[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassie? Twoją kochanką? A może i jednym, i drugim?
John Lee odskoczył od niej jak oparzony. Cassie omal nie
spadła na podłogę. Złapał ją w ostatniej chwili.
- Na uszy ci padło, czy co?! - wrzasnął. - Czy ty napra-
NAGRODA PUBLICZNOZCI 153
wdę niczego nie rozumiesz? Chcę, żebyś wyszła za mnie za
mąż i żebyś się zgodziła adoptować Cassie!
Merideth zaparło dech z wrażenia. To właśnie chciała
usłyszeć!
- Twoją żoną? - powtórzyła, jakby nie wierzyła własnym
uszom i musiała sobie to jeszcze raz przepowiedzieć.
- A tak! Moją żoną! Co w tym dziwnego?
John Lee wciąż na nią krzyczał. Dopiero po chwili zdał
sobie sprawę z tego, że nie tak powinny wyglądać oświad
czyny. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażał.
Nie, niczego nie planował. Po prostu wyjechał do Kali
fornii z postanowieniem sprowadzenia Merideth z powrotem
do domu. Ale nawet nie przyszło mu do głowy, że zamiast
się oświadczyć jak człowiek, będzie na nią wrzeszczał. Są
dząc po wyrazie twarzy Merideth, ona też inaczej wyobrażała
sobie tÄ™ chwilÄ™.
- Posłuchaj, skarbie - zaczął, tym razem znacznie ciszej.
Bardzo się starał mówić łagodnie. - Wiem, że to nie jest dla
ciebie łatwe. Wiem, że żądam od ciebie wielkiego poświęce
nia, ale jestem gotów na wszelkie kompromisy. Oczywiście
w rozsądnych granicach - dodał na wszelki wypadek.
W końcu nie od dzisiaj znał Merideth McCloud i jej kaprysy.
- Powiedz tylko, że wyjdziesz za mnie za mąż, a ja...
- Tak! - Merideth objęła Johna Lee i Cassie za jednym
zamachem. - Tak, tak, tak, tak!
John Lee aż się zachwiał. Jakimś cudem udało mu się
złapać równowagę i podtrzymać Merideth, bo inaczej wszy
scy troje by się wywrócili.
- A niech mnie diabli porwÄ… - mruknÄ…Å‚ kompletnie za
skoczony jej reakcjÄ….
154 NAGRODA PUBLICZNOZCI
Myślał, że będzie musiał ją namawiać, przekonywać, mo
że nawet przekupić. A ona tymczasem tak się zachowywała,
jakby na niego czekała. Na niego i na jego oświadczyny.
Przypomniał sobie, jak wyjeżdżała do Kalifornii. Szczę
śliwa, roześmiana, przejęta nową rolą w filmie, podekscyto
wana perspektywÄ… wielkiej kariery.
Rany boskie! pomyślał. Czy ona to wszystko zagrała?
Jeśli tak, to zmuszę kogo trzeba, żeby jej przyznali Oscara.
- Dlaczego dopiero teraz po mnie przyjechałeś? - zapy
tała Merideth i ucałowała najpierw Cassie, a potem Johna
Lee. - Strasznie długo na was czekałam. Nie masz pojęcia,
jak cierpiałam bez Cassie i bez ciebie.
- Jak to: cierpiałaś? - zdumiał się John Lee.
A więc jednak miał rację. Merideth była najlepszą aktorką
świata. Na wszelki wypadek wolał się upewnić.
- Myślałem, że chcesz grać w tym filmie - powie
dział, bacznie się jej przyglądając. - Byłaś taka szczęśliwa.
Nie zauważyłem, żebyś czegoś żałowała, kiedy się z nami
żegnałaś.
Merideth spuściła głowę. Wypielęgnowanym paluszkiem
dotknęła piersi Johna Lee.
- Prawda, że dobrze to zagrałam? - zapytała. I dodała
pośpiesznie: - Nie miałam innego wyjścia. Naprawdę. Nie
mogłam znieść myśli, że mam być z wami tylko przez jakiś
czas, bo nie potrzebujecie mnie na zawsze. Uznałam, że lepiej
wyjechać, niż zostać. Miałam nadzieję, że będzie mniej bo
lało.
- Moja kochana - westchnÄ…Å‚ John Lee, tulÄ…c jÄ… do siebie.
- To wszystko moja wina. Tyle się wycierpiałaś. Ale zagrałaś
rewelacyjnie.
NAGRODA PUBLICZNOZCI 155
- Prawda? - Merideth znów się uśmiechała. Była napra
wdę dumna z siebie. Dumna i szczęśliwa. -A wiesz, że praca
w filmie to wielka frajda. Oczywiście tylko w tych krótkicłi
chwilach, kiedy o was nie myślałam. To nie to samo co teatr
czy telewizja. Bardzo bym chciała doprowadzić tę rolę do
końca.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - oświadczył stanowczo
John Lee.
- Jakim cudem? - Merideth spojrzała na niego ze zdu
mieniem. - Nie mogę być w dwóch miejscach naraz.
John Lee się zamyślił. Pocałował ją w czoło.
- Nie bardzo wiem - powiedział - ale na pewno coś wy
myślę. To nie byłoby uczciwe, gdybym żądał od ciebie, żebyś
rzuciła wszystko, podczas gdy ja i Cassie ani trochę nie zmie
nimy swojego trybu życia. Na pewno znajdzie się jakieś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]