[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potrząsnął zrezygnowany głową.  %7łyje, choć nie wiem, jak długo. To
wszystko. Nie będę więcej składał przyrzeczeń, że moje utalentowane,
wrażliwe ręce chirurga zdziałają cuda  dorzucił gorzko.
 David  próbowała pocieszyć go Trudi  robisz sobie wyrzuty z
powodu czegoś, co nie leżało w twej mocy. Jako lekarz...
 Frazier uważa, że jestem winien, prawda? Zawahała się na moment,
zanim zdobyła się na odpowiedz.
 Jest załamany. I boi się.  Dotknęła jego ramienia.  Co z Rickiem?
Operacja...
 Przecież ci powiedziałem, że nie wiem, czy będzie żył. Nigdy już
niczego nie przyrzeknę. Zaczął się dusić, więc musieliśmy tak drastycznie
ingerować.  Zdjął czepek i potrząsnął głową, po czym wszedł do
umywalni.
Trudi naraz poczuła się całkiem sama z dręczącym ją niepokojem. Z
zamyślenia wyrwał ją brzęczyk. Otrząsnęła się i pośpieszyła na intensywną
terapię.
Matt ciągle jeszcze siedział w hallu, ukrywszy twarz w dłoniach. Musiał
widocznie wyczuć jej obecność, gdyż nagle podniósł wzrok, poderwał się i
podbiegł do niej.
 Oni... oni powiedzieli, że musi być jeszcze raz operowany. Nie chcą
mnie do niego wpuścić!
 Ostatnim razem też cię nie wpuścili  odparła spokojnie.  Nikomu
nie wolno wchodzić na oddział intensywnej terapii, jedynie personelowi.
Będę przy nim, Matt, i natychmiast dam ci znać, gdyby nastąpiła jakaś
zmiana.
Odetchnął głęboko, jak gdyby próbując zrzucić z serca przytłaczający je
ciężar.
 Dziękuję. Muszę chyba przestać się nad tym zastanawiać. Nad
realnym niebezpieczeństwem, że może umrzeć. Jeden z asystentów
powiedział mi, że jego zdaniem oddech Ricka jest normalny. Nie miałem
jeszcze okazji porozmawiać z Fieldingiem.
 Ricky żyje  oświadczyła z naciskiem Trudi  i musimy być za to
wdzięczni. Obydwoje wiemy, ty i ja, że zrobiono dla niego wszystko co w
ludzkiej mocy.
 Ale nie będzie mógł chodzić, prawda?  Jego szare oczy były smutne
i zrezygnowane.  Mój syn nigdy nie będzie jak inne dzieci, jeśli w ogóle
zostanie przy życiu, czy tak?
Zmusiła się do wypowiedzenia tego.
RS
69
 Nie będzie, Matt. Oczywiście nie możemy być do końca pewni, ale z
tego, co wiem o porażeniu mięśniowym, pozostanie przykuty do wózka
inwalidzkiego  jak do tej pory.
 W takim razie wszystko na nic...  wyszeptał pobladłymi wargami.
 Całe te wywody Fieldinga, cała nadzieja, jaką miał mój syn  na nic!
Rick wierzył, że będzie zdrowy, że dosiądzie i ujezdzi tego białego ogiera.
Wierzył, że kiedyś będzie zarządzał Brandywine. Miał tyle planów...
 To nie były plany Ricka  potrząsnęła smutnie głową  lecz twoje.
To nie twój syn się obawiał, że spędzi życie jako niepełnosprawny, to ty się
tego bałeś, Matt. Jesteś tym, który sądził, że dla niego nie ma życia, jeśli nie
będzie mógł chodzić i jezdzić konno. Nigdy nie zadałeś sobie trudu, aby się
dowiedzieć, co myśli o tym sam Rick. Nigdy nie próbowałeś znalezć w
Brandywine miejsca dla kaleki. Byłeś zajęty układaniem planów na
przyszłość, bo twój syn nie mógł zostać kaleką.  Wzięła głęboki oddech,
zdecydowana mówić dalej:  Nie jestem pewna, czy nawet w swym sercu
miałeś dla niego miejsce. Mam uczucie, że twe rozgoryczenie z powodu
Sandry wypędziło go z twego serca  tak samo jak mnie.
Wyrzuciwszy to z siebie, odwróciła się gwałtownie i pobiegła na oddział
intensywnej terapii.
Nad łóżkiem chłopca pochylało się dwóch młodych lekarzy i
pielęgniarka.
 Po prostu nie mieści mi się w głowie  rzekł jeden z nich  jak
chirurg tej miary mógł zrobić taki błąd.
 To nie był błąd  zaoponowała pielęgniarka.  Wszyscy przecież
wiemy, że pacjentom z miastenią rzadko pomaga operacja. Fielding był
pewny swego, był przekonany, że operacja pomoże.  Potrząsnęła
bezradnie głową.  Pod tym względem rzeczywiście się pomylił, ale nic
więcej.
Tak, pomyślała Trudi, patrząc ze ściśniętym sercem na małą nieruchomą
postać z opatrunkiem wokół szyi, David nie miał racji. Teraz nie chodzi już
o to, czy Rick będzie biegał i jezdził konno, lecz czy w ogóle będzie żył...
Zwitało, kiedy zeszła do baru napić się kawy. Drżąc z wyczerpania
usiadła przy stoliku pod oknem i z trudem zmusiła się do rozmowy, gdy w
chwilę potem przysiadł się do niej David.
 Zwalniam cię na dwanaście godzin. Przy Ricku będzie siedział kto
inny. Pójdziesz teraz porządnie się wyspać, inaczej nie będzie z ciebie
pożytku.
 Jeśli... jeśli jesteś pewny, że Rick...
RS
70
 Mówiłem ci  żachnął się  że teraz już niczego nie jestem pewien.
 Zamilkł na moment.  Przykro mi, nie chciałem na ciebie krzyczeć.
Chłopiec na razie odpoczywa po operacji. Jeśli nie pojawią się kłopoty z
oddychaniem i nie wyskoczy nic nieoczekiwanego, na przykład nie
wywiąże się zapalenie płuc, wszystko będzie dobrze. To znaczy, w jego
stanie nic się nie zmieni.  Patrzył jej prosto w oczy.  Podwójne
widzenie już pewnie nie wróci, ale nie będzie chodził, Trudi.  Powiedział
to zniżonym głosem, jakby się wstydził.  Nie będzie.
 Nie mogłeś więcej, David. Powinniśmy być szczęśliwi, że żyje.
Gdybyś nie zrobił tracheotomii...
Podniósł rękę, jakby zamierzając się bronić przed jej pocieszeniami.
 Prawdą jest  rzucił gorzko  prawdą jest, że próbowałem
wykreować się na Boga. Pragnąłem cię, tak, właśnie pragnąłem, lecz
wiedziałem jednocześnie, jak jesteś związana uczuciowo z Frazierem i jego
synem. Czułem, że nigdy nie będziesz moja, jeśli chłopiec nie wyzdrowieje
i będzie wymagał stałej opieki. Doprowadzić go do stanu, żeby mógł
chodzić i jezdzić konno, jak życzył sobie jego ojciec, wydawało mi się
jedyną szansą na wyciągnięcie cię z Brandywine, chyba żeby Frazier
zaproponował ci małżeństwo. Ale wiedziałem, że tego nie zrobił, więc
postawiłem na tę operację.  Położył bezradnie ręce na stole.  Coś się we
mnie załamało, Trudi. Może dlatego, że wszyscy mieli mnie za geniusza, a
może z twego powodu chciałem postawić na swoim, jak to zwykł czynić
mój ojciec. Czułem się Bogiem, ponieważ wierzyłem, że moja wiedza i
zręczność wystarczą, by pokonać każdą przeszkodę. To był błąd 
potrząsnął z rezygnacją głową.  Teraz już wiem z absolutną pewnością, że
nie ode mnie zależy, czy operacja się uda i pacjent przeżyje, a w jego
samopoczuciu nastąpi istotna poprawa. Zapomniałem o tym, przyrzekając
Frazierowi, że jego syn będzie chodził. Naprawdę wierzyłem, że potrafię
tego dokonać!  Podniósł na nią swe jasne smutne oczy. To była dla mnie
lekcja, Trudi. Może to doświadczenie zrobi ze mnie lepszego lekarza, w
każdym razie mam taką nadzieję. Jeśli użyłem tu sformułowania  lepszy
lekarz", to nie miałem na myśli umiejętności zawodowych. Miałem na myśli
lekarza, w którym jest wiele pokory, dla którego pacjenci nie są jedynie
figurami szachowymi, dającymi się dowolnie przesuwać, a wszystko w
nadziei zwycięstwa. Mój ojciec był taki  wyznał cicho.  Był wielkim
lekarzem, lecz nie był wielkim człowiekiem.
Milczeli przez dłuższą chwilę, wreszcie Trudi nakryła rękę Davida
własną dłonią.
RS
71 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl