[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wrażenie kogoś, kto przez całą noc przewracał się bezsennie z boku na bok.
Oris zaproponował, że przywita wieśniaków. Wkrótce powrócił z wieściami:
 Pochodzą z Trójwilków. Starszyzna wioski przysłała ich, bo liczy, że nie dopadną ich tu
porywacze kobiet.
 Zabrali ze sobą jedzenie, wodę i koce?
 Niczego takiego nie widzę.
Conan wysłał głośno starszyznę wioski do wszystkich diabłów, po czym oznajmił:
 Nie odeślę ich, ponieważ widać, że maszerowali całą noc. Chcę jednak, Oris, by kilku twoich
ludzi rozniosło po wioskach wiadomość, ze nikt nie zostanie wpuszczony do zamku bez jedzenia i
posłania. Mamy dosyć wody, ale brak nam zapasów, by udzielić schronienia połowie prowincji.
 Czy nie należałoby zażyczyć sobie również, by przysłali trochę zbrojnych?  włączył się Harfos.
 Będziemy musieli rozdzielić siły, kiedy zabierzemy się do odbicia mojej matki złap&
 Harfos, nie odzywaj się, dopóki nie zostaniemy sami!  prychnął Reza.
Młodzieniec spuścił wzrok. Sprawiał wrażenie dzieciaka, któremu pogrożono laniem. Conan
postanowił zażegnać kłótnię.
 Istotnie, niedługo stąd wyruszymy, ale dziesięciu ludzi wystarczy do utrzymania tej twierdzy przed
atakiem całej armii.
 Tylko wówczas, gdy obrona będzie szczelna  powiedział Harfos.  Dzisiaj w nocy, kiedy
szukałem spokojnego miejsca do snu, znalazłem kilka słabych miejsc. Poza tym wieśniacy nie muszą
mieszkać w samym zamku. Mogą rozbić obóz w dolinie, dzięki czemu zdołają ostrzec nas przed
atakiem. Gdyby wówczas się zaczaili, mogliby potem uderzyć na nieprzyjaciół z tyłu, podczas gdy my
będziemy zmagać się z nimi od frontu.
Conan rzucił Harfosowi spojrzenie, w którym malował się dla odmiany szacunek. Po chwili to samo
zrobił Reza.
 Myślisz po żołniersku  powiedział majordomus i położył młodzieńcowi dłonie na ramionach.
 Matka pewnie będzie ci wdzięczna, że nauczyłeś się czegoś wbrew jej woli. Oby tak dalej!
 Rezo, skoro tak sądzisz, zazdroszczę ci wzruszającej wiary w ludzką sprawiedliwość  odparł
Harfos.  Kapitanie, czy mam pokazać ci te słabe miejsca?
Większość miejsc na murach, do których Harfos zaprowadził Conana, wcale nie było słabych. Do
niektórych z nich nie zdołałyby dostać się z dołu nawet tresowane małpy. Jedynie do dwóch mógł
dotrzeć wyjątkowo zręczny wspinacz.
Harfos sprawiał wrażenie przygnębionego po sprostowaniach Conana.
 Służyłem przez rok w turańskiej armii, nim zdobyłem jako taką wiedzę o budowie twierdz 
pocieszył go Cymmerianin.
 W Turanie nie ma wielu zamków, prawda?
 Tylko w górach, gdzie można dzięki nim panować nad drogami. Turan ma za dużo otwartych
granic i zbyt wielu wrogów za nimi, by trwonić złoto na budowę nieruchomych umocnień.
 Rozumiem.  Harfos odwrócił się i powiódł wzrokiem po dolinie. Wyglądał, jakby szukał z
wysiłkiem odpowiednich słów.  Kapitanie, mogę mieć do ciebie prośbę?  spytał w końcu.
 Chcesz z nami jechać?  Harfos skinął głową.  Twoje lecznicze umiejętności mogą się nam
przydać, czy jednak wytrzymasz marsz i walkę?
 Pokonałem z wami całą drogę z Messancji, prawda?
 Tak, ale nie musieliśmy się bić. Harfosie, mogę przydzielić ci czterech ludzi, żeby&
 Niańczyli szczeniaka?
 Nie to zamierzałem powiedzieć.
 Myślę, że nie. Dziękuję, że chciałeś zachować uprzejmość.  Harfos położył dłoń na rękojeści
miecza.  Kapitanie, może poćwiczymy? Wybierz broń, jaką zechcesz. Jeżeli udowodnię ci, że nie
jestem bezradny, zabierzesz mnie z wami?
 Tak.
 Dajesz słowo?
 Na Croma, pokaż mi, że znasz się na szermierce, a możesz jechać wszędzie, dokąd zabierze nas ta
wyprawa!
Conan wyciągnął sztylet, owinął lewe ramię płaszczem i cofnął się. Większy zasięg jego ramion
sprawiał, że walka na sztylety byłaby żałośnie jednostronna. Jednak posługujący się krótkim mieczem
Harfos miał w tej sytuacji mniej więcej równe szanse.
Kilka chwil wystarczyło, by stwierdzić, że potomek rodu Lokhri wcale niezle opanował szermiercze
rzemiosło. Był czujny, miał wystarczającą szybkość i trafnie oceniał, jak można pokonać gardę
przeciwnika. Przede wszystkim jednak poruszał się po nierównym gruncie ze zręcznością
dowodzącą, że jego poprzednia niezgrabność była udawana.
Barbarzyńca miał przewagę, lecz musiał włożyć sporo wysiłku, by ją utrzymać. Pierwsze starcie
zakończyło się silnym pchnięciem Harfosa. Młodzieniec musnął ostrzem żebra Conana, lecz gdy
usiłował cofnąć miecz, okazało się, że Cymmerianin zablokował go sztyletem. Barbarzyńca z Północy
zamachnął się szybko stopą i podciął Harfosowi nogi.
Chłopak runął ciężko na ziemię, lecz nie wypuścił broni z ręki i wymierzył ją w brzuch
Cymmerianina, nim ten zdążył ją odtrącić.
 Sądzę, że potrzeba mi więcej praktyki, by móc łączyć szermierkę i zapasy  rzekł Harfos.
 Owszem, ale dobry wojownik nigdy nie zapomina o broni, którą obdarzyli go bogowie, tylko
dlatego, że kowale dali mu do ręki inny oręż. Jeszcze jedno starcie?
 Z chęcią.
Harfos wstał, otrzepał się i zajął pozycję. Stoczyli jeszcze cztery ćwiczebne walki. Conan wygrał
wszystkie, lecz nie bez trudu. Szybko zrezygnował z wszelkich prób, by pozwolić Harfosowi
zwyciężyć. Młodzieniec natychmiast by je odkrył i rozgniewał się.
Argosańczyk spróbował zakończyć ostatnie starcie w zwarciu. Usiłował zaskoczyć barbarzyńcę i w
prawdziwej walce być może zdołałby mu nawet przed śmiercią rozpłatać brzuch. Conan ponownie
przewrócił młodzieńca i odskoczył. Potomek rodu Lokhri odzyskał dech, po czym przyjął
zaoferowane mu przez Conana pomocne ramię.
 I jak, kapitanie?
 Niezle się spisałeś. Tuzin moich ludzi bije się wprawdzie lepiej od ciebie, lecz żaden z nich nie
odróżni środka, na przeczyszczenie od pomyj. Przydasz się.
 Jak sobie życzysz, kapitanie. Jednak jeśli& padnę, zadbaj, by Szyłka dostała to, co jej obiecałem,
dobrze?
Conan nie powiedział, że jeżeliby Harfos zginął, najprawdopodobniej taki sam los czekałby
pozostałych członków wyprawy. Obiecał tylko, że zrobi, co będzie w jego mocy.
Cymmerianin nie tracił czasu na poszukiwanie podziemnej drogi do Jaskiń Zimgas. Nawet gdyby
istniała w rzeczywistości, szukanie jej mogłoby zabrać miesiąc. Poza tym pod ziemią
nieprzyjacielowi sprzyjałoby to samo co Cymmerianinowi w zamku: garść ludzi mogła powstrzymać
wielokrotnie liczniejszego wroga.
Zaskoczenie było łatwiej osiągnąć dzięki szybkości niż skrytości, dlatego też bardziej potrzebowali
tej pierwszej. Nawet gdyby Skiron nie zdołał powstrzymać ich zaklęciami, Akimos na pewno nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl