[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nocy, ale założyli mi kilka szwów i już po wszystkim.
Takie sytuacje to staÅ‚y element w tym fachu, część ry­
zyka zawodowego.
SÅ‚uchaÅ‚a go caÅ‚kiem oniemiaÅ‚a. Nie mogÅ‚a siÄ™ poru­
szyć. Nie mogła nawet oddychać.
- Gwen - podjął po chwili. - Wydaje mi się, że
mogłaś odnieść złe wrażenie, że... Może myślałaś...
Może niewÅ‚aÅ›ciwie zrozumiaÅ‚aÅ› pewne rzeczy... Myli­
Å‚aÅ› siÄ™, zrozum...
- Myliłam się? - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Tak - potwierdziÅ‚ chÅ‚odno. - Wybacz, nie chcia­
łem tego. Jak mówiłem, doceniam twoją troskę, ale
teraz muszę cię przeprosić.
To byÅ‚a oczywista odprawa. Z trudem przeÅ‚knęła Å›li­
nę i wyszła bez słowa.
Kiedy szła wolno do domu, miała wrażenie, że całe
jej ciało rozpłynęło się gdzieś w powietrzu. Nie czuła
RS
88
rÄ…k, nóg, jedynie stukot obcasów na chodniku przypo­
minał jej, że istnieje.
Była zupełnie załamana. Nie potrafiła zrozumieć
okrutnych, zimnych słów Nathana. Jego zachowanie nie
tylko sprawiÅ‚o jej przykrość. MiaÅ‚a wrażenie, że zupeÅ‚­
nie ją zniszczyło.
Był pierwszym mężczyzną, któremu pozwoliła tak
bardzo się do siebie zbliżyć. Ofiarowała mu nie tylko
zaufanie, ofiarowała mu też serce. Ale jej dar nie został
przyjęty. Zwrócono jej go jak niechciany prezent. To
raniło boleśnie.
Chociaż nie powinna być zaskoczona. Spotkała się
z takim zachowaniem już nieraz. ZnaÅ‚a innych męż­
czyzn, którzy postÄ™powali w ten sposób - najpierw oj­
ciec, potem ojczym. Oni też z czułych i troskliwych
ludzi zmienili siÄ™ w zimnych, bezdusznych tyranów za­
truwających życie swoim bliskim.
Dlaczego Å‚udziÅ‚a siÄ™, że Nathan jest inny, wyjÄ…tko­
wy? Właśnie pokazał jej, że jest taki sam jak wszyscy.
Taki sam jak tamci.
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Nathan stał przed klasą i przez okienko w drzwiach
obserwował Gwen. Pakowała książki po skończonych
lekcjach, zbierała swoje drobiazgi z biurka. Jej rude loki
poÅ‚yskiwaÅ‚y w Å›wietle sÅ‚oÅ„ca, a zgrabna, kobieca po­
stać zręcznie przesuwała się między ławkami.
Przez kilka ostatnich dni próbował zapomnieć, jak
wyglÄ…da, wymazać z pamiÄ™ci ciepÅ‚y ton jej gÅ‚osu i ra­
dosny śmiech. I prawie mu się udało. Aż do dzisiaj.
Musiał tu przyjść. Wiedział, że musi ją zobaczyć
i przeprosić, inaczej nie będzie mógł spojrzeć na siebie
bez obrzydzenia.
Pchnął drzwi i wszedł do sali. Gwen odwróciła się
szybko i spojrzała na niego zdumiona. A zaraz potem
w jej zielonych oczach pojawił się ból i coś jeszcze
- coś, co dotknęło go do żywego. Strach.
Chyba nie powinien siÄ™ dziwić. WiedziaÅ‚, że potra­
ktował ją okropnie. Był bezduszny, nie liczył się z jej
uczuciami. Miała pełne prawo obawiać się, że znowu ją
zrani.
- Nathan?
W jej głosie usłyszał zaskoczenie, ale nie wyczuł
wrogości. Szczerze mówiąc, dosłyszał w nim pewną
RS
90
sympatię i to sprawiło, że poczuł znajomy przypływ
wzruszenia i na chwilę zapomniał, po co przyszedł.
Spokojnie, stary, upomniał się w duchu, pamiętaj,
dlaczego tu jesteś. Twoja sytuacja nie zmieniła się ani
na jotę, masz ją tylko przeprosić, nic więcej.
Wspomnienie tego, jak zachował się wobec Gwen
przed kilkoma dniami, nie dawaÅ‚o mu spokoju. W koÅ„­
cu postanowiÅ‚, że musi jÄ… zobaczyć i przeprosić za swo­
je słowa. Zasługiwała na to, żeby traktować ją poważnie
i z szacunkiem.
- Witaj, Gwen! - Starał się, aby jego głos brzmiał
lekko i spokojnie, ale nie był pewien, czy to mu się
udało. - Masz chwilę?
Spojrzała na biurko, a potem znowu na niego.
- W zasadzie zamierzałam właśnie pisać raport
z ostatniego miesiÄ…ca. MuszÄ™ go oddać, zanim pani Hai­
ley wyjdzie do domu.
To była wyrazna odprawa, ale Nathan postanowił nie
zważać na to.
- Nie chcÄ™ ci przeszkadzać. WpadÅ‚em tylko na chwi­
lę, żeby z tobą porozmawiać.
- O Charity?
- Nie... - Miał ochotę powiedzieć  o nas", ale nie
odważył się. - O tym, co się stało, kiedy widzieliśmy
siÄ™ ostatnim razem.
Wolno odÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚ugopis i spojrzaÅ‚a na niego nieod­
gadnionym wzrokiem. MiaÅ‚ wrażenie, że oboje wspo­
minają tamten feralny dzień i zaklął w duchu. Nie był
pewien, czy uda mu się naprawić to, co tak bezmyślnie
wtedy zepsuł.
RS
91
- A zatem słucham.
PatrzyÅ‚a chÅ‚odno, bez cienia uÅ›miechu. Nie zapro­
ponowaÅ‚a nawet, by usiadÅ‚. W żaden sposób nie zamie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl