[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale to głupie zwierzę! - rzekł do siebie Koszałek - Opałek. - Uciekł mi razem z taką piękną ziemią. Co
ja teraz zrobię?Ha, trzeba postarać się o inną kulę ziemską. Szedł więc znowu, skacząc przez kamienie
i rowy.
Niebawem znalazł bryłkę wapna, gałkę z niej ukręcił, wydzwignął ją na pobliską górkę i zdziebełkiem
igliwia opadłego z jodły zaczął po gałce owej rysować lądy, morza, góry, rzeki, aż narysował, het precz,
świat cały i nałożywszy na nos wielkie okulary, dróg wiosny na nim szukał.
Ale już z górki mgła spadła w dolinę, chwilę majaczyła nad nią niby biała chusta, powlokła ścianę leśną
modrym, lekuchnym oparem, aż rozeszła się wreszcie po jarach, a łąki i pola, gaje i dąbrowy stanęły
widne w złotym świetle słońca.
A wtedy od południowego stoku wzgórza wyszła piękna dziewica trzymając ręce wzniesione nad ziemią
i błogosławiące. Bosa szła, a spod jej stóp błyskały bratki i stokrocie; cicha szła, a dokoła niej
dzwięczały pieśni ptasze i trzepoty skrzydeł; ciemna była na twarzy, jak ciemną jest świeżo zaorana
ziemia, a gdzie przeszła, budził y się tęcze i kolory; oczy spuszczone miała, a spod jej rzęsów biły
modre blaski.
To była wiosna.
Szła tak blisko Koszałka - Opałka, że go trąciła jej lniana szatka, ciepłym tchem wiatru owionęła, i tuż
przy nim zapachniały fiołki, przytulone równianką do jej jasnych włosów. Ale uczony kronikarz tak był
zajęty obliczaniem: jak, kiedy i którędy wiosna ma przybyć na świat
- że zgoła jej przyjścia nie widział. Pociągnął tylko długim nosem woń słodką, ulotną i pochylony nad
swą wielką księgą, pilnie zapisywał to wszystko, co mu z rachunku wypadło. Z rachunku wypadło mu
to, że wiosna wcale na świat już nie przyjdzie. %7łe drogę zgubiła, za morzeni została i do tej krainy nie
trafi. Wypadało mu z rachunku, że skowronki i słowiki śpiewać nie będą, bo całkiem zachrypły, że
krakanie wron będzie odtąd jedyną pieśnią na świecie, że wszystkie nasionka kwiatów wicher uniósł w
niezmierzone przepaście, że nie zakwitnie ani róża, ani lilia, ani jabłoń polna. Wypadło mu i to także z
rachunku, że zorza zgasła, że słońce na nic sczerniało, że dni zamienią się w noce, a pola, zamiast traw
i zbóż, pokryją wieczne śniegi.
Pisał właśnie te słowa, otaczając się kłębami dymu z wielkiej swojej fajki, nadęty pychą, iż taki
mędrzec z niego jest i taki prorok, kiedy nadleciały nad to wzgórze trzy ogromne czarno - złociste,
kosmate bąki i nuż się ścigać w modrym powietrzu, obrawszy sobie za cel i za metę lśniącą łysinę
Koszałka - Opałka.
Już ją obleciały raz, drugi i trzeci, hucząc donośnym basem, a jeszcze ich, zagłębiony w księdze swej,
uczony nie słyszał.
Wtem, gdy właśnie kropkę na końcu wróżby swej stawiał, paf go coś w łysinę raz! paf drugi! paf trzeci,
czwarty, dziesiąty!
Krzyknął Koszałek - Opałek wielkim głosem, myśląc, że świat się wali, wypuścił fajkę z zębów, rzucił
pióro i w stronę uskoczył obalając w skoku tym na szacowną księgę wielki swój kałamarz.
Polały się czarne strugi wprost na świeżo zapisane karty; Koszałek - Opałek skamieniał prawie.
Na nic proroctwa jego! Na nic obliczenia! ...
Cała księga zalana rzeką atramentu.
Tak mądrze, tak pięknie obrachował wszystko - i wszystko na nic.
Załamał ręce nieszczęsny kronikarz, bo z nagłego przestrachu cała go mądrość opuściła. Teraz już
naprawdę nie wiedział - czy wiosna przyszła, czy nie przyszła?... Stał tak do południa, stał tak do
wieczora.
Wskroś zachodniej zorzy zaczęły przyświecać gwiazdy, woń kwiatów biła z pól i łąk, piękna dziwica
dochodziła już do skraju lasu, a pod jej stopką bosą zakwitła pierwsza konwalia.
WYPRAWA PODZIOMKA
I
U Krasnoludków tymczasem zapasy pożywienia tak się wyczerpały w Kryształowej Grocie, że na
jednego Krasnoludka dawano na dzień cały trzy ziarnka grochu. Przychodziło stąd, oczywiście, do
różnych kłótni i bójek nawet, jak zwykle bywa tam, gdzie jest i głodno, i chłodno.
Nie było dnia, żeby w Grocie nie zrobiła się jakaś awantura. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl