[ Pobierz całość w formacie PDF ]
srebrne sztućce, porcelanę i szkło.
Pośrodku stołów w szklanych misach z wodą pływały
pachnące ciemnoróżowe kwiaty uroczymi oraz świeczki.
Ogrodnik Vik upinał na kolumnach podtrzymujących na-
miot pędy białej bugenwilli, śliczne jak welon panny mło-
dej. O zmierzchu to miejsce będzie wyglądało jak z bajki.
Sarah weszła na werandę, gdzie powitała ją zarumienio-
na i podniecona matka Annie.
- Pan młody z drużbami jest w jednym końcu domu -
powiedziała Jessie - a Annie i druhny w drugim.
S
R
Zaprowadziła Sarah do sypialni pełnej młodych kobiet,
w której panował euforyczny nastrój.
Victoria, przyjaciółka Annie i druga druhna, czesała
właśnie rozpromienioną pannę młodą i Mełissę.
Kiedy zerknęła na Sarah, stwierdziła, że jej długie czar-
ne włosy trzeba upiąć w wyszukany węzeł i ozdobić ciem-
noróżowymi wstążkami i białymi orchideami. Kiedy skoń-
czyła ją czesać, Sarah musiała przyznać, że wygląda bardzo
atrakcyjnie. Jej fryzura była elegancka, choć niedbała - za-
dziwiająco kobieca i seksowna.
Oczywiście od razu pomyślała, czy spodoba się Reido-
wi. Co za idiotka!
Popołudnie mijało na beztroskiej paplaninie, kiedy ma-
lowały sobie paznokcie, nakładały starannie makijaż, a po-
tem włożyły piękne suknie w różnych odcieniach różu. Jes-
sie i Flora asystowały pannie młodej.
Sarah oniemiała z zachwytu na widok przyjaciółki w ba-
jecznym przezroczystym welonie i wspaniałej sukni ślub-
nej z białej włoskiej koronki.
- Och, Annie! Ta suknia jest boska. Wyglądasz w niej
cudownie. Jesteś najpiękniejszą panną młodą. Biedny Theo
umrze z zachwytu, kiedy cię zobaczy.
- To ja umrę - roześmiała się Annie - jeśli go zaraz nie
zobaczę.
Nie musiała długo czekać, bo jej brat Kane stanął właś-
nie w drzwiach sypialni, oznajmiając, że już nadszedł czas,
by Annie wzięła go pod rękę i przeszła z druhnami przez
werandę do ogrodu, gdzie grał kwartet smyczkowy i cze-
kali goście weselni. Sarah zabiło mocno serce.
S
R
Myśl o Annie i jej przyszłym mężu. To jest ich wielki
dzień. Zapomnij, wiesz o kim, upominała się w duchu.
Jednak ten wykład nie zdał się na wiele. Jej bukiet
z różowych lilii zaczął drżeć, gdy zobaczyła trzech męż-
czyzn stojących obok Thea. Jej nieszczęsny wzrok od
razu poszybował do Reida i słodkie pragnienie zalało jej
pierś.
Wyglądał zachwycająco. Był taki wysoki i przystojny.
Dobrze skrojony garnitur podkreślał szerokie ramiona
i wąską talię. Sarah oniemiała z zachwytu, idąc za Melissa
do kwiecistego raju, który Vik przez wiele miesięcy przy-
gotowywał na wielki dzień Annie.
Sarah starała się nie patrzeć na Reida, ale jej oczy podą-
żały za nim. I wtedy ich spojrzenia się spotkały...
O Boże! Jego srebrzystoszare oczy połyskiwały zza czar-
nych rzęs i przez ułamek sekundy wydawało jej się, że wi-
dzi w nich łzy. Serce załopotało jej w piersi, jakby miało
zaraz rozpaść się w kawałki.
Jak ona to wytrzyma? Kobiety często płakały na ślu-
bach. Niebiańska muzyka, piękne kwiaty, romantyczne
suknie i miłość na twarzy pana młodego i panny młodej.
To wszystko było takie wzruszające.
