[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potężniejsze.
A więc powinnam podskoczyć z radości, prawda? Nie.
Wcześniej, kiedy dochodziło do tego między nami, byłam najedzona. Traciłam
panowanie nad sobą z powodu uczucia, jakim darzyłam Lucasa, a nie z głodu. Ta sama
miłość, która sprawiła, że go ugryzłam, powstrzymała mnie przed wyrządzeniem mu
krzywdy. Teraz, kiedy kierował mną rozdzierający od środka niezaspokojony głód, nie byłam
pewna, czy będę umiała się powstrzymać.
- To niebezpieczne - zaprotestowałam. - Musimy znalezć jakieś inne rozwiązanie.
- Nie ma innego sposobu. - Lucas powoli chwycił ta brzeg T-shirta i zdjął go przez
głowę. Wiedziałam, że zrobił to, ponieważ nie chciał mieć plam krwi na ubraniu, ale bliskość
jego półnagiego ciała wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Padające z tyłu złociste światło
wydobywało kontur jego smukłej, muskularnej sylwetki Ufam ci. - Lucasie...
- Daj spokój. - Podszedł do mnie bliżej. - To jedyny sposób, w jaki mogę się tobą
zaopiekować. Pozwól mi na to.
Pokręciłam głową.
- Nie rozumiesz. Teraz jest inaczej. Jestem o wiele bardziej głodna.
- Gryziesz mnie tylko wtedy, kiedy jesteś głodna? Przypomniałam sobie dwa
poprzednie razy, kiedy piłam jego krew - po Jesiennym Balu, kiedy pierwszy raz namiętnie
się całowaliśmy, i potem, kiedy zostaliśmy Minii w jednej z wież w Wiecznej Nocy i
leżeliśmy objęci.
- Teraz jest inaczej.
- Nie musi być. - Objął mnie i pocałował. To nie był pocałunek taki sam, jak
wszystkie inne. Był twardszy, czułam w nim napięcie. Lucas rozchylił moje wargi i
przycisnął mnie mocno do siebie. Nie mogłam go odepchnąć. Nie mogłam myśleć. Nie
mogłam się poruszyć, ani zrobić nic poza całowaniem go. Tak bardzo mi go brakowało -
smaku jego ust, zapachu skóry, dotyku rąk. Kiedy całował moją szyję, przesuwając się
wzdłuż żyły, szepnęłam:
- Doprowadzisz do tego, że stracę panowanie nad sobą.
- Właśnie a to chodzi.
- Lucas... nie...
- Jeśli muszę cię sprowokować, żebyś mnie ugryzła, to cię sprowokuję. - Ujął w dłoń
moją pierś. - Jak daleko mam się posunąć?
Moje instynkty wzięły górę. Przewróciłam go na podłogę, aż stare deski jęknęły pod
naszym ciężarem. Lucas leżał pode mną, obsypując pocałunkami moje czoło i policzki, a ja
wsunęłam mu palce we włosy, chłonąc jego zapach. Słyszałam, jak jego serce bije coraz
szybciej. Czułam zapach jego krwi. Bardziej jak zwierzę niż człowiek, przylgnęłam do niego
całym ciałem, napawając się jego ciepłem.
- Dalej, Bianco - szepnął mi do ucha - Na co czekasz? Wiem, czego chcesz. Chcę tego
samego.
Przestań. Przestań. Przestań. Muszę się w porę zatrzymać. Nie wiem, czy będę umiała,
nie chcę go stracić, nie chcę, żeby to się skończyło...
Wgryzłam się w jego ramię i popłynęła krew.
Tak. Tego potrzebowałam. Tego mi brakowało. Usłyszałam, że Lucas jęknął i nie
wiedziałam, czy to była rozkosz, czy ból. Zadygotałam na całym ciele, ssąc mocniej i
przełykając łyk za łykiem jego krew. Była gorąca i słodka, czystsza niż cokolwiek innego na
świecie. Była esencją życia. Czułam, jak moje ciało się zmienia, nabiera sił, gdy wchłaniałam
w siebie życie Lucasa.
Przycisnęłam dłońmi do podłogi jego dłonie i nasze palce się splotły.
- Bianco - szepnął drżącym głosem.
Wypiłam jeszcze większy łyk. To była doskonałość. Głód i jego zaspokojenie
równocześnie, niemożliwe do rozdzielenia. Czy ktokolwiek mógłby chcieć czegoś więcej?
- Bianco...
Przestań, przestań, przestań!
Oderwałam się w tej samej chwili, gdy głowa Lucasa opadła bezwładnie na bok.
Wstrząśnięta wróciłam do rzeczywistości. Odsunęłam się od niego i poklepałam go po
policzku.
- Lucasie? Nic ci nie jest?
- Daj mi... tylko... sekundę...
- Lucasie!
Spróbował unieść się na łokciu, lecz w końcu opadł bezsilnie na podłogę. Jego oddech
stał się szybki i płytki. Skórę miał w tej chwili bledszą niż ja. Oczywiście. Nabrałam
rumieńców dzięki życiu odebranemu chłopakowi, którego kochałam.
Dopadło mnie poczucie winy.
- Och nie, nigdy nie powinnam tego robić!
- Nie mów tak. - Jego głos ledwie dał się słyszeć. - Musieliśmy cię... ratować.
Usiadłam i przyłożyłam dwa palce do jego szyi. Serce biło równo, chociaż w
przyspieszonym tempie.
Nie posunęłam się za daleko, ale niewiele brakowało. Wiedziałam, co nam groziło,
gdybym się nie opanowała.
- Nie możemy tego powtórzyć - postanowiłam i położyłam sobie jego głowę na
kolanach. Z ramienia Lucasa sączyło się jeszcze kilka strużek krwi, ale oparłam się pokusie
zlizania ich. - Znajdziemy inne rozwiązanie to niedługo. Prawda?
- Nie było tak zle. - Na widok jego krzywego uśmiechu poczułam przyjemny ucisk w
żołądku. - Właściwie na swój sposób miło.
Był czas, kiedy te słowa wzbudziłyby we mnie zachwyt. Ale teraz wiedziałam więcej
o Lucasie, a to oznaczało, że muszę go ostrzec.
- Pamiętaj, jeśli kiedykolwiek posunę się za daleko, zabiję cię. A ponieważ byłeś
ukąszony przez wampira więcej niż jeden raz, sam staniesz się wampirem.
Lucas znieruchomiał. Wprawdzie ja też nie chciałam już zostać prawdziwym
wampirem, ale dla Lucasa ta myśl była nieporównanie bardziej odpychająca. Wolałby raczej
umrzeć.
- Okej - powiedział w końcu. - Sprawdzę ten bank krwi w szpitalu. Albo coś innego.
Ale teraz jest ci lepiej, prawda?
- Tak. - Teraz, gdy napiłam się ludzkiej krwi, czułam, że wytrzymam jakiś czas. Ale
nie wieczność. Lucas naraził własne życie, żeby kupić dla mnie kilka dni. Ale może miał też
inne powody?
- Tęsknisz za tym? - spytałam cicho. - Za ugryzieniem? Czy to jest coś, czego sam
chciałeś?
Nie miałabym do niego pretensji, gdyby tak było. Balthazar pił moją krew kilka
miesięcy temu. Wciąż pamiętałam uniesienie, jakie wtedy czułam. Ale jeśli Lucas uzależniał
się od moich ugryzień tak, jak ja od gryzienia jego, to naprawdę powinniśmy zacząć
pracować nad samokontrolą.
Zastanowił się nad tym pytaniem.
- Nie wiem - odparł po chwili. - Po części... przede wszystkim... martwię się o ciebie.
Ale fakt, że to piekielnie podniecające.
Uśmiechnęłam się i starłam ostatnią strużkę krwi z jego ramienia.
- To prawda.
- Za każdym razem, kiedy to robimy, czuję się silniejszy. - Spojrzał mi w oczy. -
jestem coraz bliższy stania się... stania się tym, czym ty jesteś. Może chodzi o zrozumienie.
Bez konieczności stania się wampirem. Każde ugryzienie dawało Lucasowi nieco więcej
mocy wampira. Jego słuch się wyostrzył, fizyczna siła wzrosła... ale ani nie zdrowiał szybciej,
ani nie potrzebował krwi. Na tym polegała tajemnica bycia gotowym na wampiryzm, ale
jeszcze nie wampirem. Tylko pod tym względem byliśmy naprawdę tacy sami. Cóż, może nie
tylko pod tym. Pochyliłam się nad nim. - Kocham cię, Lucasie. - Ja też cię kocham. - Z
wysiłkiem ścisnął moją dłoń i przez chwilę po prostu siedzieliśmy obok siebie bez słowa, nie
potrzebując nikogo innego na całym świecie. Kiedy Lucas poczuł się pewniej, a ślad po
ugryzieniu na jego ramieniu przestał krwawić, włożył koszulkę i dołączyliśmy do
pozostałych. Ubrania mieliśmy wymięte, włosy w nieładzie, kilka osób zachichotało na nasz
widok, a Dana znacząco uniosła brwi. Nie obchodziło mnie, czy myślą, że poszliśmy
uprawiać seks. To, co czuliśmy do siebie, było zbyt czyste, żeby mogło się zamienić w coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]