[ Pobierz całość w formacie PDF ]
młodych ludzi i przynajmniej jeden z nich żywy, bo to on zadzwonił po pomoc. Brzeg jest
najeżony skałami, więc ludzie ze sprzętem nie dotrą od strony morza. Na miejscu nie ma
nikogo, kto umiałby spuścić się na linie. Musimy lecieć.
Sam kiwnęła głową. Wzięła hełmofon i wcisnęła go na głowę. Dlaczego Alex nie patrzył
w jej kierunku, gdy do niej mówił? Zatęskniła za jego porozumiewawczymi uśmieszkami.
Podejmowanie decyzji i realizowanie ich miało jej dać poczucie panowania nad sytuacją,
więc skąd się wzięło nagłe przekonanie, że robi straszny błąd?
Poszła za Alexem do helikoptera i wspięła się do środka. Jak zwykle momentowi startu
towarzyszył przypływ adrenaliny. Szkoda, że podniecenie i gotowość do akcji nie przytłumiły
żalu za straconą szansą. Nie może już się wycofać, bo spaliła za sobą ostatni most.
ROZDZIAA SIÓDMY
Już za pózno. Alex zaklął pod nosem, zapiął pasy i wcisnął się w swoje siedzenie na
pokładzie helikoptera.
Wyrzucał sobie, że czekał tak długo, zajęty psychologicznymi gierkami z Sam. Musiała
wyczuć, że chce ją zmusić do wyznania prawdy. Jednak teraz zdał sobie sprawę, że Sam nie
blefuje. Naprawdę zamierza jutro pójść na zabieg. Już za pózno, by się przyznać, że jeśli
jedynym sposobem na wspólne dziecko będzie mechaniczna i wyprana z emocji procedura w
klinice, jest gotów się jej poddać.
Wszystko gotowe?
Alex pokazał Terry emu kciuk do góry i helikopter oderwał się od ziemi.
Sam siedziała obok niego, bo miejsce z przodu zajął drugi pilot, Bryan. Alex unikał
patrzenia w jej kierunku. Nie chciał spostrzec satysfakcji na jej twarzy, gdy domyśli się, jak
skutecznie wytrąciła mu z rąk wszelkie argumenty. Potrzebował się spokojnie zastanowić.
Przetrawić to, co mu powiedziała. A jeśli rzeczywiście Sam się nie zawaha? Musi w jakiś
sposób zapewnić sobie trochę czasu, inaczej przegra.
Pomysł, by mieć dziecko, już na dobre się w nim zakorzenił. Ma trzydzieści osiem lat i
nie zamierza się ustatkować. %7łyje tak, jak lubi, i nie chce niczego zmieniać. Z całą pewnością
nie ma zamiaru wiązać się na stałe, spędzać nocy na zmienianiu pieluch, a weekendów na
popychaniu kosiarki do trawy. Być tatą na przychodne to zupełnie odmienna perspektywa.
Atrakcyjna. Czerpałby przyjemność z obserwowania, jak jego dziecko rośnie, a bezpieczny
dystans gwarantowałby mu, że nie dusiłby się, przytłoczony codzienną rutyną i obowiązkami.
To chyba marzenie każdego faceta?
Ostry wschodni wiatr rzucił helikopterem tak, że pasy nagle wpiły mu się w ciało.
Siedział na tyle daleko od Sam, że się nie dotykali, ale niespodziewana turbulencja równie
dobrze mogła ich na siebie rzucić. Ucisk pasa na brzuchu przypomniał mu boleśnie, dlaczego
chciał skłonić Sam do ustępstw. Pragnienie, by spłodzić dziecko w naturalny sposób, stało się
równie silne jak chęć, by mieć dziecko bez zobowiązań. Nieważne, jak bardzo Sam temu
zaprzeczała przez złośliwe gesty, zachowania czy przycinki. Alex był pewien, że czuła to
samo co on. Ciekawość. Wzajemne przyciąganie. Pożądanie.
Zaczęli prowadzić między sobą grę. Patrzył na Sam i wiedział, że w ciągu sekund
podniesie na niego wzrok. Uśmiechał się, by dać jej znać, że propozycja jest stale aktualna.
Był przekonany, że jej kapitulacja jest tylko kwestią czasu. W ciągu ostatnich dziesięciu dni
napięcie między nimi rosło. Alex był gotów przysiąc, że kiedy zbliżali się do siebie, w
powietrzu dosłownie iskrzyło. Zupełnie jak w pobliżu transformatora w wilgotny mglisty
dzień.
Sam również to czuła. Podbiła stawkę i zaczęła opowiadać o swoich wizytach w klinice.
Prowokowała go. Może myślała, że im dłużej będzie się opierała, tym bardziej ekscytujący
będzie finał, gdy zmieni zdanie i wpadnie w jego ramiona.
Przecież musi w końcu ulec. Oboje są dorośli i chcą tego samego. Cóż jest złego w chęci
urozmaicenia sobie życia przez odrobinę zabawy i napięcia? Nie musi to być śmiertelnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]