[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uświadomiła sobie, że śni się jej dziewczynka ze snu, tym razem sama. Wyglądała zupełnie jak Kayla.
Ale dziewczynka ze snu była zła. Bardzo zła. Krzyczała, a w każdym razie jej usta poruszały się gwałtownie, pięści
migały w powietrzu, choć nie padało żadne słowo.
42
Coś otarło się jej o szyję. Olivia otworzyła szeroko oczy. Sen zniknął. Jego miejsce zajęła ciemność. Usiadła i wtedy to
coś zsunęło się na kolana. Zanim zdążyła zorientować się, co to takiego, usłyszała ruch, a potem zobaczyła cień.
Ktoś był w sypialni. I właśnie uciekał.
Sięgnęła po szklany dzbanek z wodą stojący na nocnym stoliku i dokładnie w chwili, gdy napastnik się odwracał, cisnęła
nim w coś, co wydawało się jego głową. Usłyszała sieknięcie - była pewna, że to kobieta - a potem ktoś wybiegł. Olivia
zapaliła lampkę koło łóżka i zobaczyła, co spadło z jej szyi.
Pętla. Z przyczepioną kartką, na której przeczytała: Następnym razem ją zaciągnę.
Rzuciła ją na podłogę, chwyciła komórkę i z sercem walącym jak młotem pobiegła do łazienki. Przekręciła zamek w
drzwiach.
Kolana jej się trzęsły, osunęła się w dół i usiadła na zimnej, marmurowej posadzce. Ręce jej tak drżały, że upuściła
telefon. Złapała go znów jak linę ratowniczą i wystukała numer Zacha. Było trochę po północy. W jakimś dalekim
zakamarku umysłu mignęła nadzieja, że Kayla śpi głęboko i dzwonek telefonu jej nie obudzi.
Zach odebrał natychmiast.
- Zach. - Olivia nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Olivia. Co się stało? - Sądząc z głosu, był równie przerażony jak ona. - Olivio?
- Ktoś... - To, co miała powiedzieć, przerastało ją; załamała się, komórka wypadła jej z rąk na marmurową podłogę.
Słyszała, jak Zach ją woła. Sięgnęła po telefon. - Zach, ktoś był w mojej sypialni. - Serce biło za szybko, z trudem łapała
powietrze. - Ktoś próbował... położył mi stryczek na szyi. - Złapała oddech i powiedziała mu o kartce.
Wciągnął powietrze.
- Wezwałaś policję?
- Nie. Pobiegłam do łazienki, zamknęłam drzwi i zadzwoniłam do ciebie. Boże, Zach, tak strasznie się boję.
- Nie ruszaj się, dobrze? Ktoś nadal może być w domu. Będę u ciebie za dwie minuty. Nie rozłączaj się.
- Okay. - Głos jej drżał. - Pośpiesz się, Zach, proszę cię.
- Zostawię tylko kartkę dla Kayli, gdyby się obudziła, że pojechałem na chwilkę do ciebie. Już jestem na zewnątrz. W
samochodzie - dodał po chwili.
Mówił do niej przez całą drogę, a kiedy powiedział, że stoi pod drzwiami, zerwała się i popędziła na dół.
Przytulił ją, kiedy rzuciła mu się w ramiona.
- Chodzmy do środka, trzeba zamknąć drzwi - powiedział. - Zamarzniesz w tej koszuli.
Ledwie zdała sobie sprawę, że miała na sobie tylko krótką kremową koszulkę. Była tak zmęczona, że wróciwszy do domu,
zrzuciła ubranie, ale nie włożyła porządnej piżamy.
- Strasznie mi zimno. - Dygotała. - I potwornie się boję.
Zach zaryglował drzwi, wziął Olivię na ręce, zaniósł ją na kanapę i posadził tam, oparłszy na poduszkach. Zciągnął z
fotela wełnianą narzutę i otulił jej ramiona.
- Zadzwonię po policję.
Kiwnęła, po czym otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale tylko pokręciła głową.
- Wszystko w porządku, Olivio. Złap oddech. Nie musisz teraz nic mówić.
Głęboko wciągnęła powietrze.
- Muszą złapać tego psychola. Głupie kawały to jedno, ale dziś w nocy ktoś był w moim pokoju. I mógł założyć mi to coś
na szyję, zanim bym się obudziła.
Zach podszedł bliżej i usiadł obok.
- Pokaż to miejsce.
Kiedy wyciągnęła szyję, delikatnie przesunął po niej palcami.
- Dobrze, że im się nie udało. - Westchnął, a potem zaklął. Trzymał ją za rękę, kiedy dzwonił na policję i zwięzle
informował, co się stało. Schował komórkę do tylnej kieszeni. - Zaraz przyjadą.
- Kto chciałby mnie zabić? - Olivii wciąż trzęsły się ramiona. - I dlaczego? Co ja komukolwiek zrobiłam w Blueberry? Nie
rozumiem. Właściwie po tych obrzydliwych napisach i pociętych oponach już podejrzewałam Johannę albo i Marnie, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]