[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głęboko pod obwisłe, nastroszone brwi, co nieodparcie przywodziło na myśl dzikiego zwierza
wyglądającego z mroków swojej nory. Boki twarzy - bo nie sposób określić ich mianem
policzków - a tak\e jego czoło \łobiła gęsta siatka zmarszczek, niczym na staro\ytnym
pergaminie. Rola amanta w komedii muzycznej nie przypadłaby mu chyba do gustu.
Profesor Witherspoon dokonał prezentacji.
- Miło mi pana poznać, Bentall! - ryknął Hewell, podając mi dłoń. Głęboki, dobiegający
jakby z czeluści głos doskonale pasował do jego postury i profesji. Radość olbrzyma z
naszego spotkania była podobna do tej, jaką w tych stronach prze\ywano sto lat temu, gdy
wódz kanibali witał kolejnego smakowitego misjonarza, który właśnie przybył na wyspę.
Kiedy gigantyczne łapsko zacisnęło się na mojej dłoni, napiąłem mięśnie, lecz goryl był
zadziwiająco delikatny. Poczułem się jak przekręcony przez wy\ymaczkę, gdy jednak oddał
mi dłoń z powrotem, wszystkie palce miałem na swoim miejscu, mo\e ciut pogniecione, ale w
komplecie.
- Dowiedziałem się o panu dziś rano - zadudnił. Mówił z akcentem kanadyjskim albo
amerykańskim, typowym dla północno-zachodnich stanów, nie byłem pewien. - Słyszałem
te\, \e pańska \ona nietęgo się czuje. To przez te wyspy. Na wyspach wszystko mo\e się
zdarzyć. Miał pan pewnie okropne przejścia.
Przez chwilę gawędziliśmy o moich okropnych przejściach, po czym spytałem go z
zaciekawieniem:
- Musieliście chyba zwiedzić ładny kawałek świata, \eby znalezć siłę roboczą do tej pracy?
- O tak, mój drogi, o tak - odpowiedział zamiast niego Witherspoon. - Hindusi są do
niczego... ospali, oporni, podejrzliwi, fizycznie słabi. Co innego krajowcy z Fid\i, tyle \e oni
ju\ na samą myśl o pracy dostaliby ataku serca. Podobnie z białymi, którzy byli w zasięgu
ręki... sztuka w sztukę wałkonie i obiboki. Ale Chińczycy to zupełnie inna para kaloszy.
- Nigdy nie miałem lepszych robotników  potwierdził Hewell. Zdawało się, \e mówiąc nie
otwiera ust. - W układaniu torów i drą\eniu tuneli są nie do pobicia. Bez nich nie
zbudowałbym kolei zachodnich w Ameryce, \eby nie wiem co.
Mruknąłem coś stosownego i rozejrzałem się.
- Czego pan szuka, Bentall? - rzucił ostro Witherspoon.
- Zabytków, ma się rozumieć - odparłem z właściwą dozą zdziwienia. - Chętnie bym
zobaczył, jak się takie coś wyciąga ze skały.
- To ju\ nie dzisiaj - wtrącił Hewell tubalnie.  Mamy fart, jak znajdziemy coś raz na
tydzień. No nie, profesorze?
- Jak dobrze pójdzie - przytaknął Witherspoon.  No Hewell, nie zatrzymuję cię, nie
zatrzymuję. Przyprowadziłem tu Bentalla, \eby na własne oczy zobaczył, skąd ten hałas.
Spotkamy się na kolacji.
Wyprowadził mnie z kopalni na słońce i ruszyliśmy z powrotem. Przez całą drogę usta mu
się nie zamykały, lecz nie zwracałem na to uwagi - usłyszałem ju\ i zobaczyłem wszystko, co
chciałem. W domu rozstał się ze mną pod pretekstem, \e musi pracować, wobec czego
zajrzałem do Marie. Siedziała na łó\ku z ksią\ką w ręku. Na mój gust nic ju\ jej nie dolegało.
- Zdaje się, \e miałaś spać? - rzekłem.
- Powiedziałam tylko, \e \adna siła mnie stąd nie ruszy, a to dwie ró\ne rzeczy. - Opadła z
rozkoszą na poduszkę. - Jest ciepło, wieje rześki wietrzyk, szumią palmy, fale biją o brzeg, a
przed oknem rozciągają się niebieskie wody laguny i biały piasek. Cudownie, prawda?
- Jasne. Co ty tam czytasz?
- Ksią\kę o Fid\i. Bardzo ciekawa. - Wskazała stos innych ksią\ek na podręcznym stoliku. -
Niektóre te\ są o Fid\i, inne o archeologii. Przyniósł mi je Tommy, ten Chińczyk. Ty te\
powinieneś je przeczytać.
- Pózniej. Jak się czujesz?
- Nie umierałeś z niecierpliwości, \eby mnie o to zapytać.
Aypnąłem na nią srogo, a jednocześnie skinąłem głową za siebie. Szybko się połapała w
czym rzecz.
- Przepraszam, kochany. - Impulsywny krzyk był przedniej marki. - Nie powinnam tak
mówić. Du\o lepiej. Czuję się du\o lepiej. Jak nowo narodzona. Przyjemny był spacer? - I ten
banał, podobnie jak szloch, był pierwszej klasy.
Opowieść o przyjemnym spacerze przerwało mi nieśmiałe pukanie do drzwi, chrząknięcie i
wszedł Witherspoon. Według mnie stał za progiem od jakichś trzech minut. Za nim ujrzałem
brązowe sylwetki dwóch tubylców z Fid\i - Johna i Jamesa.
- Dobry wieczór, pani Bentall, dobry wieczór. Jak zdrowie? Lepiej, prawda, \e du\o lepiej?
Widać to na pierwszy rzut oka. - Omiótł wzrokiem ksią\ki na stoliku, zawahał się i
zmarszczył brwi. - Skąd pani je wzięła?
- Mam nadzieję, \e nie zrobiłam nic złego, profesorze - odparła z niepokojem. - Poprosiłam
Tommy'ego o coś do czytania, na co przyniósł mi te ksią\ki. Właśnie zabrałam się za
pierwszą i...
- To rzadkie i cenne wydania - przerwał jej z rozdra\nieniem. - Bardzo, bardzo rzadkie. My,
archeolodzy, nie po\yczamy prywatnych księgozbiorów. Tommy nie miał prawa... no trudno,
stało się. Mam du\y wybór powieści, kryminałów... co tylko pani sobie za\yczy. 
Uśmiechnął się, wielkodusznie puszczając incydent w niepamięć. - Przynoszę wam dobre
wieści. Na czas pobytu na wyspie dostaniecie dla siebie mój domek gościnny. John i James
sprzątali go prawie cały dzień.
- Ale\, profesorze! - Marie wyciągnęła ręce i chwyciła jego dłoń. - To bardzo miło z
pańskiej strony. Pan jest dla nas taki uprzejmy... stanowczo zbyt uprzejmy
- Drobiazg, moja droga, nie ma o czym mówić. - Poklepał jej dłoń i przytrzymał ją dłu\ej
ni\ to było konieczne. Dziesięć razy dłu\ej. - Pomyślałem, \e pewnie wolelibyście mieszkać
tylko we dwoje. Przypuszczam, \e jesteście mał\eństwem od niedawna. - Mówiąc to, zmru\ył
na wpół przymknięte oczy. Wziąłem to za grymas bólu spowodowany niestrawnością, nie
była to jednak niestrawność, lecz - w zało\eniu - szelmowskie mrugnięcie. - Proszę mi
powiedzieć, pani Bentall, czy czuje się pani na siłach siąść z nami do kolacji?
Miała koci refleks. Zauwa\yła moje ledwie dostrzegalne skinienie głową, choć na pozór
patrzyła w zupełnie innym kierunku.
- Niestety, profesorze, przykro mi. - Połączyć promienny uśmiech z tonem głębokiego \alu
to sztuka co się zowie, ale nie dla niej. - Niczego bardziej nie pragnę, ale wcią\ jeszcze jestem
taka słaba. Jeśli mo\na, chętnie zostałabym do rana... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl