[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ekscytujące, a nie tylko przyjemne, to jest pan jeszcze bardziej osobliwym młodym człowiekiem, niż
myślałem.
Zamknąłem się na chwilę i dokończyłem kanapkę. Gdy oblizywałem palce, Rodion Romanovich
zapytał:
 Wie pan, co to są cymbały, prawda, panie Thomas?
- Cymbały to czworoboczne pudło z metalowymi strunami, w które uderza się pałeczkami.
Wydawał się rozbawiony pomimo kwaśnej miny. - Założę się, że tak brzmi słownikowa definicja tego
iłowa.
Milczałem, zlizując resztki z palców.
- Panie Thomas, czy pan wie, że w eksperymencie z ludzkim obserwatorem cząstki subatomowe
zachowują się inaczej niż wtedy, gdy eksperyment nie jest obserwowany i wyniki sprawdza się dopiero
po fakcie?
 Jasne. Każdy to wie. Uniósł krzaczastą brew.
- Każdy, mówi pan. W takim razie rozumie pan, co to oznacza.
- Przynajmniej na poziomie subatomowym człowiek będzie mógł częściowo kształtować
rzeczywistość.
Romanovicb obrzucił mnie spojrzeniem, które chciałbym
uwiecznić na zdjęciu.
 Ale czy ma to coś wspólnego z plackiem?  zapytałem.
 Teoria kwantowa mówi nam, panie Thomas, że każdy punkt we wszechświecie jest powiązany z
każdym innym punktem, niezależnie od dzielącej je odległości. W jakiś tajemniczy sposób wszystkie
punkty na planecie w dalekiej galaktyce są równie blisko mnie jak pan.
 Bez obrazy, ale raczej nie czuję się panu bliski.
 To znaczy, że powinno być możliwe natychmiastowe przenoszenie informacji czy przedmiotów,
również ludzi, stąd
do Nowego Jorku, a nawet stąd na planetę w innej galaktyce.  A stąd do Indianapolis? - Też.  O
rany.  Po prostu nie rozumiemy kwantowej budowy rzeczywis-
tości w stopniu, który umożliwiłby nam dokonywanie takich cudów.
 Większość z nas nie ma pojęcia, jak się programuje magnetowid, więc pewnie czeka nas długa
droga stąd do innej galaktyki.
Skończył lukrowanie drugiego placka.
 Teoria kwantowa daje nam powody sądzić, że na głębokim poziomie strukturalnym każdy punkt
we wszechświecie jest w pewien niesłychany sposób tym samym punktem. Ma pan majonez w kąciku
ust.
Starłem majonez palcem, oblizałem palec.
 Dziękuję panu.
 Wszystkie punkty we wszechświecie są powiązane tak ściśle, że gdy ogromne stado ptaków zrywa
się do lotu na bagnie w Hiszpanii, ruch powietrza spowodowany skrzydłami wpłynie na pogodę w Los
Angeles. I tak, panie Thomas, w Indianapolis też.
- Wciąż nie potrafię sobie wyobrazić, co to ma wspólnego z plackiem  powiedziałem z
westchnieniem.
 Ani ja. Nie z plackiem. Z panem i ze mną. Zastanowiłem się nad tym stwierdzeniem. Gdy
napotkałem
jego nieodgadnione oczy, poczułem się tak, jakby rozbierały mnie na części na poziomie
subatomowym.
Zaniepokojony, że mam coś rozsmarowane w drugim kąciku, wytarłem usta palcem, nie znajdując ani
majonezu, ani musztardy.
 Cóż, zabił mi pan klina  przyznałem.
 Czy sprowadził tu pana Bóg, panie Thomas? Wzruszyłem ramionami.
 Nie powstrzymał mnie od przybycia.
 Ja wierzę, że mnie sprowadził Bóg  powiedział Romanovich.  Jestem ogromnie ciekaw, czy
pana też.
- Jestem pewien, że nie szatan  zapewniłem go.  Facet, który mnie tu przywiózł, jest moim
starym przyjacielem i nie ma wrogów.
Podniosłem się ze stołka i sięgnąłem nad blachami po książkę, którą zabrał z biblioteki.
 Nie traktuje o truciznach i słynnych trucicielach  zauważyłem.
Prawdziwy tytuł książki nie podniósł mnie na duchu  Ostrze skrytobójcy: Rola sztyletów, krisów i
puginałów w śmierci królów i duchownych.
 Mam szerokie zainteresowania historyczne  powiedział Romanovich.
Płócienna okładka tej książki miała taki sam kolor jak tamta, którą trzymał w bibliotece. Nie miałem
wątpliwości, że to ten sam tom.
 Kawałek placka?  zapytał. Odkładając książkę, odparłem:
 Może pózniej.
 Pózniej może już nie być. Wszyscy uwielbiają mój placek pomarańczowo-migdałowy.
 Od migdałów dostaję pokrzywki  oznajmiłem. Zanotowałem w pamięci, żeby wspomnieć o tym
kłamstwie matce Angeli na dowód, że wbrew jej opinii jestem równie nikczemnym łgarzem jak każdy
inny facet.
Zaniosłem pustą szklankę i talerzyk do głównego zlewu i zacząłem je myć.
Siostra Regina Marie pojawiła się jak wyczarowana z lampy Aladyna.
 Ja zmyję, Oddie.
Gdy zaatakowała naczynia spienioną gąbką, powiedziałem:
 Pan Romanovich upiekł sporo placków na deser po lunchu.
 Po kolacji. Pachną tak ponętnie, że się obawiam, iż muszą być dekadenckie.
 Nie wygląda na człowieka, który lubi kulinarne rozrywki.
 Nie wygląda  zgodziła się  ale uwielbia piec. I ma wielki talent.
 Chce siostra powiedzieć, że już jadła jego desery?
 Wiele razy. Ty też.
 Nie wierzę.
 W zeszłym tygodniu ciasto z syropem cytrynowym i polewą ananasową. Piekł pan Romanovich. A
tydzień wcześniej polenta z migdałami i pistacjami.
 Och.
 I na pewno pamiętasz ciasto bananowo-limetowe z lukrem na soku z limet.
Skinąłem głową.
 Jasne. Pamiętam. Przepyszne.
Nagle potężny huk dzwonów wstrząsnął opactwem, jakby Rodion Romanovich zamówił ten hałaśliwy
koncert, żeby zadrwić z mojej naiwności.
Dzwony wzywały na różne nabożeństwa w nowym opactwie, ale rzadko odzywały się tutaj i nigdy o
tej porze.
Siostra Regina Marie ze zmarszczonymi brwiami spojrzała w sufit, a potem w stronę kościoła i wieży.
 No nie. Myślisz, że wrócił brat Constantine?
Brat Constantine, martwy mnich, niesławny samobójca, który uparcie zwleka z odejściem z tego
świata. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl