[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaskowyczał.
John rozprawił się z Danem i podniósł z ziemi nóż. Zbir
leżał nieprzytomny na ziemi.
- Może pani puścić tamtego - zwrócił się do Caroline.
Chwycił Billy'ego i pchnął go w stronę rozciągniętego na
ziemi brata. Billy przykląkł przy nim przerażony.
- Nie martw się, nic mu nie będzie. Zaraz odzyska przy
tomność - powiedział oschle John.
Billy, pojękując, klęczał koło brata, próbował nim potrząsać
i nie zwracał najmniejszej uwagi na Johna, który tymczasem
pomógł obu damom wyjść na dwór, a potem zamknął drzwi
i założył antabę. Podsadził Harriet na swojego konia.
- Trzymaj się mocno - polecił. - Mamy przed sobą długą
trasę, bo musimy jechać naokoło. - Zerknął dość dziwnie na
Caroline. - Gratulacje, ale czy musiała pani tak okrutnie po
traktować tego biedaka?
- Nie było tu pana wtedy, gdy krzywdził pańską córkę
odparła. - Zapewniam pana, że należało mu się znacznie
więcej.
Dziwacznie wyglÄ…dali, gdy wchodzili do zamku przez
barbakan. Harriet usiłowała trzymać się prosto w siodle, ale
włosy miała w wielkim nieładzie, a biała muślinowa suknia
była podarta i brudna. John, idący obok w rozdartym surdu
cie, miał pościerane knykcie, a z policzka sączyła mu się
krew. Caroline w ogóle trudno było poznać. Włosy miała
w podobnym stanie jak Harriet, a wyglądała znacznie gorzej.
Zmierzwione kasztanowe pukle nie zasłaniały bynajmniej
podbitego oka, suknia była niemal w strzępach. Brudna chu
sta na ramieniu maskowała najgorsze uszkodzenie materiału.
Widok tej trójki wywołał konsternację na dziedzińcu. Po
chwili jednak zaczęła się wielka krzątanina. Wszystkich za
prowadzono do pokojów, służba zaczęła grzać wodę i nosić
ją kotłami na górę, podano też napoje.
Po godzinie usilnych zabiegów wstrząśniętej Maggie Ca-
roline wymyta, wytarta i znów elegancka w zielonej muśli
nowej sukni, otrzymała liścik od Johna, proszący ją o przyj
ście do biblioteki. Gdy zeszła, zastała przy stole Johna z Har
riet. Pani Abbington nie było.
- Wysłałem ludzi, żeby zajęli się tymi zbirami i odwiezli
ich do Richmond - poinformował John - ale zastali pustą
piwnicÄ™. Teraz przeszukujÄ… okolicÄ™.
- Widocznie Edmund dotarł tam pierwszy - powiedziała
Caroline.
- Zakłada pani, że to sprawka jej kuzyna, i chyba słusz
nie. Jednak nie ma na to dowodu. Dopóki nie dowiemy się
więcej, nie powinniśmy rozpowiadać o tym zdarzeniu. Roz
głosiłem, że napadnięto was na ścieżce nad rzeką. Harriet za
pewnia mnie, że nie mówiła niczego ani służbie, ani pani Ab
bington, a przede wszystkim nie wspomniała o pani kuzynie.
Wszyscy sądzą, że byli to włóczędzy. Czy pani komuś się
zwierzała?
- Tylko Maggie, ale ona jest dyskretna.
- To dobrze. Wobec tego sprawa zostaje między nami.
Harriet opowiedziała mi, co zaszło, zanim nadjechałem. -
Zaczerpnął tchu i mówił dalej: Chciałbym dostać tych
dwóch w swoje ręce. Zwłaszcza Billy'ego. Zasłużył sobie na
to, co mu pani zrobiła.
- Nawet na więcej. Mogę teraz zdradzić Harriet, że wcale
nie byłam taka pewna szczęśliwego zakończenia tej przy
gody.
- Zwięta prawda. Dobrze, że nadjechałem w odpowied
niej chwili. - John dodał już spokojniej: - Zdziwiło mnie, że
damy chodzą bez opieki. Sądziłem, że zawsze jest w pobliżu
ktoś ze służby.
- Normalnie towarzyszyłby mi Joseph Bellerby, ale jak
pan wie, dałam mu wolne. Aż trudno wyrazić, jak bardzo mi
przykro, że naraziłam Harriet na niebezpieczeństwo. Gdy
bym mogła przewidzieć...
- Harriet sama wie, że zle postąpiła, nie biorąc z sobą sta
jennego albo jednego z lokajów. Więcej tego błędu nie popełni.
Caroline westchnęła. Ton Johna był wyjątkowo surowy.
Niewątpliwie przed jej przyjściem udzielił córce reprymen
dy. Miała tylko nadzieję, że nie zaszkodzi to odbudowującej
się między nimi więzi.
Harriet rozwiała jej niepokój.
- Nie popełnię, papo. Obiecuję. Za bardzo się bałam. Ale
to było też podniecające. Pani Duval jest taka sprytna.
- Taka sprytna, że omal przez nią nie zginęłyście! - burk
nÄ…Å‚ John Ancroft.
- Przecież ona cię uratowała. Ten drugi zbir mógł cię za
bić, papo.
John spojrzał chłodno na Caroline, ale na wargach mimo
woli zaigrał mu uśmiech.
- Rzeczywiście, winien jestem pani podziękowanie.
Gdzie, u licha, nauczyła się pani takich sztuczek?
- W twardej szkole życia.
John zwrócił się do córki.
- Widzisz, Harriet, pani Duval ma pewne dość niezwykłe
umiejętności, ale nie chciałbym, żebyś próbowała ją w tym
naśladować, nawet jeśli budzą twój podziw. W londyńskim
towarzystwie niczego podobnego raczej potrzebować nie bę
dziesz...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]