[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaślepienie, i
chciał mnie zapewne drogą łask i dobrodziejstw, odwrócić od
błędnego, zuchwałego
mniemania; chciał dobrocią śmiałość moję ukarać, bo co raz częściej
zsyła mi
radość i pociechę, coraz częściej zmusza mnie do wyznania, ze laska
Jego większa
niż moje zasługi.
I dziś tego doznałam, słodkie spotkało mnie zdziwienie, czysta
prawdziwa radość
napełniła moje serce, i znów z głębi duszy błogosławię mądrość i
łaskawość
najwyższych wyroków. Dzień dzisiejszy przeznaczonym był na popis
publiczny dla
zakładu Pani M. Po całorocznej pra-
wie niczem nie przerwanej pracy, mogłam się pochwały i nagrody
spodziewać;
przeczuwałam że je otrzymam, lecz nie pragnęłam, nie oczekiwałam z
tem
utęschnicniem, które wszystkie prawie towarzyszki moje okazywały;
bo też
położenie moje zupełnie się od ich położenia różni; pochwała lub
nagroda
publiczna podwójnej nabiera wartości, kiedy wzbudza radość
rodziców, sióstr,
braci, przyjacioł, kiedy widzimy że nasza pilność tyle osób
uszczęśliwia w tylu
sercach wzbudza słodkie na przyszłość nadzieje. Lecz kiedy niczyje
oko nie
śledzi z miłością naszych poruszeń, niczyje ucho nie chwyta chciwie
naszych
odpowiedzi, niczyja dusza naszego wzruszenia nie dzieli, jakąż może
mieć cenę
chlubny ów wieniec obcą oddany ręką, wśród obcych
zazdroszczących go osób?...
jak ciężko tłoczy obciążoną nim gło-
wę, jeśli go łzy radości nie skropią i szczere błogosławieństwo nie
poświęci!
jeśli na całej ziem. i nie ma serca, coby tkliwie i głęboko ten zaszczyt
z nami
dzieliło!
Takie mnie przejmowały uczucia, ile razy pomyślałam o dniu popisu;
w prawdzie
wyrzucałam to sobie niekiedy, usiłowałam się sama zaspokajać myślą,
ze
Podbielska pewno szczerze i żywo cieszyć się ze inną będzie, że moje
współuczennice z któremi od niejakiego czasu w bardzo przyjaznych
jestem
stosunkach, również ukontentowanie moje podzielą, a Emma pewno
je z całej duszy
uczuje. Ależ Podbielska cieszyć się będzie, a nawet powinna, z
nagrody
otrzymanej przez każdą z swoich uczennic; każda z moich
towarzyszek wolała by
bez wątpienia sama zostać pochwaloną, niż mnie pochwały
winszować; a kto wie
gdyby
przypadek lub zdanie sądzących dało mi nad Emmą pierszeństwo,
czyby to i w niej
nie wzbudziło niechęci?...
Nadszedł nakoniec ów dzień tyle ważny; kilkadziesiąt biało ubranych
panienek
zajęło część sali, w twarzy i spojrzeniu każdej, malowała się jakaś
niepewność i
obawa; Pani M. Podbielska, wszyscy nauczyciele, spoglądali na nas z
miłem i
głębokiem zajęciem; ośmielali trwożliwe, utwierdzali pewniejsze
siebie
uczennice, każdy pragnął owoce całorocznej swojej pracy w jak
najkorzystniejszem
wystawić świetle. Rodzice i przyjaciele młodych dziewic zajęli
naprzeciw nich
stojące ławki; tkliwe spojrzenia, miłe uśmiechy przebiegały z obu
stron sali;
gdzieniegdzie niespokojny wzrok matki, spoczywał na smutnej i
zawstydzonej
twarzy uczennicy, która w zeszłym roku, nie
poznając całej wartości czasu, i nie umiejąc należycie ocenić starań na
jej
ukształcenie łożonych, nie starała się o nabycie wiadomości, i w tej
dopiero
chwili swój błąd i nierozsądek z całą mocą czuła. A ja ja sama, na
czele
wyższej klassy spokojna, lecz smutna, patrzyłam i uważałam na
wszystko, bo
niestety na mnie nikt nie patrzył, nikt nie uważał! niekiedy,
mimowolnie
zazdrościłam wesoło na swych rodziców poglądającym dziewicom,
zazdrościłam tym
nawet, co z wstydem i żalem oczy ku ziemi spuszczały, bo kto czuje
swą winę,
pewno się poprawi, a tę poprawę jakże słodka nagroda na rok przyszły
czeka!
Przybyli sędziowie; dwóch wiekiem i zasługami znakomitych mężów,
i miła,
szanowna, sędziwa kobieta, w ich wzroku widać było przychylność i
łagodność, nie
trudno zga-
dnąć, że pragnęli chwalić, nagradzać, a nie ganić lub karać; zajęli
przeznaczone
dla siebie w środku sali miejsca i popis się rozpoczął.
Z wszystkich prawie przedmiotów, Emma i ja otrzymałyśmy
najpierwsze pochwały, za
każdą ścisnęłyśmy się z uczuciem za ręce, za każdą przebiegłam
wzrokiem grono
naszych towarzyszek, lecz ani jedno czoło się nie zasępiło, żadnego
oka blask
się nie przyćmił, bo widząc naszą gorliwą, natężoną pilność, widząc
jak nam
wiele na szybkiem ukończeniu nauk zależy, wszystkie przyznały nam
pierwszeństwo
w własnem przekonaniu i po nas dopiero pragnęły nagrody.
Ucieszyłam się zrazu widząc że moje szczęście nie trapi nikogo, lecz
wnet podług
dawnego zwyczaju, pomyślałam, że też i nikogo nie cieszy, a myśl ta
zaćmiła
radość, zobojętniła
mi nagrodę. Popis zbliżał się ku końcowi: examinowano nas z
talentów, chwalono
robótki, pokazywano rysunki; patrzyłam i słuchałam bez wzruszenia;
ale kiedy Pan
B chcąc pewno podwyższyć wartość moi pracy, opowiedział powody
które mnie
skłoniły do rysowania, przykro mi się zrobiło, bo czemuż proste
natchnienie
serca wystawiać jako zasługę, jako czyn chwalebny!
Dama examinują a słuchała wszelako z zajęciem, potem zawołała
mnie po nazwisku,
a serce mocniej mi się jeszcze ścisnęło, myśląc ze za postępek z
uczucia
pochodzący, trzeba będzie słuchał grzecznych a zimnych wyrazów,
ukłonić się
podług przepisów sztuki, i okazać jeszcze wdzięczność za pochwałę,
jak gdyby ona
głównym moim celem była. Lecz kiedym stanęła przed obszernem
krzesłem poważnej
kobiety, podniosła się wyciągnęła do
mnie ręce, łzy zajaśniały w jej oczach i uczułam na czole gorące
pocałowanie.
Zdziwiona, zachwycona, przycisnęłam do ust jej rękę i zamknąwszy
oczy całowałam
ją z całego serca; chciałam się choć na krótką chwilę ułudzić,
chciałam sobie
wystawić ie to moja matka, niestety! krótko trwało złudzenie, uczułam
wysuwającą
się dłoń przyjazną, spojrzałam na twarz nieznajomej damy, powaga
zajęła na niej
miejsce uczucia, znikło chwilowe rozczulenie, a ja znowu smutna, z
rozdraznionem
sercem, wróciłam na moje miejsce. Podług zwyczaju wyznaczone
były cztery
nagrody za przykładne postępowanie, Emma otrzymała z nich jednę,
resztę inne
uczennice; zdaje się że w dniu tym najsprzeczniejsze uczucia mną
władały, bo jak
mi było Pojętnie odbierać nagrody pilności, tak umie boleśnie
dotknęło, że z
tych
żadna dla mnie nie przypadła, cożem ja zrobiła takiego, co by mnie w
tym
względzie niżej od moich współuczennic stawiało? pomyślałam sobie:
i ledwie żem
Pani M. o niesprawiedliwość nie posądziła, lecz ona zbliży wszy się
do sądzących
rzekła: Pozwoliłam sobie, jeszcze dwie ustanowić nagrody; jednę za
wzorową
uległość przełożonym; drugą za miłe obchodzenie się z
towarzyszkami. Oto
wieniec z bratków dodała kładąc go na stoliku wśród sali, same
osądzcie dzieci,
moje która z was ma największe prawo do niego. Co zaś do tego godła
pokory i
uległości, rzekła jeszcze wyjmując z pudełka mały krucyfix z
słoniowej kości,
Ido! tobie on się najsprawiedliwiej należy tyś najwięcej trosk zniosła,
i
najcierpliwszą się okazała!
O! com czuła kiedy mi Pani M. podała kościany krzyżyk, kiedy mnie
z uczuciem przycisnęła do serca, a gorące jej łzy twarz moją skropiły,
tego
nigdy opisać ani opowiedzieć nie zdołam, tylko wiem, że mi serce
nigdy jeszcze
tak nic bilo, i że się w niem cichy głos, do wyrzutu cokolwiek
podobny odzywał,
bo nie zawsze ja tak cierpliwą tak uległą byłam jak święta nasza
religija
nakazuje; lecz głos ten przytłumiło mocne postanowienie stania się
koniecznie
taką, za jaką mnie dobra Pani M. uważa, i z czystem, spokojnem już
sumieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]