[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cego żadnych wątpliwości.
Starszy chrząknął zachwycony i nieco zmieszany, ale młody na
78 Zbysław Zmigielski
nic nie bacząc znów się rozgadał. Po zerknięciu na gospodarza
starszemu wydało się, że dostrzega w nim współczucie i łagod-
ność, jak wobec kogoś ułomnego.
Tacy jak pan nazywają się teraz biznesmenami, prawda?
Owszem, jestem biznesmenem, proszę pana, prowadzę już
od roku niemałe wydawnictwo i mam na koncie wiele sukcesów.
Wiele. Mogę panu wymienić&
Lepiej nie głos gospodarza był nieco dudniący, łatwo dawał
sobie radę z młodzieńczym tenorkiem. Lepiej nie, proszę pana
biznesmena. Ja tutaj w lesie nawykłem raczej do ciszy i wypowia-
dania niewielu słów.
Ale ja muszę panu powiedzieć&
Nie musi pan w głosie o ton wyższym pojawiły się gniew i
siła. Nie życzę sobie. Pan nie zwykł zwracać uwagi na kogokol-
wiek prócz samego siebie. Rozumiem, że wielu ludzi z koniecz-
ności to znosi. Znoszą, bo są od pana zależni. Ale ja nie. Nie je-
stem zależny od nikogo.
Starszy energicznie klepnął młodszego w dłoń.
Może lepiej ja będę mówił, co? Nie ukrywam to do gospoda-
rza że ten kawałek dzika i starka działają na mnie jak narkotyk.
Gospodarz uśmiechnął się z zadowoleniem. W tej chwili znów
odezwał się telefon komórkowy. Młody człowiek wyjął go szybko
z kieszeni nie bez okazania dumy. I ten ruch uniesionej sterczącej
dłoni: dystansowanie się od otoczenia.
Tak, to ja. Jestem już na miejscu i muszę ci powiedzieć&
Gospodarz powoli zbliżył się do niego, wyjął mu telefon z ręki
i spokojnie cisnął za okno.
Czy biznesmenów nie krępują żadne względy?
Ależ to jest bardzo drogi aparat! To jeden z pierwszych eg-
zemplarzy u nas, czy pan ma pojęcie&
Nie mam i nie chcę mieć żadnego pojęcia. Pan natomiast
dostosuje się do wymogów należytego zachowania, jeśli zamierza
pan przebywać tu jeszcze przez najbliższą minutę.
A co ja takiego zrobiłem? był jednak czerwony na twarzy.
Powiedziałem: najbliższą minutę.
Przepraszam burknął.
Stary człowiek nie może 79
Gospodarz wyjrzał przez okno i wyciągnął rękę. Nie mogli po-
jąć, jakim sposobem znalazł się w niej telefon.
A więc milczymy, młody człowieku. Naprawdę dobrze jest
nauczyć się tego. I niech pan opłaci zarobionymi pieniędzmi kilka
lekcji dobrego zachowania, tak zwanej kindersztuby. Ze względu
bowiem na swoją młodość otrzymał pan tylko nauczkę. Gdyby
pan był starszy, dawno znalazłby się pan za drzwiami.
Bez pośpiechu ukroił każdemu solidną porcję mięsa i nałożył
na talerze. Rozlał po niewielkiej dawce alkoholu.
Twarz starszego jaśniała.
Mój Boże powiedział. Zazdroszczę panu jak diabli.
Proszę na drugą nogę i potem będziemy mogli porozmawiać,
jeżeli nasz młody biznesmen nam nie przeszkodzi.
Siedział naburmuszony i patrzył spode łba. Nie działał na nie-
go ani dzik na talerzu, ani starka w kieliszku. Być może, wolałby
hamburgera. Hamburgery stawały się pasją.
%7łal mi pana łagodnie mówił gospodarz. Jest pan niezwy-
kle młody jak na biznesmena z sukcesami, niezwykle też jest pan
ruchliwy i niezwykle gadatliwy. To może tłumaczy wszystko. Po-
dejrzewam, że wielu ludzi skłonnych jest do znacznych ustępstw
wobec pana, byle tylko znalazł się pan możliwie daleko.
Starszy zaśmiał się cicho, za co został natychmiast skarcony
ostrym spojrzeniem. Ale nie przejął się, widać jego zależność od
młodszego nie była tak wielka. Albo starka dodała mu odwagi.
Wszystko jest w panu niezwykle ruchliwe. Język, ręce, oczy,
wszystko. Wszystko prócz umysłu. Ten jest spokojny jak w pusz-
czy bagienna woda. W panu działa komputer na zasadzie elektro-
nicznych łączy, a nie rozum kierowany zwykłymi ludzkimi od-
czuciami i pojęciami. Bardzo mi żal całego waszego pokolenia.
%7łal panu? aż podskoczył. %7łal panu! Ale pan nie rozumie
nowego stylu życia. To jest już inna jakość, proszę pana! Pan zresztą
tutaj, w tej swojej puszczy&
Rozmawiam tylko z dzikami, rzecz jasna.
Wstał powoli i otworzył jedne z bocznych drzwi. Nie było tam
nic niezwykłego, ku czemu wyciągnęli szyje. Po prostu bibliote-
ka, wypełniona nad normę książkami.
80 Zbysław Zmigielski
Historia ludzkich myśli, historia ludzkości mówił tak samo
łagodnie. Od Manetona i Gilgamesza po dzisiejsze czasy. Ktoś,
kto nie ma o tym pojęcia, jest jak zrzucony z księżyca.
Ale przecież ja&
Pan produkuje książki, tak. Ale nietrudno zgadnąć, że pan do
nich nie zagląda. Od tego najmuje pan krytyków. Mógłby pan rów-
nie dobrze produkować plastykowe butelki i śmietankowy serek.
Jako biznesmenowi jest panu wszystko jedno.
Zamknął bibliotekę i na powrót usiadł przy stole. Twarz miał
teraz zmęczoną i starą. Problem w niej pozostał.
Powiedział pan, nowa jakość. Tak, być może. Ale, widzi pan,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]