[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najszybciej znalezć Milodara i wszystko mu wyjaśnić!
 Wyślijcie mnie tam!  krzyknęła.  Bydlaki, zabójcy!
 W żadnym wypadku! Nie jestem mordercą!  powiedział z dumą Garbuz, zupełnie jakby
odmówił odcięcia Korze głowy, jakby kat włożył mu do łapy topór, a on ze wstrętem go odrzucił.
 Mnie też  powiedział Kałnin.  Nie wierzę ci, Witia. Nie uda ci się załatwić dla nas
kliniki, bo ciebie samego mogą tam nie wpuścić.
 Tu już przesadziłeś!  Garbuz znowu się obraził. Ciągle chciał być człowiekiem z władzą.
Chciał rozdzielać bonusy.
To był spór o pietruszkę, pusty i szkodliwy; przerwał go pułkownik Raj Raji odziany w ochronny
komplet z pistoletem w długiej łapce.
 Dlaczego oni jeszcze tu są?  wrzasnął wymachując bronią.  Dlaczego nie są wykonywane
rozkazy generała Leja? Sabotaż! Rozwalę!
Pistolet niedwuznacznie celował w pana radcę Garbuza, i ten zrozumiał, że nie doczeka
pojawienia się jakichś silnych protektorów.
 Już przygotowuję& Sekundę&
Nosze z Korą stanęły na suwadłach, Garbuz krzątał się przy pulpicie i coś do siebie mamrotał 
Kora, w przeciwieństwie do pułkownika, słyszała to mamrotanie:
 Odpowiesz mi za wszystko& Wszyscy zapłacicie. Nie myśl sobie, że jest taki samotny&
 Gotowe!  zameldowała pielęgniarka.
 Zaczął się przerzut  powiedział głośno Garbuz.
Pielęgniarka pchnęła nosze, a te, rozpędzając się, potoczyły się w dół, w kierunku otwartego okna
przerzutnika.
Na mgnienie oka nieprzenikniony mrok otoczył Korę.
Leciała w nieskończoność, w nieznaną, nie spenetrowaną głębinę.
I znalazła się w swoim świecie.
30
Leżała nieopodal morza  słyszała jak na przybrzeżny żwir napływają fale i spełzają z
powrotem, poruszając kamyczki, układając je dla następnej fali, by zaszumiała równo. Kora jakby
spadła z urwiska, ale nie rozbiła się, tylko podchwycona przez silne ręce, opadła na kamyczki.
Jeśli nie liczyć równomiernego ruchu fal, panowała cisza, cisza śmierci czy może milczącego
umierania. I wtedy, zrozumiawszy, że wróciła na swoją Ziemię, ale wróciła za pózno, by jej pomóc, i
pewnie tylko po to, by tu umrzeć, wraz z mnóstwem niewinnych ludzi, Kora uniosła się na łokciu,
usiadła i z całej siły, kalecząc dłoń, zaczęła uderzać ręką w kamienie.
 Zwinie!  wrzeszczała.  Nie liczcie na żadną litość! Skorpiony opite krwią, wampiry z
pagonami! Bandyci z grzywkami! Hitlery domorosłe!
 Poczekaj  przerwał jej jakiś głos, cień człowieka padł na kamyki przed nią.  Aadnie się
wyrażasz, ale para idzie w gwizdek! Przestań mi tu histeryzować!
Głos należał do Milodara i komisarz był naprawdę bardzo zagniewany, albo tylko udawał gniew.
 Jestem winna  z trudem wykrztusiła Kora, ponieważ na widok zawisłej nad nią, trzymającej
się pod boki postaci komisarza Intergpolu, jakby uszło z niej powietrze i jednocześnie znikła chęć
walki, ale też strach i rozpacz. Zostały tylko mdłości i senność.  Nic nie zrobiłam, komisarzu.
Nawet Miszy Hofmana nie uratowałam&
 Ach, to znaczy, że potwierdzasz to? Miałem nadzieję, że ci pierwsi wysłannicy coś poplątali.
 A epidemia& Dwudniowa dżuma?
 Szkoda Miszy  powiedział komisarz.  No, wstawaj!
 Nie mogę  powiedziała Kora.
 Ja ci dam  nie mogę !  zagroził Milodar.  Jesteś jedynym agentem, który zna
rozmieszczenie tamtych pomieszczeń. Pójdziesz tam.
 Nie pójdę  odparła Kora.
Mimo skruchy i rozpaczy, czuła, że jest tylko w połowie przytomna.
Obok niej stał lekarz& znajomy jakiś& Ach, widziała go cztery dni temu w piwnicy willi
 Ksenia .
 Proszę ją doprowadzić do przytomności, doktorze  powiedział Milodar.
 To niemożliwe  powiedział doktor.  Przecież pan widzi, że ledwo zipie&
 Dziękuję panu  wychrypiała Kora.
 Nie straciła poczucia humoru  zaoponował komisarz.  Czyli będzie żyć. A ja wyjaśnię
panu wszystko po ludzku. Nie wiemy, co oni tam zrobili z ciałem Miszy Hofmana. Może jest w
komie, może zamrozili jego zwłoki  może mózg nie został jeszcze zniszczony przez chorobę. Nie
możemy zostawiać agenta na pewną śmierć, jeśli mamy choćby minimalną szansę przeniesienia jego
umysłu do innego ciała.
 No to niech pan tam przerzuci innych agentów, pogada z tamtejszymi wojskowymi, wyjaśni
im, co się dzieje&
 Doktorze, sam pan nie wierzy w to, co plecie. Ile zajmie nam to czasu uwzględniając, że
jesteśmy z nimi w stanie wojny, a oni uważają, że Ziemia już jest przygotowana do inwazji. Musimy
odeprzeć atak, a pan mi tu mówi:  Pogadajcie z nimi! Wytłumaczcie, wyjaśnijcie! ! Bzdura, panie
doktorze. Jest tylko jedna szansa  Kora Orwat!
 A jak pan to sobie wyobraża?
 Bardzo prosto. Pan doprowadza ją do stanu używalności. Przy okazji proszę jej zaaplikować
antidotum na dżumę.
 Nie da rady.
 Koro  poprosił Milodar  jeśli podleczymy cię teraz, zgadzasz się skoczyć tam z
powrotem? Tylko się nie obawiaj, ja będę przy tobie.
 Ja się nie boję, komisarzu  powiedziała Kora.  Ja po prostu nie mogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl