[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie chcesz pić?
 Nie.
 Ho, ho! już ja wiem, co w trawie piszczy: wierz mi, chrześniaczku, to rączka Justysi;
musiał wstąpić do niej i albo jej nie zastał, albo też zastał z innym: te dąsy na butelkę, to
nie jest rzecz naturalna, ja ci to powiadam.
JA: Hm, może pan i trafił.
BYK SYN: Jakubie, dość tych żartów; trafił czy nie trafił, nie lubię tego.
BYK OJCIEC: Nie chcesz pić, to nie: nam to nie przeszkoói. Twoje zdrowie, chrze-
śniaczku.
JA: Za wasze, chrzestny ojcze; Byczku, przyjacielu, wyp3 z nami. Zanadto się sumu-
jesz dla tak drobnej rzeczy.
BYK SYN: Powieóiałem już, że nie p3ę.
JA: I cóż? jeżeli ojciec zgadł, cóż u diaska, zobaczysz ją, porozumiecie się i przyznasz,
że nie miałeś słuszności.
BYK OJCIEC: Ech, zostawże go; czyż nie goói się, dalibóg, aby ta ladaco ukarała
go za strapienie, jakiego mi przysparza? No, jeszcze łyk i przejdzmy do twojej sprawy.
Domyślam się, że choói o to, abym cię odprowaóił do ojca; ale co ja mu powiem?
JA: Co pan zechce; wszystko to, co pan słyszał od niego sto razy, ilekroć przyprowaóał
tutaj pańskiego syna.
de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 94
BYK OJCIEC: Chodzmy&
Wychoói, idę za nim, zbliżamy się do drzwi, puszczam go do wnętrza samego. Cie-
kawy rozmowy Byka-ojca z moim, chowam się w jakimś zakątku, za przepierzeniem,
skąd nie tracę ani słóweczka.
BYK OJCIEC: Ech, kumie, trzeba mu jeszcze darować tym razem.
 Darować, a co?
 Udajesz, że nie wiesz.
 Nie udaję, naprawdę nie wiem.
 Jesteś zgniewany i masz słuszność.
 Nie jestem zgniewany.
 Jesteś, powiadam.
 Jeśli chcesz koniecznie, nie mam nic przeciw temu, ale niechże się wprzódy do-
wiem, co znów zmalował.
 No, zdarzy się, raz, drugi, z tego jeszcze óiury w niebie nie bęóie. Ot, zdybie
się gromadka chłopaków i óiewcząt: p3ą, baraszkują, tańczą; goóiny lecą; szast, prast,
brama zamknięta&
Tutaj Byk, zniżając głos, dodał:  Nikt nas nie słyszy; tedy, mówiąc szczerze, czy my
byliśmy lepsi w ich wieku? Wiesz, jacy ojcowie są najgorsi? ci, co zapomnieli o błędach
swej młodości. Powieó, czy nam się nigdy nie zdarzyło przespać poza domem? .
 A ty, Byczku, mój kumie, powieó, czy nigdy nie trafiło się nam zadurzyć w spód-
niczce wbrew chęciom roóiców?
 Toteż ja krzyczę głośniej niż mnie boli. Rób tak samo.
 Ale Kubuś nie spał poza domem, przynajmniej nie tej nocy, jestem tego pewny.
 No, dobrze już, dobrze, jeśli nie tej, to innej. Zatem, nie masz urazy do chłopca?
 Nie.
 I gdy odejdę, nie bęóiesz się znęcał nad nim?
 Ani trochę.
 Dajesz słowo?
 Daję.
 Słowo honoru?
 Słowo honoru.
 Rzecz tedy załatwiona, wracam do domu&
Kiedy ojciec chrzestny był na progu, roóony mój, klepiąc go lekko po ramieniu, mó-
wił:  Byczku, mój przyjacielu, czuję w tym wszystkim jakieś szelmostwo. Nasze chłopaki
to dwa szczwane lisy; boję się, że óiś wzięli nas grubo na kawał; ale z czasem oliwa
wyjóie na wierzch. Bywaj, kumie .
PAN: A jakże się skończyła sprawa pomięóy Byczkiem junio e a Justysią?
KUBUZ: Tak jak musiała. On się pogniewał, ona jeszcze mocniej; rozpłakała się,
on się rozczulił; przysięgła, że jestem najwierniejszym z przyjaciół; ja przysiągłem, że jest
najuczciwszą óiewczyną we wsi. Uwierzył, przeprosił, kochał i cenił nas odtąd tym więcej.
I oto początek, środek i koniec utraty mego klejnotu. A teraz, panie, rad bym, aby mi
pan wyłożył sens moralny całej tej głupiej historii.
PAN: Lepiej poznać kobiety.
KUBUZ: I panu było trzeba tej nauki?
PAN: Lepiej znać przyjaciół.
KUBUZ: I pan wierzyłeś kiedy, iż znajóie się choć jeden zdolny stawić czoło pańskiej
żonie lub córce, jeśli zagięła nań parol?
PAN: Lepiej znać ojców i óieci.
KUBUZ: Ech, panie! od wieków i po wsze wieki będą kolejno jedni drugich wystry-
chiwać na dudków.
PAN: To co mówisz, to wszystko wiekuiste prawdy, ale których nie można powtarzać
nazbyt często. Jaka bądz bęóie powiastka, którą przyrzekłeś mi jeszcze, bądz pewien, iż
głupiec jeno nie doszuka się w niej nauki: jedz więc dalej.
Czytelniku, przyszedł mi skrupuł: a to iż Kubusiowi i jego panu użyczyłem zaszczytu
wygłoszenia paru uwag, które należały z prawa tobie; jeżeli tak, możesz im je odebrać bez
de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 95 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anielska.pev.pl