[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym, co tam mieli. A pózniej u Chada zamieszkał ten obcy. A dalej to już wiadomo.
 Rozumiesz już?  wtrącił się Connors.  W co ci łatwiej uwierzyć? W to, że w
Springville zdarzyło się tyle przypadków, czy że jest jakaś przyczyna? Dopóki nie przyjechał
tu ten fotograf, nic się nie działo.
Przyglądał im się uważnie. Chryste, oni traktowali to śmiertelnie poważnie!
 Czy wyście poszaleli?  starał się nad sobą panować.  Ubzduraliście sobie nie
wiadomo co i dla podobnych bzdur o mało nie zakatowaliście niewinnego człowieka.
Powinienem was wszystkich aresztować...
Przerwał, gdy stary Peters pochylił się i podniósł z ziemi kilka zdjęć.
 Czy niewinny człowiek robi takie zdjęcia?  podetknął Powellowi fotografie przed
sam nos. Były dokładnie takie, jak Malcolm się obawiał.  To pieprzony zwyrodnialec.
Trzeba się z nim rozprawić.
Z trudem oderwał wzrok od widoku zmiażdżonej czaszki Chada. Poczuł się nagle
potwornie zmęczony. Chłód i wilgoć zaczęły mu w końcu wyraznie doskwierać.
 D Elvis zrobił te zdjęcia dla mnie  wyjaśnił.  Musiałem sfotografować miejsce
zbrodni, a on akurat był pod ręką i pomógł w robocie. Pewnie właśnie miał mi je przynieść,
kiedy go napadliście. I faktycznie był na tamtej polanie. Sam mi o tym mówił. Zabrał sobie
nawet pisemko pornograficzne na pamiątkę. To, że był w kościele, kiedy pastor miał atak, to
zbieg okoliczności  zawiesił na chwilę głos.  I nie miał też nic wspólnego ze śmiercią
Chada. Meg zabiła męża w obronie własnej, gdy kolejny raz zaczął ją katować  westchnął
ciężko i potarł palcami skronie.  Czy właśnie to chciałeś usłyszeć, Frank? Musiałem to przy
nich mówić, żebyś wreszcie odpuścił?
Znów zapadło milczenie. Szeryf podszedł i zaczął zbierać ubłocone fotografie.
 Wracajcie do domów i dajcie sobie spokój z d Elvisem. Może zapomnę, że
oberwałem w szczękę i że bez powodu skopaliście Bogu ducha winnego turystę.
Wyprostował się i przesunął spojrzeniem po twarzach całej trójki. Nie potrafił ocenić,
czy to, co powiedział, cokolwiek dało. Wreszcie Lex oderwał się i odszedł bez słowa. Powell
wciąż patrzył z wyczekiwaniem na Franka i Connorsa. Wielkolud ustąpił pierwszy  zrobił
krok do tyłu i położył rękę na ramieniu Petersa, jednak ten nie zareagował.
 Idę spać  oznajmił w końcu Malcolm. Przeszedł między nimi i ruszył do domu.
Zza pleców dobiegł go głos Petersa.
 Tak nie można, Powell  krzyczał stary.  W końcu będziesz musiał wybrać, po
której jesteś stronie. Zapamiętaj moje słowa.
Szeryf zawrócił, podszedł szybko do tamtego i z całej siły wyrżnął go w szczękę. Peters
z głuchym odgłosem wylądował na ziemi.
 To za bar. Jesteśmy kwita  Powell stanął nad oszołomionym Frankiem.  A teraz
ty zapamiętaj moje słowa  jego głos był zimny i dobitny.  Jestem szeryfem w tym
mieście. Tu istnieje tylko jedna strona: moja. Jeśli coś ci się nie podoba, zawsze możesz stąd
wyjechać. Ale nie będziesz działał wbrew mnie.
Podniósł wzrok na zaskoczonego Connorsa.
 Zabierz stąd tego durnia.
Nie czekając na reakcję, odwrócił się i poszedł do domu. Wcześniej wstąpił do biura i
wrzucił do sejfu nieco sfatygowany plik zdjęć. Nawet nie próbował im się przyglądać. Cicho
podszedł do drzwi celi i zajrzał przez okienko. Maggie leżała nieruchomo na pryczy, twarzą
do ściany. Spała albo udawała, że śpi, on zaś nic widział sensu w sprawdzaniu. Nie wiedział,
co mógłby jej powiedzieć. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie patrząc na nią, pozbyć
się sprzed oczu obrazu zmasakrowanych zwłok Chada? I czy w ogóle kiedykolwiek jeszcze ją
zobaczy, gdy proces dobiegnie końca?
Kiedy wchodził do domu, d Elvis też spał już w najlepsze na kanapie, przykryty
narzutą. Ubłocone ubranie leżało na stercie obok. Powell przez chwilę rozważał, czy go
obudzić. Ostatecznie stwierdził, że wszystko, co ma do powiedzenia, może zaczekać do rana.
Przyłapał się na tym, że jest zdziwiony brakiem czegokolwiek do roboty. Przemoczony i
zmarznięty uznał w końcu, że nie warto szukać na siłę. Poszedł do łazienki i uważając, żeby
nie wywrócić niczego ze sprzętu fotografa, wziął z apteczki dwie aspiryny. Niemal powłócząc
nogami, dobrnął do kuchni i popił tabletki resztkami śniadaniowej herbaty. Wreszcie
skierował się do sypialni. Przez jakieś pół minuty, zanim pogrążył się w błogiej
nieświadomości, obawiał się, że jeszcze długo nie będzie mógł zasnąć.
Wtorek, godz. 19:22
Ekipa federalnych zjawiła się z samego rana i Powell nie mógł już narzekać na
bezczynność. Zabrali wszystko, co do tej pory zgromadził i pojechali do domu Petersów.
Uwinęli się tam bardzo sprawnie, pózniej zaś wzięli na spytki Malcolma, Jacoba, d Elvisa i
wreszcie samą Maggie. Przesłuchanie było jak zwykle długie i męczące, pełne drobnych
haczyków i pytań z podwójnym dnem, ale najwyrazniej w ostatecznym rozrachunku wszystko
w zeznaniach się zgodziło. Około piątej po południu zabrali ze sobą Meg, ciało Chada,
dowody, zeznania i raporty, i równie szybko jak się zjawili, wynieśli się z powrotem. W tej
sprawie nie mieli problemu z ustaleniem i schwytaniem przestępcy, a dalszy rozwój wydarzeń
pozostawał w gestii prokuratora i ławy przysięgłych.
Wreszcie w biurze zapanował względny spokój. Powell siedział na swoim krześle z
nogami opartymi o biurko, próbując uporządkować sobie wydarzenia ostatnich dni. Czy
dobrze się stało, że nie zdążył zamienić z Maggie choćby kilku zdań, zanim zabrali ją agenci
FBI? Zresztą, co tak naprawdę miałby jej do powiedzenia? Była dla niego kimś znaczącym,
ale czy było to głębsze uczucie, czy tylko sympatia i troska wynikające ze znajomości jej
sytuacji? A może po prostu przewróciła mu w głowie ta jedna noc, którą kiedyś spędzili
razem, gdy Chad wyjechał na targi rolnicze? Nigdy o tym nie rozmawiali  nawet wtedy, po
wszystkim, zwyczajnie zabrała się od niego i wyszła jeszcze przed świtem. Było jednak
między nimi coś szczególnego. Co by się stało, gdyby pewne słowa zostały wypowiedziane?
Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie, więc zaczął myśleć o d Elvisie. Fotograf nie
potrafił zdecydować, czy zgłosić oficjalnie pobicie, czy zostawić sprawę i nie zaogniać całej
sytuacji. Szeryf nie umiał mu doradzić. Patrząc od służbowej strony, nie było to coś, co
powinno ujść płazem Frankowi Petersowi i pozostałym, szczególnie, że gdyby się tam nie
zjawił, mogło się skończyć znacznie gorzej. Z drugiej strony d Elvis lada moment zamierzał
wyjechać, a sprawa o napaść niepotrzebnie przedłużyłaby jego styczność z miejscowymi i
jeszcze pogorszyła atmosferę w miasteczku. Malcolm nie miał tego dnia wiele czasu na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl