[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Minęła chwila, zanim Allison zdołała się odezwać.
- U ciebie to zawsze trwa sześć tygodni. Termin minął wczoraj.
Odetchnął wolno i głęboko. Zanurzył palce we włosach.
- Masz rację. Nie myślałem o przyszłości. Do głowy mi nie przyszło, że to
się skończy.
- Może w tym problem.
%7ładne z nich nie wiedziało, co powiedzieć.
- Spakowałam już swoje rzeczy i odesłałam do domu - odezwała się w
końcu. Chciała się uśmiechnąć, widząc zaskoczenie w jego oczach, ale nie udało
się. Nawet tego nie zauważył. Pod pewnymi względami wcale się nie zmienił. -
Jutro lub pojutrze, po podpisaniu kontraktu, możesz im powiedzieć, że
zerwaliśmy ze sobą. I będzie po wszystkim.
- Tak - przytaknął Stone po dłuższej chwili, oszołomiony i zmieszany, jak
człowiek, który widzi wypadek, ale nie chce uwierzyć. - Tak jak planowałem.
- No właśnie.
Allison ruszyła ku drzwiom, zatrzymała się i zsuwając z palca pierścionek
podeszła do niego.
- Dziękuję, Stone. - Oddała mu pierścionek.
- To była cudowna przygoda. - I odeszła, zmuszając się do pośpiechu.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś - orzekła Penny. Zabrzmiało to jak
mowa pogrzebowa. - %7łe tak to zaplanowałaś. Zdając sobie sprawę, że musisz go
opuścić... i dopełniłaś tego.
Wygląd pokoju Allison harmonizował z tonem głosu Penny. Zasunięte
zasłony, stosy nie otwartych listów, automatyczna sekretarka włączona, mrok
rozpraszany tylko przez lampę w dalekim kącie. Allison siedziała na sofie i
trzymała w dłoni filiżankę zimnej herbaty.
- Od początku znałam cenę.
Penny usiadła obok przyjaciółki.
- A ja ci nic nie pomogłam. Och, Allison, tak mi przykro. Ty nie
udawałaś, że jesteś w nim zakochana?
Allison potrząsnęła głową i zdobyła się nawet na nikły, gorzki uśmiech.
- Chwilami wierzyłam, że on też nie udaje.
- Tego nie rozumiem. Jak mogłaś go zostawić, skoro ciągle go kochasz?
- Nie mogłabym wytrzymać czekania, aż na jego twarzy pojawi się ten
grymas - odparła Allison. - Aż któregoś ranka obudzi się i zrozumie, że gra
dobiegła końca. %7łe już mnie nie potrzebuje. Pewnie trudno byłoby mu
powiedzieć, że to koniec... zranić mnie. A w ten sposób przebiegło to zgodnie ze
scenariuszem. Nie wyszło poza grę.
Pociągnęła łyk herbaty, gorzkiej jak łzy.
- I wyznam ci coś jeszcze - dodała. - Cały czas miałam nadzieję, że mnie
zatrzyma. %7łe coś zrobi albo powie... Ale nic takiego się nie stało.
Powinny to być najszczęśliwsze dni w życiu Stone'a. Czekała go
najwspanialsza przygoda jego życia, spełnienie marzeń, zebranie owoców
wieloletnich wysiłków. Miał trzydzieści dwa lata i znalazł się u szczytu
zawodowej kariery. Dlaczego jednak prześladowało go poczucie pustki?
Oczywiście wiedział, dlaczego. Bo zawsze, kiedy przychodził mu do
głowy jakiś nowy szczegół wzbogacający jego projekt, chciał powiedzieć o tym
Allison. Bo nieustannie miał do niej jakieś pytania, pragnął się z nią podzielić
jakimiś pomysłami, ale jej nie było; bo wiele razy brał do ręki słuchawkę i
uświadamiał sobie, że nikt nie odbierze telefonu; bo wchodził do pokoju,
spodziewając się ją tam zastać, a pokój okazywał się pusty.
Podpisał kontrakt, ale kiedy Mark zaproponował wspólną kolację na
mieście, wykręcił się, że zaplanowali z Allison intymną uroczystość domową,
tylko we dwoje. Nie mogła mu przejść przez usta historyjka o zerwaniu, którą
sam przecież wymyślił. Jego matka i Carla znały oczywiście prawdę. Sekretarka
nie odzywała się do niego od sześciu dni, a matka odkładała słuchawkę, ilekroć
zadzwonił.
Miał miesiąc na załatwienie wszystkich spraw, zlikwidowanie biura,
domu i przygotowanie przeniesienia warsztatu pracy do Japonii. Allison
wiedziałaby, jak sobie z tym poradzić, co spakować, a co zostawić, jakie
dokumenty wypełnić, co oddać na przechowanie, a co sprzedać. Na początku
ogarnęła go na nią złość. Dlaczego zostawiła go akurat wtedy, kiedy najbardziej
jej potrzebował? Jak mogła tak po prostu zniknąć z jego życia?
Ale była to dla niej tylko praca, czyż nie? Tak się umówili. Dobrze im
było ze sobą, wiele osiągnęli, ale od początku wiedzieli, że to tylko gra. Nie
mógł mieć jej tego za złe.
Starał się również spojrzeć na to z innej strony. Czy dlatego, że praca się
skończyła, dalsze spotkania są zakazane? Przecież mogą pozostać przyjaciółmi.
Tak jest z większością jego byłych sympatii. Rozmawiają przez telefon,
spotykają się od czasu do czasu... ale z Allison nie mógł sobie tego wyobrazić.
Ona była inna. Z nią można wszystko albo nic.
Szóstego dnia, kiedy przyszedł do biura pózno, co ostatnio stało się jego
zwyczajem, Carła powiedziała obojętnym tonem:
- Twoja matka czeka.
Zdziwił się. Przez cały tydzień Carla wypełniała swoje obowiązki nie
odzywając się do niego słowem, ale jej lodowaty spokój i tym razem nie wróżył
nic dobrego. Podobnie obecność Stelli w biurze.
Uśmiechnął się szeroko na widok matki, ale nie dała się pocałować,
odwracając się teatralnym gestem.
- Oszczędz sobie trudu. Nie przebaczyłam ci.
- O Boże wszechmocny! - jęknął Stone. Usiadł za biurkiem i skrzyżował
ręce. - W porządku. Słucham.
- Gregory Stonewall Harrison, wiele z tobą przeżyłam przez te lata. %7łaby
w dzbanku z herbatą, niezmywalny atrament na tapetach, połączenia elektryczne
przerwane lub przerobione w najdziwniejszy sposób, urodziny, o których nie
pamiętałeś, telefony bez odpowiedzi, nieodpowiednie prezenty pod choinkę...
Ale tym razem tego już za wiele. Twoja głupota osiągnęła szczyt. To niepojęte!
- Przestań, proszę! - krzyknął i ten wybuch zaskoczył go równie mocno
jak matkę. - Chcę, żeby ktoś mi wyjaśnił, o co chodzi. Dlaczego jestem
traktowany jak kryminalista? To był przecież jasny układ zawodowy! Od
samego początku wiedzieliśmy, że tak się stanie. A poza tym, to przecież ona
ode mnie odeszła, a nie ja od niej.
- I to jest jedyna jaśniejsza strona całej tej afery - oświadczyła Stella z
satysfakcją. - Po raz pierwszy ktoś ciebie zostawił i na to warto było czekać. Ale
to ty jesteś tym idiotą, który pozwolił jej odejść!
Stone odwrócił się powoli i spojrzał na matkę. Zanim jednak zdołał
wyrzec choć słowo, zaczęła znowu:
- Jeśli chodzi o wasz  zawodowy kontrakt", to, młody człowieku, ona
ciebie kochała. I nie musisz udawać, że nie podzielałeś tego uczucia, bo ja cię
zbyt dobrze znam. Ta dziewczyna to najlepsza rzecz, jaka ci się w życiu trafiła,
a ty igrałeś z jej uczuciami. Nabierałeś ją, kłamałeś, a potem pozwoliłeś jej
odejść! Wstydzę się za swojego syna!
Stone spojrzał na fotografię na biurku. Powinien był ją zwrócić albo
przynajmniej schować, ale nie mógł się do tego zmusić. Przełknął ślinę, a gdy
się odezwał, głos miał dosyć niepewny.
- To była tylko gra. Udawaliśmy.
- Jeśli w to wierzysz, to zasłużyłeś na to, co cię spotkało. - Matka
popatrzyła na niego z wyrzutem. - A jeśli chodzi o to, jak traktowałeś tę biedną
dziewczynę... Przyszłam powiedzieć, co myślę, i nie mam już nic do dodania.
Zostawiam cię samego. Mam tylko nadzieję, że zachowasz się jak człowiek
honoru.
Odwróciła się i wyszła.
Stone siedział za biurkiem. Allison patrzyła na niego z fotografii,
roześmiana, potargana, piękna. Wziął fotografię do ręki i długo na nią patrzył.
Potem sięgnął po telefon. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl