[ Pobierz całość w formacie PDF ]

personel, szczególnie na Annę, która rewanżowała mu się tym samym. Któregoś
dnia póznym popołudniem zamknął na klucz drzwi gabinetu i wziął ją w
ramiona.
- Dłużej tego nie wytrzymam - szepnął, wtulając twarz w jej włosy.
- Ja też - odparła szeptem, po czym podniosła głowę, przez chwilę
badawczo patrzyła mu w oczy, jakby chciała coś z nich wyczytać, i dodała: -
Obiecuję jednak, że coś wymyślę. Czy mogę dziś wyjść trochę wcześniej?
Skinął w milczeniu głową.
- Czy zobaczymy się pózniej? - zapytał. Uśmiechnęła się leciutko.
- Bądz w domu po pracy. Wkrótce się z tobą skontaktuję.
- 127 -
S
R
Dotrzymała słowa. Trzy godziny pózniej zjawiła się pod jego drzwiami z
niedużą torbą w ręku. Na jej twarzy malował się wyraz zakłopotania.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał, patrząc wymownie na jej torbę.
Uśmiechnęła się blado.
- Ja... przyszłam, żeby zostać - wyjąkała. - Oczywiście, jeśli tego chcesz,
jeśli to aprobujesz. Na noc, z tobą...
Nagle jej głos się załamał. Nerwowo przełykała ślinę, usiłując pokonać
narastające zdenerwowanie. Pete stał bez ruchu w drzwiach, patrząc na nią ze
zdumieniem.
- Możesz mnie zaprosić do środka albo odprawić - wykrztusiła.
- Nie! - zawołał i wyciągnął do niej ręce, jakby ktoś nagle go odczarował.
Pociągnął ją w kierunku stojącego w pobliżu fotela, usiadł w nim i posadził ją
sobie na kolanach. - Dlaczego teraz? - zapytał, wciąż nie dowierzając swemu
szczęściu.
Odetchnęła głęboko i przez chwilę badawczo mu się przyglądała.
- Rozmawiałam o tym z dziećmi - wyznała cicho. - Wydawało mi się, że
w tych okolicznościach to najlepsze wyjście. - Czuł, jak jego serce zaczyna
szybciej bić. Rozmawiała o ich prywatnych sprawach z dwójką nastolatków? -
Powiedziałam, co czuję do ciebie - ciągnęła. - Przyznałam, że bardzo chcę się z
tobą kochać i że się boję, co o mnie pomyślą, jeśli się okaże, że nam nie wyszło.
Czy będą rozczarowani? Czy będą uważali, że ich oszukałam, że dałam im zły
przykład?
- I...? - spytał, przyciągając ją mocniej do siebie. Uśmiechnęła się i
pocałowała go w usta.
- Jackie spakowała mi torbę, a Josh zrobił wykład na temat bezpiecznego
seksu. Powiedzieli, że zamówią na obiad pizzę i że mają nadzieję, że nie
zjawimy się w domu przed szóstą.
- A więc jesteś moja przez cały weekend? - zapytał, poruszony
niezwykłością tego, co zrobiła.
- 128 -
S
R
- Mam nadzieję, że na zawsze! Oczywiście, jeśli się okaże, że naprawdę
do siebie pasujemy.
%7ładne słowa nie były w stanie wyrazić tego, co czuł. Uśmiechnął się więc
tylko i jeszcze mocniej ją do siebie przytulił.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał Josh, gdy w niedzielne popołudnie
wchodzili do domu, trzymając się za ręce.
- Myślę, że można tak powiedzieć - odparł Pete, zastanawiając się,
dlaczego wcale nie czuł się tym pytaniem zakłopotany, po czym doszedł do
wniosku, że było tak, ponieważ tym, kto je zadał, kierowała prawdziwa troska, a
nie zwykła ciekawość.
Natomiast Anna oblała się rumieńcem i zniknęła, usprawiedliwiając się,
że musi schować swoje rzeczy do szafy. Tak samo się czerwieniła, kiedy ją
rozbierał, kiedy się kochali i pózniej, kiedy ją poprosił, by została jego żoną.
Josh wyciągnął rękę.
- Gratuluję wam obojgu, Jackie również. Rozmawialiśmy o was i mam
wam przekazać, że jeśli kiedykolwiek uznacie, że wam przeszkadzamy, po
prostu szczerze nam o tym powiedzcie.
Pete poczuł, jak coś ściska go za gardło i pomyślał, że miłość sprawia, iż
człowiek staje się sentymentalny.
- Jestem pewien, że nigdy nie będziecie nam przeszkadzać - odrzekł,
klepiąc po ramieniu tego prawie już dorosłego chłopaka, który wkrótce miał
zostać jego przybranym synem. - Chcę was zapewnić, że wcale nie mam
zamiaru wciskać się między was ani zajmować miejsca, które należało do kogoś
innego. Jeśli tak uważacie, to mam nadzieję, że mi o tym powiecie.
- Masz na myśli ojca? Nie musisz się o to martwić. W tym domu
bywaliśmy jedynie podczas weekendów, a potem przez ostatni rok, kiedy ojciec
był już bardzo chory, Anna przeniosła jego łóżko do salonu, żeby do końca był
wśród nas. Ja spałem w pokoju, który kiedyś on i mama zajmowali podczas
weekendów. Tak więc, jeśli chcesz zamieszkać z nami, nie musisz się obawiać,
- 129 -
S
R
że duch mojego ojca będzie cię prześladował. Pete cicho westchnął i ponownie
poklepał go po ramieniu.
- Od kiedy to jesteś taki mądry? - zapytał. - Sądziłem, że z nas dwóch to
ja mam prawo do udzielania mądrych rad.
Josh uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz, bardzo polubiłem te nasze męskie rozmowy. Muszę cię jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl