[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmusiła do uczestnictwa w zjezdzie.
Alistair lekko się uśmiechnął.
- Ciebie można do czegoś zmusić?
- Rzadko, ale moja siostra ma ponad trzydziestoletnią praktykę. Chciała
wiedzieć wszystko o wszystkich. Musiałam jechać, a potem złożyć jej
sprawozdanie. - Morgan zawahała się na moment. - Teraz druga ważna rzecz...
Przed zjazdem jeszcze nie pozbierałam się po zerwaniu jedynego mojego
romansu.
- Jedynego? - powtórzył Alistair. - Niemożliwe.
- Dlaczego? Przecież sam uważasz, że nie jestem atrakcyjna, więc czemu
miałabym podobać się innym mężczyznom?
Alistair poczuł się, jakby go uderzyła.
- Wprawdzie ja wolę inny typ urody, ale to wcale nie oznacza, że nie
jesteś atrakcyjna - rzekł speszony. - Jesteś, nawet bardzo.
Morgan nie słyszała zakończenia, ponieważ w uszach dzwięczały słowa
 wolę inny typ urody".
- Może podobałam się jakimś facetom, ale widocznie byli nieśmiali, bo
żaden nie wykazał inicjatywy - stwierdziła oschle.
ROZDZIAA PITY
Alistair przyjrzał się jej uważnie. Przecież inni mężczyzni też muszą
widzieć bujne włosy, ładny owal twarzy, piękne oczy, a przede wszystkim pełne
zmysłowe usta, tak zaskakujące u pozornie surowej osoby.
Morgan wcale go nie onieśmielała. Wręcz przeciwnie, jej zadziorne
usposobienie podobało mu się, działało pobudzająco. Wyglądała na osobę, którą
była. A była kobietą niezależną, inteligentną, rzeczową. Mało prawdopodobne,
by zniżała się do podstępów i gierek, które z takim zapałem uprawiała Shelley.
- A więc ci frajerzy powinni zobaczyć, jak uciekasz przed potulnymi
krowami albo taplasz się w błocie. Na pewno przestaliby czuć się onieśmieleni.
Morgan zdobyła się na krzywy uśmiech.
- W Londynie nie ma ani krów, ani błota. A szkoda. Może lepiej by mi się
wiodło, gdyby były. - Smętnie westchnęła. - Czasem zastanawiałam się, co
zniechęca ludzi do mnie, ale i tak niczego bym nie zmieniła. Rozwijanie firmy
absorbowało mnie całkowicie, a kwestię znalezienia męża odsunęłam na bardzo
daleki plan. - Lekko wzruszyła ramionami. - Uznałam, że miłość nie jest dla
mnie. Aż spotkałam Paula...
Morgan powoli obracała w palcach kieliszek. Alistair nie spuszczał z niej
oczu.
- Zakochałam się od razu po uszy, bez pamięci. Dopiero wtedy
zrozumiałam, dlaczego wokół miłości robi się tyle szumu.
Umilkła, więc Alistair cicho zapytał:
- Jak długo to trwało?
- Krótko - odparła, nie odrywając oczu od kieliszka.
- Przez jakiś czas byłam nieprawdopodobnie szczęśliwa, wszystko
układało się po mojej myśli. Sprzedałam firmę, zaczęłam planować życie we
dwoje, ale... Okazało się, że Paul nie zamierza przysięgać mi wierności po grób.
- Wyobrażam sobie, jaki to był dla ciebie cios.
- Dlatego na tym zjezdzie czułam się fatalnie. Właśnie rzucił mnie
mężczyzna, poza którym nie widziałam świata. Spadłam z niebotycznej
wysokości, byłam potłuczona, obolała, straciłam wiarę w siebie. A Bethany jak
najęta trajkotała o ukochanym mężu, cudownych dzieciach... Jakby dentysta
borował mi ząb bez znieczulenia...
- Znam ten ból.
- Wreszcie Bethany wyczerpała temat o swoim szczęściu i zabrała się za
mnie. Czy wyszłam za mąż? Czy mam dzieci? Lata lecą, lepiej nie zwlekać. -
Skrzywiła się z niesmakiem. - Teoretycznie podziwiała odwagę kobiet samotnie
idących przez życie, a jednocześnie litowała się nade mną...
- Bezradnie machnęła ręką. - Nie potrafię ci wytłumaczyć, jaka ona jest.
Podniosła głowę i spojrzała Alistairowi w oczy.
- Próbuję wczuć się w twoje położenie - rzekł cicho.
- Po dwóch kieliszkach wina szumiało mi trochę w głowie, ale piłam
dalej, żeby panować nad sobą i nie trzasnąć Bethany. Niewątpliwie byłam
wstawiona i chyba tylko to mnie tłumaczy. Nie chciałam dostarczyć Bethany
satysfakcji. Wiedziałam, co sobie pomyśli. Wprawdzie powiodło mi się
zawodowo, ale nie przestałam być niezdarną brzydulą, na którą nikt nie zwraca
uwagi.
-I co zrobiłaś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl