoty pozostawać dłużej na przyjęciu. Odszukała Asida, ponownie
podziękowała mu za miły wieczór, pożegnała się z nim i wróciła do
swojego pokoju.
Ostatnie jej myśli przed zaśnięciem dotyczyły Surima.
Rano pobiegła na piętro do pokoju, który przeznaczono na
jadalnię dla dzieci. Stół już nakryto, lecz jeszcze nie przyniesiono
jedzenia. Pierwsza zauważyła ją Nadia i popędziła ku niej.
- Powiedziałaś w nocy, że zostajesz. Naprawdę zostajesz? -
upewnił się Hamid.
- Na trochę. W lutym muszę jechać do Ameryki.
- Ale my chcemy, żebyś została na zawsze - odparł z przejęciem.
Czułym gestem potargała mu włosy.
- I tak zostanę całkiem długo, A na razie zjem z wami śniadanie.
Do pokoju weszła Annis, którą widok Melissy wyraznie
zaskoczył.
- Przyszła się pani pożegnać?
- Przyszłam zjeść z dziećmi śniadanie.
- Zaraz poślę do kuchni po więcej jedzenia - obiecała coraz
bardziej zdumiona opiekunka. - Mam nadzieję, że nie spózni się pani
na samolot.
57
RS
Czyżby Annis jeszcze o niczym nie wiedziała? W takim razie
Melissa musiała jej przekazać wiadomości w taktowny sposób, by jej
nie obrazić.
- Jego Wysokość nie zdążył z panią porozmawiać. Zażyczył
sobie, żebym została tu przez parę tygodni i pomogła dzieciom
przywyknąć do nowych warunków. Mam nadzieję, że pani i ja
zdołamy wspólnymi siłami ułatwić im ten trudny okres, jaki teraz
przechodzą. Trochę potrwa, zanim poczują się tu jak w domu.
Annis wyszła, gdy tylko przyniesiono jedzenie, nie usiadła
razem z nimi do stołu. Melissa miała nadzieję, że kobieta nie poczuła
się urażona, i postanowiła mocniej zaangażować ją nie tylko w czysto
fizyczną opiekę nad dziećmi, ale także w ich rozwój. Namówi ją na
uczenie dzieci arabskiego, będą też musiały zastanowić się, jak pomóc
dzieciom w przerwanej nauce. Nadię należało uczyć nazw kolorów i
kształtów, Hamid powinien ćwiczyć pisanie, Alaja powinna czytać po
angielsku.
Tak, było wiele rzeczy do zaplanowania.
O czwartej młodsze dzieci obudziły się z popołudniowej
drzemki, a w nagrodę za grzeczne zachowanie przez cały dzień i za
cierpliwość, kiedy ona i Annis długo omawiały sytuację i układały
plany, Melissa zabrała całą trójkę na plażę. Gdy wychodzili, zbliżył
się do nich jeden ze służących, przynosząc na małej srebrnej tacy list
w kremowej kopercie.
- Do pani, panno Fox.
Melissa sięgnęła po list i otworzyła go, czując się przez moment
jak pani tego domu.
58
RS
Max jest już w drodze do Anglii. Mam dzisiaj dużo pracy i nie
zdołam wrócić na kolację. Surim.
Poczuła się mocno rozczarowana, dowiadując się, że nie
zobaczy go tego dnia. Z westchnieniem złożyła list i wsunęła go do
kieszeni.
Kiedy wieczorem położyła dzieci spać, poszła jeszcze na spacer
po ogrodzie. Tak, to był dobry dzień. Annis okazała prawdziwe
zadowolenie, gdy zrozumiała, że celem dłuższego pobytu Melissy jest
pomaganie jej i dzieciom, miło zaskoczyła ją też informacja, że ona
sama ma ich wszystkich uczyć arabskiego.
- Czy one tego chcą? - spytała ze zdziwieniem.
- Przecież Qu'Arim jest odtąd ich domem, prawda? Muszą znać
język, a kto będzie lepszym nauczycielem od pani, która wychowała
również ich mamę? One chętnie posłuchają o niej, więc może ich pani
uczyć arabskiego, opowiadając o Marze, gdy była małą dziewczynką.
- Nie, my nigdy o niej nie mówimy - zaprotestowała Annis.
- Ale dlaczego?
- %7łeby nie przypominać dzieciom o smutnych rzeczach.
- Kiedy właśnie cne potrzebują rozmawiać o rodzicach, żeby o
nich nie zapomnieć i żeby wiedzieć, że inni też o nich pamiętają i
wspominają ich bardzo ciepło - przekonywała Melissa. - Chciałabym
zabrać je do ich babci, ona pewnie ma zdjęcia swojej córki jako
dziewczynki. Powinny je zobaczyć.
Annis zawahała się.
- Pani Tante Tazil ma ich dużo, ja też mam trochę. Mara była
wyjątkowym dzieckiem.
59
RS
- W takim razie trzeba podzielić się z nimi tymi wspomnieniami.
Tak więc w ciągu jednego dnia udało jej się zarazić Annis
swoimi pomysłami, teraz jeszcze tylko Surim powinien zacząć
spędzać więcej czasu z dziećmi. A gdy to zrobi, ani się obejrzy, jak
zacznie za nimi przepadać, bo dzieciaki były cudowne. Wyjątkowe
jak ich mama.
- Widzę, że znalazłaś moje ulubione miejsce. - Surim wyłonił się
z cienia.
Uśmiechnęła się, zaskoczona jego obecnością.
- Uwielbiam twój ogród. Zresztą znasz Anglików i naszego fioła
na punkcie kwiatów i ogrodów. Ten jest przepiękny.
- Cóż, nie mogę przypisywać sobie zasługi, mam tu znakomitych
ogrodników - odparł, siadając obok niej na ławce. - Zapachy i kolory
kwiatów to uczta dla zmysłów.
Serce zabiło jej szybciej. Albo uodporni się na urok Surima, albo
znajdzie się w poważnych kłopotach.
- Raj - dopowiedziała.
- Zgadza się. - Milczał przez długą chwilę. - Mam jeszcze jeden.
- Ale co?
- Raj. To mała oaza na pustyni, dzika, odcięta od świata. Lubię
tam czasem jezdzić, wracać do korzeni, przecież my byliśmy
nomadami, nazywaliśmy pustynię swoim domem.
- To musi być wspaniałe miejsce.
- Dla niektórych tak. Inni uważają je za surowe i nieprzyjazne.
Westchnęła.
60
RS
- Bardzo chciałabym zobaczyć pustynię. Stolica Qu'Arim
przypomina stolice europejskie, więc czuję się prawie jak w
Londynie, tylko napisy są inne. Ale pustynia... To byłoby zupełnie
nowe doświadczenie.
Uśmiechnął się, zaś Melissa czym prędzej odwróciła wzrok,
żeby nie zrobić czegoś głupiego, czego potem musiałaby żałować.
- Może uda nam się tam pojechać przed twoim wyjazdem.
- Byłoby mi bardzo miło - rzekła uprzejmie, starannie ukrywając
rozpierającą ją radość. - Zawsze tak długo pracujesz? - spytała,
zauważając zmęczenie na jego twarzy. I kilka srebrnych nitek na
skroniach, chociaż był jeszcze za młody, żeby zacząć siwieć.
- Musiałem wziąć udział w oficjalnej kolacji. Sprawy, które
trzeba było omówić, dałoby się załatwić znacznie sprawniej i szybciej,
ale protokół na to nie pozwala, nasze tradycyjne obyczaje bywają
bardzo nużące.
- Jesteś władcą, więc możesz zmienić protokół - oświadczyła
beztrosko.
- Jak dzieci? - spytał, zmieniając temat. - Nie wykończyły cię?
- Po jednym dniu? Skądże. Zadbałam o to, żeby znalezć
bezpieczne ujście dla ich energii. Położyłam je spać jakiś czas temu,
właśnie miałam do nich zajrzeć. Może poszlibyśmy razem?
W bawialni zastali Annis, która robiła na szydełku. Wstała na
widok szejka, lecz gestem kazał jej usiąść z powrotem.
- Z dziećmi wszystko w porządku? - spytał po arabsku.
61
RS
- Tak, Wasza Wysokość. Tyle się dzisiaj nabiegały, że powinny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl