[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Watykanu do Chin, gdzie miał się zająć relacjami między naszymi braćmi i siostrami, ale coś się tam
wydarzyło. On... się zmienił.
- Stał się mordercą - dodał miękko Grant, nadal patrząc w podłogę. - Tylko że to niemożliwe. Bo Ross
był dobrym człowiekiem. Wiem to.
Czasami zastanawiałam się, jak wygląda dobroć w oczach Granta. Co to znaczy: mieć dobrą aurę lub
łagodnego ducha. Grant twierdził, że widzi to wszystko we mnie - kłamca - ale wierzyłam mu, gdy
mówił to samo o innych. Jeśli ojciec Ross był dobry, kiedy Grant go znał, to nie mogło być inaczej.
Ojciec Cribari zrobił krok do tyłu. Nie cofnęłam się, nawet wtedy gdy jego plecy prawie się o mnie
otarły. Zee zaczął się skręcać na mojej skórze, rzucając się we śnie w stronę klechy. Starałam się nie
zwracać na to uwagi. Nie myśleć, jak to by wyglądało, gdyby Zee nie spał. I naprawdę rzucił się na
duchownego. Domyślałam się, że w miejscu kręgosłupa zostałaby tylko wielka ziejąca dziura. Sprytne
chłopaki.
- Prosił, żeby cię sprowadzić. Twierdził, że będziesz wiedział, co robić - oświadczył klecha.
Grant podniósł wzrok.
- Jeśli mnie pamięć nie myli, rozmawialiśmy już na temat moich możliwości dziesięć lat temu.
Sugerowałeś wtedy, że lepiej by się stało, gdybym zginął.
- Ale nie zginąłeś, prawda? - Ksiądz znowu się cofnął.
Tym razem już się o mnie otarł. Ręce nadal miałam skrzyżowane na piersi. Przez ubranie czułam
twarde mięśnie Cribariego. Budową przypominał bicz. Zapach drożdży i wosku stał się silniejszy, a ja,
choć nigdy wcześniej nie myślałam o włosach w nosie, poczułam, że każdy z nich zaczyna mnie drażnić.
23
Cribari się nie odsunął. Obejrzał się tylko przez ramię i popatrzył mi w oczy. Bez słów.
Odpowiedziałam mu równie stanowczym spojrzeniem. I nie pociłam się. Mogłam tak stać całą
wieczność. Lub przynajmniej do zachodu słońca.
- Rozumiem, że miałbym pojechać do Szanghaju, tak? - upewnił się Grant.
Ksiądz ani się nie poruszył, ani nie odwrócił wzroku. Nadal się we mnie wpatrywał.
- Tak. Przez znajomego w ambasadzie chińskiej bez trudu załatwimy ci wizę, ale będziesz musiał
lecieć zwykłymi liniami jako turysta. Nie chcemy, żeby cała ta sytuacja ściągnęła na nas czyjąś uwagę.
Musi pozostać tajemnicą.
- Tajemnicą - mruknęłam, zanim Grant zdążył odpowiedzieć. - Mówi ksiądz przy mnie zadziwiająco
dużo jak na kogoś, kto pragnie zachować tajemnicę.
- A dlaczego by nie? - spytał ze zdziwieniem i posłał mi uśmiech, choć w tym grymasie kryła się jakaś
niepewność. -Matko Ciemności.
Zamrugałam. Szybko się odsunął. Oczy mu błyszczały. Skóra świeciła potem.
- Wynocha stąd - wycedził Grant.
Cribari wyjął z kieszeni białą wizytówkę i położył ją na biurku.
- Musisz mi dać odpowiedz w ciągu godziny. Odwrócił się do drzwi, a ja tym razem usunęłam mu
się z drogi. Nie widziałam powodu, żebym tego nie zrobić. Nie miałam pojęcia, co to znaczy  Matka
Ciemności", lecz ten ksiądz najwyrazniej coś o mnie wiedział. A chłopcy nienawidzili faceta z całego
serca i to już wystarczyło, żeby go osądzić i wydać na niego wyrok.
Ale to nie był odpowiedni moment, odpowiednia chwila na prawdę.
Cribari przeszedł obok, nie patrząc na mnie, otworzył drzwi i opuścił gabinet. Na korytarzu zatrzymał
się na sekundę. Rozejrzał się czujnie, pewnie w obawie, że spotka tę starą wariatkę. Miałam nadzieję, że
Mary go znajdzie i na-faszeruje swoimi nielegalnymi ciasteczkami.
Przez chwilę wsłuchiwałam się w odgłos oddalających się kroków, potem zamknęłam drzwi. Na
klucz. Ale nie odwróciłam się w stronę Granta. Wpatrzona w mosiężną klamkę, myślałam gorączkowo.
Miałam gówno, a nie sekrety.
- Maxine - odezwał się Grant. Wyczuwałam zagrożenie.
- Kto to był?
- Długie ramię. - Biurko zaskrzypiało, więc obejrzałam się za siebie. Grant z ciężkim westchnieniem
usiadł na twardym blacie. Laskę oparł obok i zaczął masować chorą nogę. - W innym życiu mógł być
inkwizytorem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl