[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pospacerujesz, pozwiedzasz zabytki, jak wszyscy turyści. Zapoznam cię z
Helen Bouche, żoną dyrektora banku. Chętnie pomoże ci uzupełnić garderobę. Na
pewno kupisz sobie piękne rzeczy.
Leonie nie miała najmniejszej ochoty na zakupy. Urażona, że znów postawił ją
przed faktem dokonanym, zbyła propozycję wymownym milczeniem.
- Po południu jestem całkowicie do twojej dyspozycji. Co chciałabyś robić? -
spytał Vidal po dłuższej chwili, najwyrazniej rozczarowany brakiem entuzjazmu.
Gdyby to było możliwe, Leonie najchętniej wsiadłaby do samolotu i wróciła
do Londynu. Z oczywistych względów przemilczała swoje pragnienie.
Zaproponowała wyprawę do Sintry. Pięćsetletnie miasteczko z krętymi uliczkami
wśród ogrodów, pełnych bugenwilli, gardenii i eukaliptusów wyglądało jak z bajki.
Dwie stożkowate wieże pałacu strzelały w niebo niczym gigantyczne butelki szam-
pana. Vidal wynajął dorożkę, która obwiozła ich po wyższych partiach miasta
35
S
R
leżących na granitowym zboczu. Tam wysiedli, żeby zwiedzić starówkę. Urokliwe
zakątki wprawiły Leonie w absolutny zachwyt.
- Wkrótce przywykniesz, zarówno do otoczenia, jak i do nowego stylu życia -
skomentował Vidal z pobłażliwym uśmiechem. - Chciałbym, żebyś towarzyszyła mi
we wszystkich podróżach.
- Nie będę przeszkadzać?
- Niby w czym? - Rysy Vidala nagle stężały, w oczach rozbłysły ostrzegawcze
błyski. - To, że zdobyłem cię podstępem, nie znaczy, że zamierzam łamać przysięgę
wierności.
- Szantażem - sprostowała Leonie z chmurną miną. - To przestępstwo.
- Rozumiem, że wolałabyś usłyszeć wyznanie miłosne...
- Ale nie wierzysz w miłość.
- Dwa lata temu podczas oświadczyn usiłowałem ci wytłumaczyć, że pragnę
budować związek na trwalszych podstawach niż nagły poryw namiętności, zwany
miłością od pierwszego wejrzenia. Myślałem, że jasno dałem do zrozumienia, że
cenię nie tylko twoją urodę. Widocznie przeceniłem swoją znajomość angielskiego.
- Przede wszystkim swój nieodparty urok. Ty nie poprosiłeś mnie o rękę.
Oznajmiłeś, że za ciebie wychodzę.
- Teraz okropnie mi wstyd ówczesnej arogancji - przyznał Vidal z rozbrajającą
szczerością. - Drogo za nią zapłaciłem, aczkolwiek moim zdaniem nie zasłużyłem
na aż tak ostrą reprymendę, jaką usłyszałem
- Tego ranka przeczytałam, że porzuciłeś dziewczynę w ciąży. Wtedy
wierzyłam, że jesteś zdolny do takiej podłości.
- A teraz?
- Już nie.
- Dlaczego? Przecież niewiele lepiej mnie znasz.
- Po prostu... wiem - odparła po chwili namysłu.
- Chyba pora wracać. Muszę się spakować.
36
S
R
Vidal bez protestu zaprowadził ją do czekającej dorożki. W drodze powrotnej
Leonie z przyjemnością ponownie obejrzała zabytkowe budowle. Urocza wycieczka
nieco ukoiła skołatane nerwy. Doszła do wniosku, że lepiej korzystać z uroków
nowego życia, niż toczyć wojnę z Vidalem. Nie podejrzewała go już o skłonności do
zdrady. Przewidywała jednak, że małżeństwo przetrwa tylko tak długo, póki urok
nowości nie przeminie.
Ku jej zaskoczeniu w przeciwieństwie do poprzedniego wieczoru Vidal
przeciągał kolację w nieskończoność. Gawędził swobodnie o wszystkim i o niczym,
podczas gdy Leonie nie mogła się doczekać powrotu do sypialni, bynajmniej nie z
powodu zmęczenia. Wraz z zapadnięciem ciemności wróciły wspomnienia nocy
poślubnej. Ponad wszystko pragnęła powtórki.
- O której jutro wyjeżdżamy? - spytała.
- Z samego rana. Mam umówione spotkanie o trzeciej. Ponieważ Szwajcarzy
przywiązują wielką wagę do punktualności, wyślę cię samą taksówką do hotelu.
Inaczej bym nie zdążył.
- Przedstawisz mnie swoim partnerom?
- Też pytanie! Nie zamierzam cię przed nimi ukrywać.
- A rodzinę już zawiadomiłeś?
- Jeszcze nie.
- Boisz się?
- Wszystko zrozumiesz na miejscu.
Leonie pojęła, że dalsze dociekania nic nie dadzą. Zasłoniła usta, udając
ziewnięcie. Ponieważ Vidal nie zareagował, zwróciła uwagę, że najwyższa pora
odpocząć przed podróżą. Przyznał jej rację, lecz nadal spokojnie sączył brandy,
jakby celowo odwlekał moment pójścia do łóżka.
Rozczarowana Leonie zostawiła go samego. Przebrana w nocną koszulę,
leżała w napięciu, usiłując dociec, co go do niej zraziło. Przypuszczała, że brak
doświadczenia. Wreszcie po nieskończenie długim oczekiwaniu usłyszała kroki. Z
37
S
R
zapartym tchem śledziła zwinne ruchy Vidala. Niestety nawet na nią nie spojrzał.
Poszedł prosto do łazienki. Minęło kolejne dziesięć nieskończenie długich minut,
nim zakończył kąpiel. Leonie zamknęła oczy, wyrównała oddech, lecz nie zmyliła
Vidala. Z utęsknieniem czekała, aż ją przytuli. Niestety nie miał takiego zamiaru.
Usiadł po swojej stronie łóżka.
- Nie udawaj, że śpisz. Nie zamierzam cię zdobywać. Teraz twoja kolej.
Ponieważ odepchnęłaś mnie rano, zaczekam, aż udowodnisz, że mnie chcesz. A na
drugi raz pomyśl dwa razy, zanim palniesz głupstwo - pouczył ją nadspodziewanie
łagodnym tonem, niczym nauczyciel nierozgarnięte dziecko.
Następnie spokojnie wszedł pod kołdrę. Położył się na samym brzegu. Nie
dotknął Leonie, nie pocałował nawet po przyjacielsku na dobranoc. Leonie nie
zamierzała posłuchać jego rady. Chciała, żeby to on udowodnił, że coś dla niego
znaczy. Spotkał ją kolejny zawód. Po kilku minutach Vidal najspokojniej w świecie
usnął, kompletnie nieświadomy jej frustracji. Leonie z mocno bijącym sercem
słuchała równego oddechu. Sama dopiero po godzinie zapadła w płytki, niespokojny
sen.
Samolot wystartował z opóznieniem. Ponieważ przylecieli do Zurychu dopiero
o wpół do trzeciej, Vidal zamówił dla żony taksówkę do hotelu, a dla siebie drugą
do banku. Obiecał wrócić o piątej. Przepiękne miasto nad jeziorem na tle pokrytych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]