Myśl o Annie i jej narzeczonym. Módl się za ich szczęś-
cie. To jest ich wielki dzień. %7łycz im wszystkiego najlep-
szego.
Kiedy ceremonia ślubna się rozpoczęła, radość bijąca
z twarzy Annie i Thea sprawiła, że głupie obawy Sarah roz-
wiały się. Myślała tylko o ich wzruszających wyznaniach
miłości, słuchała, jak składają przysięgi i na szczęście nie
S
R
rozpłakała się. Gdyby zaczęła płakać, to chyba nie potrafi-
łaby nigdy przestać.
Lecz pózniej, kiedy musiała wziąć Reida pod rękę i iść
z nim wzdłuż rzędów gości, jej niepokój wrócił z podwój-
ną siłą.
Miała nadzieję, że Reid rozluzni atmosferę jakimś dow-
cipnym komentarzem czy żartem. Przynajmniej mógłby
się uśmiechnąć. Jednak nie powiedział ani słowa, a kiedy
na nią spojrzał, jego oczy płonęły pożądaniem.
Sarah szybko opuściła głowę. Ona też go pragnęła. To
bez sensu. Przecież już za tydzień wyjedzie z doliny. Jej
uczucia do Reida, ożywione tą wzruszającą chwilą, wyda-
wały się zupełnie niedorzeczne.
Mimo to cieszyła się, że wesele przebiega w luznej, swoj-
skiej atmosferze. Muzycy grali teraz melodie, goście się prze-
chadzali, rozmawiając wesoło, a fotografowie robili zdjęcia.
Na szczęście Sarah nie musiała przebywać cały czas
z Reidem. Była zadowolona, że wiele osób chce z nią po-
rozmawiać i życzyć szczęścia na wybrzeżu.
Zmierzch zapadał przy akompaniamencie krzyku pa-
pug wracających do swych gniazd. W dole nad strumie-
niem cykały świerszcze. Pod oświetlonym dachem na-
miotu pływające świeczki tworzyły romantyczny nastrój.
Wszystkich otulał słodki zapach uroczynu, z każdego kąta
dobiegał śmiech rozbawionych gości.
Wreszcie podano smakowitą kolację. Sarah, którą posa-
dzono obok Reida, próbowała przekonać samą siebie, że
ten wieczór nie różni się od wielu spotkań towarzyskich,
w których brała udział razem z Reidem. Tylko że...
S
R
Tylko że to był ostatni raz.
Zwietnie zdawała sobie sprawę, że Reid jest bardzo spię-
ty. Jego elokwencja i talent do zyskiwania sobie ludzi gdzieś
się ulotniły. Całe szczęście, że Victoria siedziała po dru-
giej stronie i zabawiała rozmową całe towarzystwo przy
ich końcu stołu. Jednak kolacja dobiegła końca i przyszedł
czas na tańce.
Sarah była wzruszona. Stała w kręgu gości obok Reida,
patrząc, jak rozpromieniona Annie i jej wspaniały Theo
tańczą ślubnego walca na parkiecie wyłożonym z jednej
strony namiotu.
- Moja siostrzyczka wygląda na bardzo szczęśliwą,
prawda?
Odwróciła głowę i spojrzała na Reida.
- Nigdy nie widziałam szczęśliwszej panny młodej - po-
wiedziała zduszonym głosem, bo łzy cisnęły jej się do gardła.
Kiedy drużba i pierwsza druhna przyłączyli się do An-
nie i Thea, Reid delikatnie dotknął ramienia Sarah.
- Zatańczysz ze mną? - spytał.
Skinęła głową. To będzie słodka tortura, ale jak mogłaby
odmówić, skoro tyle osób na nich patrzyło? I skoro, mimo
zagrożenia, pragnęła tego najbardziej na świecie.
Zerknęła na uśmiechniętych gości i dostrzegła, że mat-
ka Reida ich obserwuje.
- Chodzmy - szepnęła, podając mu dłoń.
Weszli na parkiet.
Kiedy na niego spojrzała, jej serce zaczęło bić jak osza-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]