[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapachem, który spowodował pytanie Rhin.
- To pleśń - rzekł.
- Pleśń?
Rozejrzała się po wnętrzu kabiny, zwracając uwagę na gładką, czarną powierzchnię
brzegów sufitu, oraz lśniący chrom na desce rozdzielczej. Położyła ręce na rezerwowej
kierownicy po swojej stronie i poruszyła nią.
- Pleśń - pomyślała.
Dżungla zdobyła przyczółek tu w środku.
- Mamy już prawie porę deszczową - powiedziała. Co to oznacza?
- Kłopoty - odparł. - Wysoką wodę i progi.
- Dlaczego patrzycie na to z najgorszej strony? - wtrącił się Chen-Lhu.
- Bo tak musimy - odrzekła.
W Joao nagle obudził się głód i pragnienie.
- Podaj menażkę - powiedział.
Chen-Lhu wyciągnął rękę. Joao wziął z jego dłoni naczynie i podsunął je Rhin, ale ta
potrząsnęła głową.
Trucizna w wodzie wyrobiła we mnie odruch jej odrzucania - pomyślała. Odgłosy
picia przyprawiły ją o atak mdłości. Joao tak chciwie połykał! Odwróciła się, niezdolna na
niego patrzeć.
Joao zwrócił menażkę Chen-Lhu myśląc o tym, jak szybko przebudził się ten
człowiek. Pierwsze, co zwróciło uwagę Joao, to czujny i natarczywy głos Chińczyka. Chen-
Lhu leżał na pryczy prawdopodobnie udając sen.
- Myślę... myślę, że jestem głodna - powiedziała Rhin.
Chen-Lhu wydostał pakiety z racjami i zaczęli jeść w milczeniu.
Teraz poczuła pragnienie i zaskoczyło ją to, że Chen-Lhu podał jej menażkę, zanim o
nią poprosiła. Zrozumiała, że obserwował ją i dostrzegał wiele jej myśli. Było to niepokojące
odkrycie. Napiła się z irytacją i odrzuciła menażkę .Chen-Lhu uśmiechnął się.
- Jeśli nie ma ich na dachu, gdzie nie możemy ich dostrzec, albo pod skrzydłami to
znaczy nasi przyjaciele nas opuścili - mruknął Joao.
98
- Zauważyłem to - rzekł Chen-Lhu.
Joao omiótł wzrokiem oba brzegi tak daleko, jak mógł. %7ładnego ruchu, ani śladu
życia. Ani dzwięku.
Słońce wspięło się już wysoko. Mgły na rzece zaczęły znikać.
- W dzień będzie tu piekielnie gorąco - stwierdziła Rhin.
Joao skinął głową. Pomyślał, że ciepło ma swój określony początek. W jednej chwili
nie było go, w następnej atakowało wszystkie zmysły. Rozpiął pas bezpieczeństwa, odchylił
fotel i przecisnął się na tył kabiny. Położył dłonie na klamrach blokujących tylny właz.
- Dokąd idziesz? - zapytała z naciskiem Rhin. Zaczerwieniła się, gdy usłyszała własne
pytanie.
Chen-Lhu zachichotał.
Poczuła, że nienawidzi gruboskórności Chen-Lhu, nawet gdy ten próbował załagodzić
sytuacje mówiąc:
- Musimy się nauczyć obchodzenia pewnych miejsc, pomijanych w zachodnich
konwenansach, Rhin.
W jego głosie wciąż była ironia. Ona dosłyszała ją i odwróciła się raptownie.
Joao otworzył właz i zbadał jego brzegi od wewnątrz i z zewnątrz. Nie było żadnego
widocznego śladu insektów. Opuścił wzrok na płaską powierzchnię pływaka ciągnącego się
obok silników rakietowych i tworzącego platformę, szeroką na metr i długą na dwa i pół. Nie
było na niej śladu owadów.
Zeskoczył, zamknął właz.
Gdy tylko właz się zamknął Rhin odwróciła się do Chen-Lhu.
- Jesteś nieznośny! - wybuchnęła.
- Ależ, doktor Kelly.
- Nie wciskaj mi teraz tego profesjonalnego tytułowania! - prychnęła. - Nadal jesteś
nieznośny.
Chen-Lhu zniżył głos:
- Mamy kilka rzeczy do omówienia, zanim on wróci. Nie ma czasu na osobiste
utarczki. Tu chodzi o MOE.
- Jedyne, co MOE ma do tego wszystkiego, to to, że musimy donieść twoją opowieść
do ich szefostwa - odparła.
Popatrzył na nią. Można było przewidzieć taką reakcję. Teraz należało znalezć jakiś
sposób, żeby nią poruszyć. ,,Brazylijczycy mają takie powiedzonko - pomyślał i powiedział:
- Gdy mówisz o obowiązku, powiedz także o pieniądzach.
99
- A conta foi paga por mim - odparła. - Co znaczy, że spłaciłam już ten rachunek.
- Nie sugerowałem, że masz płacić za cokolwiek - rzekł.
- Składasz mi propozycję kupienia mnie?! - krzyknęła.
- Nie ja, inni - odparł.
Popatrzyła na niego. Czy groził, że powie Joao o jej przeszłości w wywiadowczo-
szpiegowskiej gałęzi MOE? Niech tam! Ale w czasie służby nauczyła się kilku rzeczy i jej
twarz przybrała teraz wyraz niepewności. Co Chen-Lhu miał na myśli?
Chen-Lhu uśmiechnął się. Ludzie Zachodu zawsze byli łasi na zyski
- Chcesz usłyszeć więcej? - zapytał. Jej milczenie było przyzwoleniem.
- Na razie powiedział Chen-Lhu - omotasz Joao Martinho swoimi sztuczkami. -
Zrobisz z niego niewolnika. Trzeba go doprowadzić do takiego stanu, że stanie się
stworzeniem, które dla ciebie zrobi wszystko.To powinno być łatwe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]