[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obracały się z trzema różnymi szybkościami.
- Chyba mamy coś w rodzaju impasu - orzekł.
- Chciałbym poczynić pewną obserwację - wtrącił się Ranulf.
- Nie tylko tobie jest ciasno na tym siedzeniu, wiesz? - rzucił Lucas ze
zniecierpliwieniem.
- Nic o to mi chodziło.
- Mów - oznajmiłam. I tak nikt mnie nie przekona.
- Nie nosisz obsydianowego wisiorka? - spytał Ranulf.
Zacisnęłam rękę na starym wisiorku z obsydianu, który rodzice podarowali mi na
ostatnie święta. Obsydianowa kropla zwieszała się z pozieleniałego miedzianego łańcuszka.
Kiedyś myślałam, że ta ozdoba to tylko ładny prezent. Jednak panna Bethany wyjaśniła mi, że
obsydian jest jednym z wielu minerałów, które odpędzają duchy.
Innymi słowy, wisiorek zapewniał mi bezpieczeństwo. Od kiedy się o tym
dowiedziałam, nigdy go nie zdejmowałam, nawet w kąpieli. Prawie o nim zapomniałam.
- Obsydian daje mi jakąś ochronę - przyznałam. - Ale nie wiem, do jakiego stopnia i
na jak długo.
- Zapewniam cię, że ten duch jest w porządku - rzekł Vic. - Czy zjawa. Mniejsza z
tym. Jest świetna.
W każdym razie myślę, że ona to ona.
- Rozmawiałeś z... z tym? - spytał Lucas. - Komunikowałeś się jakoś?
- Nie dokładnie...
- Więc jak możesz wiedzieć, że jest  świetna ?
- Tak samo, jak wiem, kiedy ktoś ze mnie kpi. - Vic zmrużył oczy. - Po prostu wiem.
Wciąż miałam ochotę powiedzieć Vicowi, żeby zawrócił i odwiózł nas z powrotem do
hotelu. Ale wiedziałam, że stać nas na spędzenie tam jeszcze tylko kilku nocy. A i to tylko
dlatego, że udało nam się wytargować dobrą cenę. Vic pożyczyłby nam tyle pieniędzy, ile
potrzebujemy, ale wolałabym pożyczać jak najmniej. Gdybyśmy nic mogli zatrzymać się w
jego posiadłości na lipiec i sierpień, potrzeba by nam było kilka tysięcy. A tego wolałam
uniknąć.
Wciąż trzymałam w dłoni wisiorek. - Idę - zdecydowałam się wreszcie.
- Bianco, nie rób tego. - Lucas był wściekły, ale położyłam mu uspokajająco rękę na
ramieniu.
- Ty i Ranulf zaczekajcie tutaj. Jeśli usłyszycie krzyk albo okna zaczną zamarzać...
- Nie podoba mi się to - protestował.
- Powiedziałam  jeśli , prawda? - Skoro już podjęłam decyzję, nie zamierzałam
siedzieć i się zamartwiać.
Chciałam załatwić sprawę i mieć to za sobą. - Jeśli coś takiego się zdarzy, po prostu
mi pomóżcie. Vic i ja spróbujemy. Jeśli widmo będzie sprawiać jakiekolwiek problemy, nie
zostaniemy tu.
Lucas nie wyglądał na zachwyconego, ale skinął głową. Vic przeskoczył przez drzwi
od strony kierowcy, nie otwierając ich. Ja także wysiadłam i usłyszałam, jak kolana Ranulfa
zatrzeszczały, gdy z westchnieniem ulgi rozprostował nogi.
Rodziców Vica nie było i dom stał pusty. Rezydencja wydawała mi się wprost
oszałamiająca. Bardziej przypominała willę ze zdjęć w kolorowym magazynie niż prawdziwy
dom. Hol miał posadzkę z zielonego marmuru, a z sufitu - znajdującego się jakieś dziesięć
metrów nad ziemią - zwieszał się kandelabr. Wszystko pachniało politurą i pomarańczami.
Weszliśmy po białych, szerokich schodach. Mogłam sobie wyobrazić Ginger Rogers tańczącą
na nich w kreacji ze strusimi piórami. Z pewnością gwiazda filmowa pasowałaby tutaj
bardziej niż ja w mojej taniej letniej sukience.
Oczywiście Vic też wydawał się tutaj nie pasować, A jednak to był jego dom.
Zastanawiałam się, czy beztroskie wygłupy przyjaciela nie były sposobem na bunt przeciwko
idealnemu porządkowi, jaki stworzyli jego rodzice.
- Pokazuje się tylko na strychu - powiedział, gdy szliśmy korytarzem na piętrze.
Obrazy na ścianach wyglądały na stare. - To jej miejsce, tak mi się wydaje.
- Naprawdę ją widzisz?
- Jak postać w prześcieradle, czy coś podobnego? Nie. Po prostu wiem, że tam jest. I
co jakiś czas... No, spróbujemy. Nie chcę ci robić nadziei.
W tym momencie miałam nadzieję, ale na to, że zjawa nie zamrozi mnie na kamień.
Podziękowałam w duchu rodzicom za wisiorek i patrzyłam, jak Vic otwiera drzwi na strych i
zaczyna się wspinać po schodach.
Strych Woodsonów był jedyną częścią domu, gdzie panował bałagan. Ale i tak - jak
przypuszczałam - był to porządniejszy nieład niż na większości strychów. Biało-błękitna
chińska waza stała na zakurzonym biurku szerokim jak łóżko i liczącym pewnie ze sto lat. Na
starym manekinie wisiała bluzka z żółtej koronki i kapelusz jakiejś wiktoriańskiej damy,
wciąż pyszniący się strusimi piórami. Perski dywan pod naszymi nogami wyglądał na
autentyczny, przynajmniej dla mnie. W powietrzu czuło się lekki zapach stęchlizny, ale dość
przyjemny - kojarzący się ze starymi książkami.
- Lubię to miejsce - stwierdził Vic. - Chyba najbardziej w całym domu.
- Tutaj czujesz się swobodnie. - Rozumiesz mnie, prawda?
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, rozumiem.
- Okej, teraz siądzmy i poczekajmy. Zobaczymy, czy się pojawi.
Usiedliśmy po turecku na dywanie i czekaliśmy. Reagowałam nerwowo na każde
skrzypnięcie drewna i zerkałam z niepokojem na małe okienko za manekinem. Ani śladu
lodu.
- Dam forsę tobie, nie Lucasowi - oznajmił Vic, bawiąc się sznurowadłami. - Mam w
kieszeni jakieś sześćset dolarów i wszystko bierzecie. Zwykle mam przy sobie więcej, ale
kupiłem nowego stratocastera. - Zwiesił głowę. - Głupio mi. Wydałem taką forsę na gitarę, na
której ledwie umiem grać. Gdybym wiedział, że będziecie potrzebować forsy...
- Nie mogłeś wiedzieć. Poza tym to twoje pieniądze i wydajesz je na to, na co masz
ochotę. I tak milo, że chcesz nam pomóc. - Zmarszczyłam brwi, na chwilę zapominając, że
czekamy na ducha. - Ale dlaczego chcesz dać pieniądze mnie, a nie Lucasowi?
- Ponieważ Lucas pewnie nie zechciałby wziąć więcej niż jakąś stówę. Czasami jest
zbyt dumny, żeby przyznać, że potrzebuje pomocy.
- Nie jesteśmy dumni. - Przypomniałam sobie, z jakim zakłopotaniem
przeskakiwaliśmy barierkę w metrze. - Za bardzo nas przycisnęło.
- W Lucasie zawsze będzie się odzywać duma. Zawsze. To ty jesteś tą rozsądną.
- Chciałabym móc mu powtórzyć, co powiedziałeś. - Uśmiechnęłam się.
- On wie - odparł Vic. - Tworzycie zgrany zespół. Przypomniałam sobie poprzednią
noc i poczułam, że się rumienię.
- Tak - odparłam. - To prawda.
Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz Vica i przez jedną straszną sekundę przypuszczałam,
że wie, o czym myślę. Ale to nie z tego powodu się uśmiechał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl