[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tu i ówdzie. Chciała też odgarnąć niesforne loki z twarzy. Na szczęście miała parę spinek w
kształcie motyli, ale ze względu na narastający szum w głowie szukała ich przez dłuższą
chwilę.
Skropiła włosy wodą, żeby móc lepiej nad nimi zapanować, i przypięła je spinkami.
Następnie spojrzała na swoje odbicie. Nie był to szczyt jej marzeń, ale na pewno wyglądała
lepiej niż ze splątanymi loczkami.
Ktoś zapukał do drzwi toalety, co wydało jej się dosyć dziwne.
- Trudy?! Jesteś tam?!
Linc! przemknęło jej przez głowę.
- Zaraz wychodzę! - odkrzyknęła.
- Muszę sprawdzić, co się z tobą dzieje - stwierdził i nacisnął klamkę.
Obejrzała się i aż krzyknęła, widząc go w drzwiach. Linc otworzył usta w wyrazie
klasycznego osłupienia.
- O Boże, co ci się stało?!
Mężczyzna wszedł do środka, szybko zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami.
- Nic takiego...
- Przecież widzę, że jednak coś - rzekł z naciskiem. - Musisz mi powiedzieć, co.
Inaczej nie wypuszczę cię z łazienki. Meg prosiła, żebym się tobą opiekował, i staram się to
robić najlepiej jak potrafię. Czy wymiotowałaś i dlatego musiałaś umyć głowę? Dlatego masz
takie mokre włosy?
Zastanawiała się, czy nie udać chorej. Tylko po to, żeby jakoś wywinąć się z tej
upokarzającej sytuacji. Linc pokręcił głową.
- Do licha, nie powinienem był pozwolić, żebyś chodziła po takim zimnie. Pewnie
jesteś zmęczona tym wszystkim, a poza tym nie przywykłaś do takiego jedzenia. Założę się,
że w Virtue nie ma tajskiej restauracji... I wreszcie na koniec zaserwowałem ci szampana, na
którego jesteś uczulona. Mogłaś mi o tym powiedzieć - zakończył swoją przemowę.
Serce jej się ścisnęło. Od dawna nikt tak o nią nie dbał. Kiedy upiła się tanim winem na
zabawie w domu kultury, jej chłopak zostawił ją samą w łazience. Co prawda damskiej, ale
przecież Linc zdecydował się wejść tutaj.
Podeszła do niego, żeby mógł zobaczyć, że nic jej nie jest.
- Nie, nie wymiotowałam i czuję się zupełnie dobrze. Pamiętaj, że pochodzę ze wsi i
byle co mnie nie rusza. - Chyba że dwie butelki owocowego wina. - Być może jesteś
przyzwyczajony do delikatniejszych kobiet, ale mną możesz się nie przejmować. W dodatku
nie zrobiłeś nic złego, a u nas też potrafi wiać jak jasna cholera.
Nie wyglądał na przekonanego.
- Więc co się stało z twoimi włosami?
W jednej z jej książek był opis stosunku w toalecie. Bardzo podniecający opis.
Oczywiście nigdy nie odważyłaby się na to w Virtue, ale w Nowym Jorku panowały zupełnie
inne zasady. Tyle że Linc wcale nie wyglądał w tej chwili na pobudzonego.
Spojrzała w jego pełne troski oczy i zdecydowała, że najlepsze, co może zrobić, to
wyjaśnić mu całą sytuację.
- Kiedy tu przyszliśmy, zorientowałam się, że jestem nieodpowiednio ubrana - zaczęła.
- I że okropnie wyglądam. Dlatego czułam się nieswojo i zeszłam tu, żeby przynajmniej
poprawić włosy i makijaż.
Przez moment patrzył na nią z niedowierzaniem, a potem w jego niebieskich oczach
błysnęły iskierki, a kąciki ust zaczęły mu lekko drgać.
- Tylko się ze mnie nie śmiej - rzuciła ostrzegawczo.
- Nie, skądże znowu - powiedział podejrzanie zmienionym głosem.
- Przecież widzę, że już się śmiejesz.
- Nie, wcale nie. - Chrząknął dwa razy. - Poza tym wolę, jak masz kręcone włosy.
- Naprawdę?
- Jak najbardziej. Więc na co teraz masz ochotę? Nie mogła znieść wyrazu
rozradowania, który malował się na jego twarzy. Zrobiłaby wszystko, żeby potraktował ją
trochę poważniej.
Być może seks w toalecie nie był wcale takim złym pomysłem. Zwłaszcza że po
szampanie czuła się lekko i przestała już myśleć o kobietach na górze.
Przysunęła się więc bliżej do Linca i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Robiłeś to kiedyś w publicznej toalecie? - szepnęła.
- Nie, nigdy. - Wesołe iskierki zniknęły z jego oczu i zaćmiło je nagłe pożądanie.
Jednak Linc zacisnął dłonie, jakby chciał ją odepchnąć. - I wydaje mi się, że to nie jest
najlepszy pomysł.
- Nieprawda. - Otarła się o niego całym ciałem, wiedząc, że nie będzie mu się w stanie
oprzeć. - Przecież uważasz, że jest wspaniały!
Linc spojrzał niepewnie na drzwi.
- Ktoś mógłby tu wejść - powiedział, z trudem panując nad sobą.
Zwłaszcza po tym, jak Trudy zaczęła delikatnie pieścić jego szyję. Jednocześnie znowu
poczuł ten straszliwy wzwód, którego pozbył się zaledwie na parę chwil.
- Myślisz, że moglibyśmy tego nie zauważyć? - spytała, wspinając się na palce.
Wystarczyło, że zobaczyła jego minę, a definitywnie przestała się przejmować swoim
prowincjonalnym wyglądem. Miała jedną przewagę nad tymi wszystkimi ciziami z miasta.
Wyglądała jak Belinda!
- Najlepiej sprawdzmy. - Nadstawiła mu swoje usta. Linc był najwyrazniej gotowy.
Cały drżał, chociaż jednocześnie bał się, że ktoś może go tu zastać.
- Może jednak wyjdziemy - zaproponował. Pocałunek przed toaletą wyglądał znacznie
bardziej niewinnie.
- Dobrze. Za chwilę. - Przesunęła wargami po jego ustach, a potem oblizała się
znacząco. - Smakujesz szampanem.
Z trudem przełknął ślinę, chcąc jak najszybciej przywrzeć do jej warg. Jednak resztki
zdrowego rozsądku podpowiadały mu, że nie powinien tego robić.
- Trudy, jesteś...
Opór zwiększył jeszcze jej podniecenie. Czuła, jak serce bije jej coraz szybciej, a uda
drżą w słodkim podnieceniu.
- Seksowna? Niepoprawna? - Dotknęła jego ust językiem.
- Raczej szalona. - Oddychał coraz szybciej i płycej.
- Wspaniale, a co powiesz na szalony pocałunek?
- Przywarła do niego jeszcze bardziej.
Tego już było za wiele. Linc westchnął głęboko i zaczął całować ją coraz mocniej. Jego
język penetrował wnętrze ust dziewczyny, a dłonie przesuwały się miarowo po jej ciele.
Trudy poczuła jego wyprężony członek i zaczęła się o niego ocierać.
- Przestań! - jęknął rozpaczliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl