[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 TrochÄ™.
 Wiesz  rzekÅ‚a  zawsze mnie martwiÅ‚o...  Przesu­
nęła palcami po złotym krzyżyku.  Cóż, teraz to nie wydaje
225
RS
się istotne. Zawsze jednak martwiło mnie, że myślałaś, że
Thomas i ja...
 Mieliście romans. Nie, wiem, że nie mieliście. Thomas
mi powiedział.
 Raz przytulił mnie w kokpicie, kiedy mówiłam mu
o mojej córce.
 O tym też mi powiedział.  Podniosłam ciężką srebrną
łyżkę, po czym odłożyłam na miejsce. Wokół mnie krążyli
ożywieni mężczyzni i kobiety w garniturach.
 I jeszcze jedno  rzekÅ‚a Adaline.  Thomas wspo­
mniał mi, że myślałaś... cóż, Billie musiała zle zrozumieć,
kiedy Thomas niezobowiązująco mnie do was zapraszał.
Billie pomyślała, że może z wami zamieszkam.
Kiwnęłam głową.
 Miałaś wielkie szczęście  rzekłam.  Bez kamizelki
ratunkowej.  Odwróciła ode mnie wzrok.  Dlaczego
zostawiłaś ją samą?  zapytałam, a w mym głosie być może
zadzwięczała nuta gniewu.
Nie zamierzałam zadać tego pytania. Przyrzekłam sobie,
że tego nie zrobię.
Jej oczy wypełniły się łzami.
 Och, Jean, myślałam o tym tysiąc razy. Nie chciałam
przy Billie wymiotować. Potrzebowałam świeżego powietrza.
Całe przedpołudnie patrzyłam w łuk. Nie pomyślałam, po
prostu go otworzyłam. Założyłam, że nie zdoła go dosięgnąć.
 Nie sądzę, że wyszła przez luk  odparłam.
Adaline wytarÅ‚a nos. ZamówiÅ‚am kieliszek wina, aczkol­
wiek już wiedziałam, że nie będę tu na tyle długo, by je wypić.
 Była wspaniałą dziewczynką  powiedziałam.
Często myślę o ciężarze wody, o beztrosce dorosłych.
CiaÅ‚a Billie nigdy nie odnaleziono. Jej kamizelka z mo­
tywem z Ulicy Sezamkowej wypłynęła w Cape Neddick
w Maine. MyÅ›lÄ™, że Billie miaÅ‚a na sobie kapok, lecz niedo­
kÅ‚adnie zapiÄ™ty. To byÅ‚oby do niej podobne, odpiąć kamizel­
kę, by inaczej ją włożyć, może tyłem do przodu, i w ten sposób
226
RS
udowodnić sobie, że nie straciła całej niezależności. Pewnie
wyszła na pokład, szukając mnie lub Adaline, żeby prosić
o pomoc w zapiÄ™ciu paska. MówiÄ™ sobie, że mojÄ… córkÄ™ zasko­
czyła fala. %7łe zabrała ją od razu, zanim myśl czy strach zdążyły
się uformować. Przekonuję siebie, że tak było. Potem jednak
zadajÄ™ sobie pytanie: czy to możliwe, że zawoÅ‚aÅ‚a:  Mamu­
siu!", i jeszcze raz:  Mamusiu!".
Nie zwróciÅ‚am spowiedzi Maren Hontvedt ani tÅ‚umacze­
nia do Athenaeum. Nie wysÅ‚aÅ‚am zdjęć z mojej sesji, a redak­
tor nigdy o nic nie poprosił.
A oto co przeczytałam o Janie Hontvedcie i Evanie Chris-
tensenie. Jan zamieszkał w domu przy Sagamore Street
w Portsmouth. Ponownie się ożenił i miał córkę imieniem
Honora. W 1877 roku Evan Christensen poślubił Valborg
Moss w koÅ›ciele ZwiÄ™tego Jana w New Brunswick, dokÄ…d prze­
prowadził się z Portsmouth i gdzie zajmował się ciesielką
i robieniem mebli. Po ślubie zamieszkali w Bostonie. Mieli
pięcioro dzieci, z których dwoje umarło w niemowlęctwie.
MyÅ›lÄ™ o kompromisach, na jakie musiaÅ‚ pójść Evan Chris­
tensen. Co zrobił ze swoimi wspomnieniami?
Anethe i Karen Christensen pochowano obok siebie na
cmentarzu w Portsmouth.
Czasami myÅ›lÄ™ o Maren Hontvedt i o powodach, dla któ­
rych spisaÅ‚a swÄ… spowiedz. Bez wÄ…tpienia celem byÅ‚a ekspia­
cja, aczkolwiek nie wierzę, by chodziło jej o rozgrzeszenie.
SÄ…dzÄ™, że zmusiÅ‚ jÄ… do tego ciężar jej historii, brzemiÄ™, które­
go nie umiała dłużej nosić.
Spuszczam garść kart na wodę. Patrzę, jak podskakują
i unoszą się, i myślę, że przypominają namoknięte śmieci,
które nierozważny żeglarz wyrzucił za burtę. Zanim nadejdzie
poranek, zanim ktoś je zobaczy, papier zacznie się rozpadać,
a woda zmyje atrament.
Myślę o cierpieniu, którego opowieści nie mogą złagodzić,
choćby powtarzać je tysiąc razy.
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl